Najemnicy w szturmowcach i bomby od sąsiadów. Nad Irakiem zrobił się tłok

Iran wysłał do Iraku swoje szturmowce
Iran wysłał do Iraku swoje szturmowce
Iraq MoD
Pierwsi pojawili się AmerykanieIraq MoD

Nie od dzisiaj wiadomo, że nic nie jednoczy, tak jak wspólny wróg. Widać to na irackim niebie. Po błyskawicznych sukcesach islamskich fanatyków zrobiło się na nim wyjątkowo tłoczno od samolotów państw, które, na co dzień uznają się za wrogów. Na raz działają Amerykanie, Irakijczycy, Irańczycy, Syryjczycy i mniej otwarcie Rosjanie.

Kiedy w połowie czerwca znaczne obszary północnego Iraku zajęli fanatycy z organizacji Islamskie Państwo w Iraku i Lewancie (ISIL), iracka armia okazała się być dramatycznie słaba. Kilka tysięcy lekko uzbrojonych bojówkarzy rozpędzało całe dywizje, teoretycznie mające znaczącą przewagę. Problemem jest dramatycznie niskie morale części irackich żołnierzy i słabe dowodzenie oraz koordynacja. W obliczu kryzysu irackiemu wojsku bardzo przydałoby się sprawne wsparcie z powietrza, podobne do tego jakie zapewniali kilka lat wcześniej Amerykanie. Dla szeregowego żołnierza własne samoloty i śmigłowce krążące nad głową są bardzo poważnym wzmocnieniem morale i wydatnym wsparciem w walce. Problem w tym, że irackie lotnictwo praktycznie nie istnieje. Stojąc przed śmiertelnym zagrożeniem ze strony fanatyków władze w Bagdadzie przystały na przylot nad Irak obcych samolotów i przy pomocy zewnętrznej tworzą de facto najemne lotnictwo szturmowe.

Wyzerowanie potencjału

Własne siły powietrzne Iraku są obecnie cieniem siebie sprzed pierwszej wojny w Zatoce Perskiej. W latach 80. podczas wyniszczającej wojny z Iranem irackie lotnictwo zostały rozbudowane do znacznych rozmiarów. W ZSRR i we Francji zakupiono nowoczesne maszyny, przy pomocy firm jugosłowiańskich i brytyjskich zbudowano wielkie oraz bardzo nowoczesne „superbazy” (np. trio H1, H2 i H3, umieszczone na bezludnej pustyni na zachodzie kraju), na których widok bielało oko „doradców” z ZSRR. Wszystko to zostało gwałtownie przerwane przez lotnictwo USA i sojuszników. W ciągu kilku pierwszych dni Operacji Pustynna Burza irackie siły powietrzne przestały istnieć. Większość samolotów zniszczono na ziemi, a ponad sto uciekło do niedawnego wroga – Iranu. Tam zostały internowane i nigdy ich nie zwrócono. Po wojnie obłożony sankcjami reżim Saddama Husseina nie miał możliwości odbudowy lotnictwa. Dzieła zniszczenia dopełniła inwazja w 2003 roku. Dyktator nakazał wówczas rozebrać i zakopać większość własnych samolotów.

Amerykanie formalnie rozwiązali lotnictwo i zaczęli je tworzyć od nowa w 2004 roku, nie pozwalając na służbę byłym oficerom powiązanym z reżimem. Proces rozbudowy przez cały okres okupacji szedł bardzo powoli. Do dzisiaj niewiele się zmieniło. Irackie lotnictwo ma jedynie symboliczne zdolności prowadzenia działań bojowych. Podstawą są lekkie cywilne Cessny zdolne przenieść po dwie rakiety powietrze-ziemia Hellfire oraz kilka zakupionych w trybie awaryjnym rosyjskich śmigłowców szturmowych Mi-35. Ich dokładna liczba nie jest znana. Od początku roku nawet sześć z nich miało zostać zestrzelonych lub ulec wypadkom. Równolegle trwają jednak przyśpieszone dostawy z Rosji uzupełniające straty, dzięki czemu kilka Mi-35 ma być stale gotowych do działania.

Tak wyglądał koniec irackiego lotnictwa. Mig-25 wygrzebany z piasku przez Amerykanów. Hussein chciał w ten sposób ukryć swoje samoloty, aby uniknąć ich zniszczenia w nalotachUSMC
Cessna AC-208 Combat Caravan. Iracka namiastka lotnictwaATK

Zakup z demobilu

Jak na zagrożenie ze strony ISIL, takie siły są wręcz dramatycznie nieadekwatne. W przyszłości sytuację mają poprawić dostawy 36 myśliwców F-16 (pierwszy jest gotowy, ale nadal nie ma dla nich przeszkolonych irackich pilotów) i kilkudziesięciu śmigłowców szturmowych Mi-28 oraz AH-64. Pełna realizacja dostaw zajmie jednak lata, a problem braku wsparcia z powietrza trzeba rozwiązać natychmiast. Postanowiono to uczynić dwutorowo. Po pierwsze Irak rozpoczął tworzenie de facto najemnego lotnictwa szturmowego. Pomagają w tym Rosjanie i Irańczycy. Postawiono na znany i sprawdzony radziecki samolot szturmowy Su-25. Jego główną zaletą jest to, że można go było otrzymać od ręki, nie wymaga skomplikowanej obsługi i jest bardzo odporne na główną broń radykałów, czyli karabiny i działka. Pięć maszyn zakupiono w Rosji. To stare i używane szturmowce, które najpewniej pamiętają czasy ZSRR. Nie wiadomo, kiedy dokładnie zawarto porozumienie o ich dostawie, ale prawdopodobnie nie wcześniej niż w połowie czerwca, kiedy sukcesy ISIL stały się oczywiste. Wybranie odpowiednich maszyn, szybki remont, przeglądy i dostarczenie ich do Iraku zajęło Rosjanom, zaledwie dwa tygodnie. Nawet ich nie pomalowano. Naniesiono jedynie bardzo prowizorycznie irackie flagi na ogonach.

Takie tempo jest niespotykane w normalnych zakupach samolotów, gdzie proces dostawy zajmuje lata. Oznacza to, że najprawdopodobniej po intensywnej kampanii przeciw ISIL rosyjskie Su-25 będą wymagały kolejnych remontów albo w ogóle zostaną odstawione do rezerwy ze względu na wyeksploatowanie. Siedem kolejnych maszyn w lepszym stanie dostarczyli Irańczycy. Paradoksalnie to Su-25, które w latach 80. zakupił Irak na potrzeby wojny właśnie z Iranem. W ręce niedawnego wroga trafiły uciekając przed Amerykanami podczas Pustynnej Burzy. Pomimo nalegań Bagdadu Irańczycy nigdy ich nie zwrócili i włączyli do swojego lotnictwa, które ze względu na sankcje samo ma problem z pozyskiwaniem maszyn. Nie jest jasne, czy teraz Iran postanowił oddać swoje Su-25 prawowitemu właścicielowi, czy tylko ich „użycza”. Na zdjęciach widać, że zamalowano im irańskie oznaczenia. Piloci wysiadający z maszyn nie mieli na kombinezonach wyraźnych dystynkcji.

"Ochotnicy" do walki z fanatykami

Oddzielnym zagadnieniem jest to, kto będzie pilotował 12 nowych-starych szturmowców. Iraccy piloci mieli ostatni raz szansę zasiąść za sterami w 2003 roku, przed inwazją USA. Ministerstwo obrony w Bagdadzie zapewnia, że w służbie są jeszcze ludzie, którzy potrafią latać Su-25. Jednak po ponad dekadzie przerwy na pewno wymagają ponownego przeszkolenia. Su-25 mają, natomiast wejść do akcji „w najbliższych dniach”. Wobec powyższego jest bardzo prawdopodobne, że przynajmniej cześć z nich będą pilotować najemnicy. Rosja zapewnia, że w ramach kontraktu z Irakiem, poza samymi samolotami, przyleciało jedynie kilkudziesięciu techników, którzy pomogą przygotować maszyny do lotów i przeszkolą w ich obsłudze Irakijczyków. Rosyjskie wojsko wykorzystuje Su-25 do dzisiaj i być może Irak skusi sowitymi gażami kilku przeszkolonych pilotów na wczesnej emeryturze. W przypadku maszyn irańskich sprawę komplikuje to, że nie wiadomo kto właściwie jest ich właścicielem. Jeśli nadal Iran, to prawdopodobnie za ich sterami pozostaną piloci z Gwardii Strażników Rewolucji. Nie ogłoszono jednak żadnych porozumień międzypaństwowych, na podstawie których irańskie wojsko miałoby operować w Iraku, a samoloty i piloci nie mają oznaczeń przynależności państwowej. De facto czyni to z nich najemników. Jeśli samoloty oddano Irakijczykom, to podobnie jak w przypadku maszyn rosyjskich skądś trzeba będzie wziąć pilotów, a nie ma ich w Iraku. Oznacza to najęcie Irańczyków bądź wschodnioeuropejskich „doradców”.

[object Object]
ONZ: w Iraku natrafiono na ponad 200 zbiorowych grobów ofiar ISReuters
wideo 2/20

Bomby od sąsiadów

Uzupełnieniem do tworzonego na gwałt najemnego lotnictwa szturmowego jest „bratnia” pomoc wojsk Iranu, Syrii i USA. Wszystkie te państwa są żywotnie zainteresowane wsparciem Iraku w walce z ISIL. Syria nie chce dopuścić do znaczącego wzrostu siły radykałów, bowiem działają oni też na jej terytorium. Iran liczy głównie na zdobywanie wpływów w Iraku oraz postrzega sytuację jako konflikt wyznaniowy, pomiędzy sunnitami w formie ISIL a szyitami sprawującymi rządy w Bagdadzie. Będąc teokracją (państwo wyznaniowe, rządzone przez duchownych) Iran przywiązuje dużą rolę do tego typu podziałów. USA natomiast nie chcą utracić swoich wpływów w Iraku, zdobytych kosztem tysięcy zabitych żołnierzy i miliardów dolarów. Upadek władz w Bagdadzie świadczyłoby dobitnie o fiasku liczącej ponad dekadę polityki Waszyngtonu w tym kraju. Pierwsi nad Irakiem najprawdopodobniej pojawili się Amerykanie. 18 czerwca poinformowano o rozpoczęciu lotów rozpoznawczych przy pomocy samolotów F/A-18 startujących z lotniskowca USS George H.W. Bush, oraz dronów. Amerykanie najpewniej uważnie śledzą z powietrza ISIL, udzielając irackiemu wojsku informacji o postępach radykałów, oraz zbierają dane na temat potencjalnych celów do nalotów. Na wszelki wypadek, gdyby Barack Obama podjął decyzję o bardziej zdecydowanym działaniu. W ostatnim tygodniu czerwca do Bagdadu wysłano także śmigłowce szturmowe AH-64 Apache, które wraz z dronami mają służyć ochronie dyplomatów USA. 21 czerwca pojawiły się informacje o „ciężkich nalotach” przeprowadzonych przez niezidentyfikowane samoloty w mieście Bajdżi, gdzie toczyły się wówczas ciężkie walki o dużą rafinerię. Świadkowie twierdzą, że na niebie było wyraźnie widać samoloty odrzutowe, które zrzuciły silne bomby. Irak nie ma ani odrzutowców, ani innych maszyn zdolnych przenieść ciężkie uzbrojenie. Natychmiast uznano, że było to lotnictwo Iranu, choć brak na to bezpośrednich dowodów. Bajdżi leży około 300 kilometrów od najbliższej bazy irańskiego lotnictwa, czyli jest w jego zasięgu. Syryjczycy uderzyli kilka dni później, 24 czerwca. Tym razem niezidentyfikowane odrzutowce pojawiły się nad miastem Al Qaim, tuż przy granicy z Syrią. Zbombardowano pozycje ISIL, które zajęło tamtejsze przejście graniczne kilka dni wcześniej. Trzy dni później premier Iraku Nouri al-Maliki przyznał, że syryjskie lotnictwo bombardowało w pobliżu Al Qaim, ale zapewnił, że bomby spadły na terytorium Syrii. Dodał, że nie prosił o żadną pomoc syryjskiego lotnictwa, choć naloty na ISIL przynoszą korzyść "tak Syrii, jak i Irakowi".

Bagdad bez pełnej kontroli

Nagłe pojawienie się sił powietrznych tylu krajów nad Irakiem nie zostało oficjalnie usankcjonowane porozumieniami międzyrządowymi o pomocy wojskowej. Władze w Bagdadzie mogą nie chcieć pokazywać wszem i wobec swojej słabości prosząc o wsparcie lotnicze z sąsiednich państw. Skrytość może być też spowodowana tym, że mający nadal dużo do powiedzenia w Iraku Amerykanie nie są w dobrych stosunkach tak z Iranem, jak i Syrią. Jest również możliwe, że część obcych nalotów w ogóle nie była skoordynowana z Irakijczykami. Irackie wojsko nie ma uzbrojenia pozwalającego na kontrolę własnego nieba, wobec czego można na nie bezkarnie wtargnąć.

Nie ma informacji, aby naloty zza granicy się powtórzyły w ostatnich tygodniach. Być może miały za zadanie wspomóc Irakijczyków w krytycznym momencie. Naprędce stworzony dywizjon Su-25 ma wejść do akcji "w najbliższych dniach", co znacząco wzmocni siłę ognia irackiego wojska. Pojawiły się nawet nieoficjalne doniesienia, że pierwsze ataki Su-25 miały miejsce w piątek w okolicy Tikritu.

Autor: Maciej Kucharczyk//gak-kwoj / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: US Navy

Tagi:
Raporty: