Skoro krótka wojna i szybka zmiana władzy w Kijowie nie udały się Rosjanom, teraz mogą stosować terror albo prowadzić wojnę na wyniszczenie Ukrainy. Oba scenariusze oznaczają ataki na obiekty cywilne, które mają sprawić, że niezadowolone społeczeństwo zacznie naciskać na władze w Kijowie - przewiduje generał Mieczysław Cieniuch, były szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. W rozmowie z tvn24.pl wyjaśnia też, dlaczego Rosjanie nie mają szans na okrążenie Kijowa.
Ukraina od czterech tygodni broni się przed inwazją Rosji. Wojska agresora atakują cele wojskowe i cywilne. Wciąż jednak nie są w stanie zdobyć ani nawet otoczyć Kijowa. W ostatnich dniach widać, że Rosjanie nie czynią znaczących postępów terytorialnych. Nie musi to jednak oznaczać, że ofensywa Rosjan się załamała. - Cele Rosji pozostają bez zmian, zmieniają się natomiast metody - wskazuje emerytowany czterogwiazdkowy generał Mieczysław Cieniuch, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, czyli najważniejszy polski oficer w latach 2010-13.
W rozmowie z tvn24.pl generał podkreśla, że nie ma wątpliwości, że Rosjanie na początku chcieli przeprowadzić szybką operację, której głównym celem była zmiana władzy w Ukrainie i doprowadzenie do powołania rządu przyjaznego Rosji. Najeźdźcy działali przy tym na podstawie doświadczeń z Krymu, Donbasu i Gruzji. - Wydawało im się, że ogromna siła armii rosyjskiej, przede wszystkim liczebna, sparaliżuje obrońców i agresor będzie robił, co dla niego najbardziej wygodne. A najbardziej wygodne jest oczywiście wjechać kolumną do miasta, podnieść rosyjską flagę na głównym maszcie i ogłosić, że teraz to jest Rosja - wylicza generał.
Z głównego celu w postaci zmiany ukraińskiego rządu wynikał wybór kierunku kijowskiego jako głównego obiektu natarcia. - Obecnie na kierunku kijowskim jest najmniejszy postęp i sytuacja najtrudniejsza dla Rosjan, a najbardziej wygodna dla strony ukraińskiej - mówi Cieniuch po czterech tygodniach walk.
Dodaje, że Kijów jest za duży, by siły rosyjskie - w sytuacji, gdy Ukraińcy nie uciekli, tylko się bronią - były w stanie go zdobyć. - W zgrupowaniu na kierunku kijowskim Rosjanie mają nie więcej niż 50 tysięcy żołnierzy. Tymczasem żeby okrążyć miasto, musiałaby zostać utworzona linia licząca około 300 kilometrów. W takiej sytuacji taka liczba żołnierzy to zdecydowanie za mało - tłumaczy były szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam