Absurdalne rozporządzenie NFZ zmieniło życie inwalidów w koszmar. Nawet przykuci do łóżek są zmuszeni osobiście kupować cewniki i pieluchy.
W czerwcu szef NFZ Piotr Gryza wydał rozporządzenie nakazując osobom niepełnosprawnym stawiać się z receptą osobiście po wózki inwalidzkie, protezy nóg i rąk, aparaty słuchowe, cewniki, worki zastępujące pęcherz i pampersy, które refunduje NFZ. Obostrzenie dotyczy 5 mln osób.
- Chcieliśmy postawić tamę nadużyciom finansowym – broni się rzecznik Funduszu Edyta Grabowska-Woźniak.
Jako argument przywołuje przypadek kupowania pieluchomajtek na recepty wystawione na osoby, które już nie żyły. Innych przykładów nadużyć nie zna.
Nowy przepis sprawił, że wielu chorych – jak alarmują sprzedawcy ze sklepów medycznych w całym kraju – przychodzi po odbiór sprzętu ledwo trzymając się na nogach.
Ale NFZ nie widzi żadnego problemu: po protezę, albo kulę może przecież przyjechać opiekun, krewny lub sąsiad. Trzeba spełnić jeden warunek: pokazać zaświadczenie lekarskie potwierdzające, że sam chory nie jest w stanie przyjść do sklepu. Jednak zdobycie takiego dokumentu wiąże się z wizytą opiekunów w przychodni lub szpitalu. W przypadku mieszkańców wsi i miasteczek to wielogodzinna wyprawa do miasta i dodatkowe koszty.
Teoretycznie sam przewlekle chory mógłby wystawić upoważnienie. Ale właściciele sklepów medycznych nie chcą tych oświadczeń przyjmować. Boją się, że zwykłą kartę papieru z odręcznym podpisem urzędnik NFZ zakwestionuje. Wówczas właściciel nie dostanie refundacji i będzie musiał dołożyć z własnej kieszeni.
Wprowadzony przez NFZ przepis jest precedensem na skalę europejską. Według Adama Bodnara z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka sprawą powinien się zająć rzecznik praw obywatelskich. Niewykluczone bowiem, że Fundusz naruszył konstytucyjne prawa obywateli.
Źródło: Polska
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu