"Zestaw przymiotników bez konkretów", "expose bis, do tego o dwa lata spóźnione" - SLD i PiS nie zostawiają suchej nitki na planie premiera. Koalicjant wypowiada się bardzo ostrożnie. - To początek kampanii wyborczej - stwierdził Janusz Piechociński (PSL).
Na prezentacji planu premiera nie było ministra gospodarki Waldemara Pawlaka. PSL reprezentowali Marek Sawicki, Czesław Siekierski i Janusz Piechociński. Ten ostatni przyznał, że ludowcy o planach koalicjanta dowiedzieli się "jakby przy okazji" i w ostatecznej formie poznali go na samej prezentacji. W rozmowie z tvn24.pl stwierdził, że wczorajsza konferencja premiera, na której ogłosił decyzję o nie kandydowaniu w wyborach prezydenckich, rozpoczęła oficjalnie wyborczą rywalizację - także w koalicji.
Zaczęła się kampania
I dodał: - Wczoraj zaczęło się bezpośrednie starcie. Liderzy koalicji będą bardziej akcentować tożsamość, własne programy, bo będą zabiegać o wyborców. I tak traktujemy dzisiejszą konferencję - stwierdził. Zapewnił jednocześnie, że wyborcza rywalizacja nie zaszkodzi rządowej współpracy.
PSL, jak dodał, wkrótce także zaprezentuje swój program, prezentując kandydata bądź kandydatkę na prezydenta i będzie się on nieco różnił od planów PO.
PiS: i nic
Wiceprzewodnicząca sejmowej komisji finansów Aleksandra Natalli-Świat (PiS) uważa, że przedstawiony w piątek rządowy Plan Rozwoju i Konsolidacji Finansów 2010-2011 to kolejny dokument, w którym niewiele jest konkretów, a bardzo dużo słów o "pogłębieniu, poszerzeniu, polepszeniu".
- Na pewno możemy się spodziewać po PO, że po jednej konferencji prasowej nastąpi kolejna i po jednym Planie, nastąpi drugi Plan - powiedziała w Sejmie dziennikarzom Natalli-Świat. Przypomniała, że w połowie 2009 roku rząd przygotował pakiet antykryzysowy, który miał wesprzeć 60 tys. przedsiębiorstw. - I co? I nic - mówiła.
Jej zdaniem piątkowe wystąpienie Tuska miało formę kolejnego expose. - Był to "zestaw przymiotników", który ma zachęcić Polaków, by nie rozliczali rządu z tego, co zrobił, ale by czekali kolejny rok, dwa lata na efekty - oceniła.
"Bardzo interesujący spektakl"
Był to "zestaw przymiotników", który ma zachęcić Polaków, by nie rozliczali rządu z tego, co zrobił, ale by czekali kolejny rok, dwa lata na efekty Aleksandra Natalli-Świat
Szmajdziński zwrócił uwagę, że ministrowie pochodzący z PSL zdystansowali się wobec tego planu, czego dowodem ma być nieobecność na Politechnice wicepremiera Waldemara Pawlaka. - To pokazuje, że jest to autorski projekt Donalda Tuska z koreferatami ministra Jacka Rostowskiego i ministra Michała Boniego - ocenił.
Plan stworzenia realnych szans
Innego zdania jest Bronisław Komorowski. Marszałek Sejmu uważa, że jest to plan stworzenia realnych szans na dokonanie przyśpieszenia cywilizacyjnego i modernizacji kraju.
- Do tego są potrzebne narzędzia prawne, a także czysto polityczne. To właśnie stąd decyzja premiera o aktywności w realnej, najważniejszej władzy jaką skupia w wyniku zapisów konstytucyjnych premier - dodał Komorowski.
Co zaprezentował premier
To był bardzo interesujący spektakl z elementami konferencji naukowej, na dużym poziomie ogólności. Wyglądało to tak, jakby wczoraj zakończyła się kampania Donalda Tuska i teraz przedstawia on plan rządzenia, spóźniony o dwa lata Jerzy Szmajdziński
Jak dodał, w kwestii długu publicznego, nasz kraj dobrze wypada na tle unijnej czołówki. Donald Tusk zapowiedział, że wydatki publiczne będą rosły najwyżej o wskaźnik inflacji powiększony o 1 procent. Jak wyjaśnił, "przyjęcie tej reguły finansowej wymaga ustawy, jeśli chcemy z niej uczynić obligo ustawowe dla tego i przyszłych rządów".
"Moment zwrotny"
Premier zaznaczył, że obecna ekipa rządząca będzie postępować zgodnie z tą regułą - czyli maksimum 1 procent plus inflacja dla wydatków niesztywnych, które nie wynikają z innych zobowiązań ustawowych.
Według Donalda Tuska, Polska znajduje się obecnie w momencie zwrotnym w pościgu za światową czołówką. Szef rządu wyjaśnił, że podjął decyzję o rezygnacji z udziału w wyborach prezydenckich, by skupić się na naprawie finansów i walce o dynamiczną gospodarkę.
Źródło: TVN24, tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, PAP