Jak zdobyć wypowiedź gwiazdy? Porozmawiać z prezydentem Stanów Zjednoczonych i zamówić pizzę do Belwederu? To wiedza zarezerwowana do tej pory tylko dla wybranych. Już niedługo to się zmieni. Wszystko za sprawą reportera "Faktów" TVN Macieja Mazura. Dziennikarz w książce pt. "Anegdoty dziennikarskie" zdradza niektóre, często zabawne kulisy pracy swojej i swoich kolegów.
Maciej Mazur na co dzień w "Faktach" opisuje absurdy polskiej rzeczywistości. Z humorem, inteligentnie. Tym razem jednak "na warsztat" wziął kolegów po fachu.
W najnowszej książce opowiada najdziwniejsze, najśmieszniejsze i często najbardziej absurdalne historie z pracy dziennikarzy i z życia mediów. Opisuje, jak Waldemar Pawlak zamówił kiedyś kawę, zdradza, jak porozmawiać z prezydentem Stanów Zjednoczonych oraz przed kim i dlaczego Aleksander Kwaśniewski uciekał przez okno po drabinie.
A to dopiero początek. Przy okazji na jaw wychodzi, kim jest słynny Rurek. Więcej na stronie "Faktów" TVN. Premiera książki już 23 października. A to próbka:
Poland Ok?
To chyba najczęściej opowiadana anegdota dziennikarska. Ile ma już wersji! Nie zmienia się główny bohater: Wojciech Nomejko, reporter polityczny telewizyjnej „Panoramy”. Zmieniają się za to lata, zmieniają się miejsca – raz jest to Kraków, raz Warszawa, raz sejm, raz Starówka. Zmienia się też drugi z bohaterów – prezydent Stanów Zjednoczonych. Raz jest nim George Bush, innym razem Bill Clinton. Nie zmienia się natomiast wywiad, jakiego Nomejce miał udzielić ów prezydent. Wywiad jest dosyć krótki, przytoczę go w całości:
– Mister President, Poland OK? – pyta Nomejko.
– OK! – odpowiada prezydent. Koniec wywiadu.
Opowieść zweryfikowałem u głównego bohatera i niech od teraz będzie to wersja obowiązująca. Wywiad powstał w 1994 roku, podczas pierwszej wizyty Billa Clintona w Polsce. Nie w Krakowie, tylko w Warszawie, nie w sejmie, tylko na Starówce. Konkretnie to przed pomnikiem Małego Powstańca. Na miejsce ma przyjechać prezydent, złożyć kwiaty i wygłosić może króciutkie przemówienie okolicznościowe. Pierwszy przyjeżdża jednak redaktor Nomejko. Z ekipą, acz bez akredytacji. Pakuje się do wydzielonego taśmą na trawie sektora dla operatorów i fotoreporterów, w dodatku do części, z której jest lepszy widok i która oczywiście przygotowana jest dla dziennikarzy amerykańskich.
Ale Nomejce nikt nie będzie w kaszę dmuchał. Wszedł i zejść nie zamierza, chociaż organizatorzy z ambasady USA od uprzejmych próśb zaczynają powoli przechodzić w stronę gróźb i zdecydowanie już zapomnieli o amerykańskiej zasadzie keep smiling. Za chwilę pojawi się Clinton. Wyruszył już z hotelu Marriott. Za jego limuzyną ciągnie się kolumna, w jednym z autobusów jadą akredytowani dziennikarze. Podczas takich wizyt niby mają lepiej, ale nie zawsze. Niby są cały czas w sercu wydarzeń i blisko VIP-a, ale to jednak VIP wszędzie jest pierwszy i muszą go gonić. Chwilowo więc przewagę ma nieakredytowany Nomejko. O ile nie da się zepchnąć z podwyższenia. Nie daje się. Zwłaszcza że oto podjeżdża pan prezydent. Otwierają się drzwi limuzyny, krótkie powitanie, idzie przed pomnik. Zajechali też akredytowani dziennikarze, już łapią sprzęt, już biegną na podest. Ale tu czeka przecież silna ekipa „Panoramy”, zaraz będzie to Panorama Racławicka i skandal dyplomatyczny…
Ochrona trzyma naszych zuchów na dystans, Clinton się zbliża. Ściska kolejne ręce, przechodzi obok kojca reporterów, Nomejko wychyla się zza ochroniarzy i krzyczy swoim potężnym głosem:
– Mister President!!!
A Mister President? Jak twierdzi Nomejko: nic. Przeszedł obok, złożył kwiaty, ukłonił się i odjechał. To skąd się wzięło „Poland OK”? No właśnie. Dobre pytanie. Albo te słowa jednak w tym zamieszaniu i przepychance padły, albo rzucił je ktoś z widzów, albo złe języki zazdrośników postanowiły redaktora ośmieszyć (nawiasem mówiąc, sam Nomejko chwali się też nieco dłuższym wywiadem z Hillary Clinton przeprowadzonym podczas tej wizyty). W każdym razie okrzyk przykleił się do Nomejki na tyle, że kilka lat później postanowił sam do niego nawiązać. Był z wizytą w Kosowie, gdzie polskich żołnierzy tradycyjnie odwiedzał minister obrony. Przygotowując relację, redaktor skończył ją stwierdzeniem brzmiącym mniej więcej tak: „i kiedy zapytamy miejscowych, co sądzą o polskich żołnierzach, najczęściej usłyszymy: Poland OK!”.
Autor: mn/jk / Źródło: tvn24.pl, Fakty TVN