- Jestem pewny, że nie były to przypadkowe błędy - tak o zaniedbaniach śledczych mówi ojciec zamordowanego w 2001 r. Krzysztofa Olewnika. Postanowił, że za wszelką cenę dotrze do prawdy. "Rzeczpospolita" opublikowała długą listę błędów popełnionych w śledztwie ws. uprowadzenia.
Do porwania Krzysztofa Olewnika, 27-letniego syna przedsiębiorcy branży mięsnej z Drobina pod Płockiem (Mazowieckie) doszło w nocy z 26 na 27 października 2001 roku. Wkrótce sprawcy zażądali okupu. Kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną. W lipcu 2003 r. okup - 300 tys. euro - przekazano porywaczom. Jednak uprowadzony nie został uwolniony. Jak się okazało miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy, został zamordowany.
W poniedziałek zapadły wyroki w tej sprawie. Na kary od jednego roku do dożywotniego pozbawienia wolności płocki sąd skazał 11 oskarżonych. Kary dożywocia sąd wymierzył Sławomirowi Kościukowi i Robertowi Pazikowi, dwóm oskarżonym o zabójstwo Olewnika.
Długa lista błędów
Tymczasem w sprawie tej toczy się jeszcze odrębne postępowanie, dotyczące sposobu prowadzenia śledztwa przez inne prokuratury, zanim sprawa trafiła do olsztyńskich śledczych. "Rzeczpospolita" dotarła do białej księgi błędów, jakich dopuszczono się w dochodzeniu dotyczącym uprowadzenia Olewnika. Gdyby ich nie popełniono, chłopak mógłby żyć. Listę sporządzili olsztyńscy prokuratorzy, którzy w połowie 2006 r. przejęli postępowanie i rozwikłali to najbardziej tajemnicze porwanie ostatnich lat.
Błędy popełniono już na początku - nie zabezpieczono śladów biologicznych. Policja nie rejestrowała też telefonicznych rozmów, jakie porywacze prowadzili z rodziną chłopaka ws. okupu za jego uwolnienie. Poza tym w 2003 r. do akt sprawy trafił anonim, który nie został zweryfikowany, a jak się później okazało, zawierał nazwiska osób zamieszanych w przestępstwo. Innym niedopatrzeniem śledczych jest sprawa okupu, którego przekazanie nie było w żaden sposób monitorowane, a banknotów nie oznaczono. Nazwiska sprawców porwania i zabójstwa często pojawiały się w śledztwie, jednak - jak argumentowali śledczy - nie było wystarczających dowodów ich winy.
Również niewyjaśnionym dotąd zdarzeniem jest zaginięcie w czerwcu 2004 roku 16 tomów akt śledztwa. Dokumenty skradziono w Warszawie wraz z samochodem funkcjonariuszy z wydziału kryminalnego radomskiej komendy wojewódzkiej. Policjantom postawiono zarzuty, ale później postępowanie umorzono.
Ojciec ofiary szuka zleceniodawców zbrodni
- Za dużo tu zbiegów okoliczności - uważa Włodzimierz Olewnik, ojciec ofiary. Stawia sobie za cel doprowadzić do ukarania winnych nieprawidłowości i zleceniodawców zbrodni. Jest przekonany, że lista tych, którzy maczali ręce w porwaniu nie kończy się na skazanych bandytach. Olewnik podejrzewa, że w sprawę zamieszani są wysocy rangą funkcjonariusze policji lub politycy.
Źródło: Rzeczpospolita, PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24