Policjanci, strażacy, pogranicznicy i strażnicy więzienni przyjechali na - jak podają - największą w historii polskich służb mundurowych demonstrację. Pod okna Pałacu Prezydenckiego i Kancelarii Prezesa Rady Ministrów przyprowadziły ich postulaty natychmiastowej poprawy płac i warunków pracy. Protestujący złożyli petycje do prezydenta i premiera. Oficjalnych danych na temat liczebności manifestacji Komenda Stołeczna Policji nie podaje. Nieoficjalnie, według organizatorów, swoje niezadowolenie na ulicach Warszawy demonstrowało 20 tysięcy osób. Jak podkreślali, chcieli przestrzec rząd i "całe społeczeństwo przed realnym zagrożeniem".
Manifestacja służb to kulminacyjny moment akcji protestacyjnej, która rozpoczęła się w lipcu w największej formacji mundurowej, czyli policji. Do akcji policyjnego związku zawodowego niedługo po rozpoczęciu akcji dołączyły inne formacje: straż pożarna, straż graniczna, służba więzienna, a nawet inspektorzy transportu drogowego.
"Upomnieć się o przywrócenie godności służby"
Manifestacja rozpoczęła się w samo południe na placu Zamkowym.
Uczestnicy przeszli Krakowskim Przedmieściem w kierunku Pałacu Prezydenckiego, gdzie przedstawiciele Federacji Związków Zawodowych Służb Mundurowych złożyli petycję do prezydenta.
W petycji, której tekst odczytano, wskazano, że przedstawiciele Federacji Związków Zawodowych Służb Mundurowych przyszli przed Pałac Prezydencki, aby prosić Andrzeja Dudę o wsparcie dla realizacji swoich postulatów przedłożonych rządowi wiosną tego roku.
"Przyszliśmy tu, aby zwrócić uwagę na swą trudną sytuację i przypomnieć panu, że jako prezydent wszystkich Polaków jest pan również naszym prezydentem. Mamy więc prawo, a nawet obowiązek, by upomnieć się o przywrócenie godności służby" - przekazali.
Stamtąd protestujący funkcjonariusze przeszli Nowym Światem do placu Na Rozdrożu, skąd delegacja związkowców udała się przed Kancelarię Prezesa Rady Ministrów, by złożyć petycję skierowaną do premiera Mateusza Morawieckiego.
"Postulaty służb mundurowych nie są ani wygórowane, ani uwikłane politycznie, są absolutnym minimum. Propozycje MSWiA są niewystarczające" - oceniono w petycji. Dodano jednocześnie, że "widok tysięcy funkcjonariuszy przybywających osobiście do premiera, by wręczyć petycję, nie należy do codzienności".
"Ostrzec przed realnym zagrożeniem"
"Na taśmie, którą zwykle wygradza się tereny objęte jakimś zagrożeniem, policjanci zamieścili ostrzeżenie 'bezpieczeństwo grozi zawaleniem'. Panie premierze, przychodzimy tu dzisiaj tak licznie, żeby zademonstrować, że to hasło nie jest elementem happeningu podnoszącego atrakcyjności pobytu w Warszawie kilkudziesięciu tysięcy funkcjonariuszy, ale po to, by przestrzec pana rząd i całe społeczeństwo przed realnym zagrożeniem" - wskazano w piśmie.
Zaznaczono również, że "spustoszenie w szeregach funkcjonariuszy jest faktem niezaprzeczalnym" i ma związek z niskimi uposażeniami i "rozmontowanym systemem emerytalnym". Jak podkreślili autorzy dokumentu, kwestia bezpieczeństwa była i jest filarem sprawnie funkcjonującego państwa.
W ich ocenie "sytuacja panująca obecnie w policji, państwowej straży pożarnej, straży granicznej i służbie więziennej dalece od tych standardów odbiega".
"Nie boimy się bandytów, ale boimy się sprawdzić stan własnego konta"
W trakcie protestu służb mundurowych na warszawskich ulicach często słychać było syreny i wuwuzele. Część funkcjonariuszy miała na sobie mundury, część kamizelki odblaskowe. Widać było flagi z emblematami poszczególnych służb. Kilku protestujących niosło trumnę z napisem "policja". Na transparentach hasła, między innymi "Premierze nie przeginaj pały". Na autobusie widniał napis: "Dziwne to czasy, kiedy nie boimy się bandytów, demonstrantów, przemytników, ognia i wody, ale boimy się sprawdzić stan własnego konta".
Przewodniczący Federacji Związków Zawodowych Służb Mundurowych oraz NSZZ Policjantów Rafał Jankowski poinformował zebranych na placu Zamkowym, że w manifestacji uczestniczy około 20 tysięcy osób.
- Nie przyjechaliśmy tutaj, żeby zwiedzić piękną Warszawę. Nie przyjechaliśmy też tutaj, żeby protestować przeciwko rządowi czy ministrowi. To nie jest protest przeciwko komuś. To jest oznaka naszej determinacji. I pokaz tego, co naprawdę dzieje się w służbach mundurowych, które odpowiedzialne są za bezpieczeństwo wewnętrzne państwa - mówił. Ocenił, że zebranych jest "tylko 20 tysięcy, bo funkcjonariusze to odpowiedzialni ludzie i w większości są dziś na służbie".
Zaskoczenie po ankiecie
Wspólny postulat dotyczy podwyżki już od stycznia 2019 roku. - Walczymy o 650 złotych. Tak aby nasza podwyżka była porównywalna z tą, którą otrzymali wcześniej funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa czy żołnierze - deklarowali policyjni związkowcy.
W ostatniej turze negocjacji, dwa tygodnie temu, rząd zaproponował mundurowym podwyżkę 550 złotych. Wydawało się, że nawet frakcja "jastrzębi" w policyjnym związku jest zadowolona z propozycji ministra spraw wewnętrznych i administracji Joachima Brudzińskiego. Jednak sami policjanci odrzucili tę propozycję jako niewystarczającą.
- W kierownictwie związków było pełne zaskoczenie, gdy w ankiecie wzięło udział 30 tysięcy osób, z których 90 procent opowiedziało się za kontynuacją protestu - mówiły nasze źródła w policyjnych związkach.
Podwyżka 650 złotych
Mimo że policjanci chcą podwyżki o 650 złotych, a rząd proponuje 550 złotych, to kością niezgody wcale nie jest różnica 100 złotych, a znacznie wyższa.
Funkcjonariusze na mocy ustawy o modernizacji mieli już wcześniej zagwarantowaną podwyżkę w wysokości 250 złotych i tej nie uwzględniają w swoich postulatach. Rząd z kolei zaproponował im 550 złotych, ale wliczając w to gwarantowane 250 złotych i 300 złotych dodatkowych środków. Policjanci chcą zaś 650 złotych oprócz obiecanych i gwarantowanych ustawą 250 złotych.
Polscy policjanci w zdecydowanej większości - 72,1 procent (stan na czerwiec 2018 roku) - pracują na grupach uposażenia od 1 do 5. Wśród tych pięciu grup najwyższe wynagrodzenie otrzymują policjanci zaszeregowani do grupy 5 - średnia miesięczna pensja wynosi w niej 3865 złotych netto.
Płatne nadgodziny
Policjanci chcą także, by rząd zaczął im płacić za przepracowane nadgodziny już od 1 stycznia 2019 roku. Ostatnia oferta ministra spraw wewnętrznych i administracji mówiła o rozpoczęciu wypłacania gotówki za nadgodziny od lipca przyszłego roku.
Strażacy, którym jako jedynej formacji płaci się nadgodziny, chcą, by stawka wynosiła 100 procent, a nie jak dziś - 60 procent.
Pełnopłatne zwolnienie
Mundurowi chcą także powrotu do przywileju pełnopłatnego zwolnienia chorobowego, jak to miało miejsce jeszcze przed 2013 rokiem. Resort spraw wewnętrznych i administracji zgodził się na ten postulat częściowo: taki przywilej odzyskać mieliby wyłącznie pracujący "na pierwszej linii", czyli strażacy gaszący pożary, policjanci pracujący na ulicach jako mundurowi i operacyjni funkcjonariusze, a nie ci pracujący za biurkami. Jednak związki - i sami funkcjonariusze - chcą, aby przywilej objął wszystkich.
Zmiany emerytalne
Resort spraw wewnętrznych zgodził się na jeden z głównych postulatów dotyczący likwidacji bariery wieku 55 lat, po którym wypłacona zostanie pierwsza emerytura. Dziś prawa emerytalne mundurowi nabywają po 25 latach służby, ale pierwszy przelew emerytury otrzymają dopiero po 55. urodzinach. W praktyce oznacza to 35 lat służby.
Mundurowi jednak chcą więcej - na przykład tego, aby wliczać lata przepracowane w innych zawodach do wysługi emerytalnej.
Wakaty i frustracja
To główne postulaty, z którymi do stolicy przyjechali dziś przedstawiciele formacji mundurowych. Ale ich frustracja wynika również z sytuacji, w której znalazła się cała policja. Z jednej strony przez ostatnie trzy lata odeszły ze służby tysiące policjantów, z drugiej policja ma problem z werbowaniem kandydatów. W efekcie na posterunkach, komisariatach i komendach nie ma kto pracować, więc na pozostałych w służbie spadają dodatkowe obowiązki.
Jak niedawno ustalił portal tvn24.pl, niemal pełną wysługę emerytalną ma 17 tysięcy policjantów. Oni już teraz mogą - w każdej chwili - złożyć raport o przejście na emeryturę. Doprowadziłoby to do tego, że nie miałby kto pilnować polskich ulic.
"Funkcjonariusze mają prawo do manifestowania"
We wtorek szef MSWiA Joachim Brudziński pytany w "Sygnałach Dnia" o manifestację funkcjonariuszy służb mundurowych, odparł: - Funkcjonariusze, liderzy związków służb mundurowych, jak każdy obywatel Rzeczpospolitej, jeśli mają taką potrzebę manifestacji czy wrażenia swojego protestu, mają do tego święte, niezbywalne prawo i nie zamierzamy ich za to w żaden sposób ani piętnować, ani krytykować.
Brudziński ocenił, że państwo musi czuć się w potrzebie i konieczności dbania o funkcjonariuszy, także w aspekcie emerytalnym i socjalnym, żeby ci ludzie, "udając się na tę służbę, mieli takie przekonanie, że gdyby, nie daj Boże, coś złego się stało, to państwo za nimi będzie stało". - Ja to po raz kolejny powtórzę - moją rolą dzisiaj, jako szefa MSWiA, jest stać murem za funkcjonariuszami tam, gdzie są narażone ich interesy, ich godność, ich dobre imię - mówił.
Które z postulatów możliwe do spełnienia?
Szef MSWiA dopytywany, co z postulatów mundurowych jest możliwe do spełnienia, zwrócił uwagę, że co najmniej dwa z tych postulatów są "postulatami, które położyłem na stole w trakcie rozmów ze stroną społeczną".
Wskazał tu na obniżenie granicy wieku, w którym funkcjonariusze mogliby przechodzić na emeryturę. Natomiast odnosząc się do postulatu podniesienia pensji o 650 złotych, Brudziński powiedział, że ten postulat "właściwie został spełniony". Przypomniał, że w ramach funduszu programu modernizacyjnego polskiej policji od 1 stycznia zagwarantowano już podwyżkę o 310 złotych.
- Ja na stole położyłem 250 złotych od 1 lipca, co dałoby w styczniu 2020 roku już dochód funkcjonariuszowi na poziomie właśnie tych 650 złotych więcej niż w styczniu 2018 roku - mówił.
Szef MSWiA dodał, że postulat 100 procent płatnych nadgodzin, to "też jest oferta, którą położył na stole". - Są to propozycje, które mają wybiegać w przyszłość (...) tak, aby ta służba była atrakcyjna dla przyszłych funkcjonariuszy - zaznaczył.
Minister zwrócił ponadto uwagę, że funkcjonariusz w styczniu 2019 roku będzie zarabiał, w stosunku do dochodów, jakie uzyskiwał w 2015 roku, prawie 1000 złotych więcej. - Jeżeli się porozumiemy i wejdzie ta podwyżka od lipca 2019 roku, to wtedy będzie zarabiał 1100 złotych więcej - mówił Brudziński.
Zaznaczył, iż podwyżką o 250 złotych nie mówi, że "zamykamy temat". - Zaproponowałem stronie społecznej: siądźmy do rozmów, wypracujemy kolejne podwyżki - mówił.
Autor: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl) / Źródło: tvn24.pl, PAP, Sygnały Dnia