Lubię myśleć o naszej muzyce jako o optymistycznej, dającej nadzieję. To, co jest piękne w ludziach, to nasza niesamowita zdolność do współpracy i robienia dobrych rzeczy razem. Potrafimy współpracować, potrafimy tworzyć rzeczy, które są dobre i chcę, żeby ludzie to czuli - mówi w rozmowie z tvn24.pl Harry z zespołu Superorganism.
Superorganism, zespół łączący indie-pop, electro-pop, synth-pop z art popem, powstał zaledwie dwa lata temu. W jego skład wchodzi aż osiem osób z różnych zakątków świata - Wielkiej Brytanii, Nowej Zelandii, Australii, Korei Południowej i Japonii.
W marcu 2018 roku wydali swój debiutancki album, który nazwali po prostu "Superorganism". Jeszcze przed jego premierą, pojawiły się single grupy połączone z viralowymi klipami, które zrobiły furorę w mediach społecznościowych.
Ich muzyka jest niczym uosobienie internetu - pełna odniesień do memów, kolorowa i różnorodna. Ze sceny zarażają pozytywną energią.
Koncert podczas OFF Festival 2019 był ich drugim polskim występem. W zeszłym roku zagrali podczas gdyńskiego Open'era.
Z Harrym (Christopherem Youngiem), B, Tucanem (Timothym "Timem" Shannem) podczas OFF Festivalu rozmawiała Martyna Nowosielska-Krassowska, tvn24.pl.
Martyna Nowosielska-Krassowska: Słyszałam, że poznaliście się przez internet, między innymi przez wysyłanie sobie nawzajem zabawnych obrazków i memów. Jakie są wasze ulubione?
Harry: Nie wiem, nie przywiązuję do tego aż tak dużej uwagi.
Tucan: Trudne pytanie. Ostatnio jest przesyt, jest ich tak dużo, że się w tym pogubiłem. To szaleństwo.
B: Jednym z naszych ulubionych zajęć jest śledzenie w mediach społecznościowych celebrytów i dyskutowanie o tym.
Harry: Znasz Breta Michaelsa (amerykański muzyk i wokalista - red.) z Poison i ich "Every Rose Has It’s Thorn"? Kocham go obserwować. Bardzo lubię jego muzykę, ale przede wszystkim jest taką dziwaczną postacią.
Tucan: A ten instagram, na którym są te rzeczy powiązane z metalem?
Harry: Catatonic Youths.
Tucan: Catatonic Youths! Wrzucają wszystkie te zespoły nu-metalowe z lat dziewięćdziesiątych, robiące z siebie idiotów. To jest niesamowite.
Jak wyglądała praca nad waszym debiutanckim albumem, skoro minęło dużo czasu, zanim spotkaliście się twarzą w twarz?
Harry: My akurat się znaliśmy osobiście, mieszkaliśmy w tym samym domu, kiedy nagrywaliśmy album, ale na przykład Soul mieszkał w Sydney, a Orono była w Stanach Zjednoczonych. Po prostu wysyłaliśmy sobie pliki. Pracowaliśmy w programie Logic. Bardzo łatwo było przesyłać sobie pliki z sesji nagraniowych i na nich budować.
Tucan: Mieszkaliśmy w tym samym domu, ale wciąż wysyłaliśmy sobie pliki.
B: To wszystkim pasowało - nieważne, czy byliśmy w tym samym miejscu, czy w różnych krajach. Nie robiło to żadnej różnicy.
Nie potrzebowaliście więc żadnej wspólnej burzy mózgów?
Harry: To i tak dzieje się jakoś naturalnie. Po prostu rozmawialiśmy o różnych sprawach. Mieliśmy różne grupowe czaty, na których gadaliśmy ze sobą, dzieliliśmy się muzyką i innymi rzeczami, mieliśmy na siebie nawzajem wpływ. Nie usiedliśmy razem i nie napisaliśmy manifestu, jak The Clash. To nie było tak jak w dawnych, punkowych czasach. Raczej mówiliśmy sobie: hej, tu są różne fajne rzeczy, którymi się jaramy, jakieś ciekawostki o wielorybach czy o czymkolwiek, a tu jest taka piosenka, którą lubi Tucan, obczajcie to.
B: Jedną z rzeczy, która była ważna w tym całym procesie była współtworzona playlista, którą nadal mamy. Jest bardzo, bardzo długa. To był dla nas dobry sposób komunikacji, pokazywania sobie co nas inspiruje.
Co jest na tej playliście?
Harry: Jakieś pięć godzin muzyki.
Tucan: Pop, muzyka psychodeliczna, wszystkie rodzaje.
B: Indie rock.
Tucan: Tak, to też. Mamy zróżnicowany gust.
Czytałam, że w pewnym momencie wszyscy wprowadziliście się do jednego domu w Anglii. Wciąż mieszkacie razem?
B: Nie, nastąpił pewien postęp.
Tucan: Jakieś dwa miesiące temu była przeprowadzka, trochę się rozdzieliliśmy.
B: Część z nas wciąż mieszka razem, część mieszka znowu w innych krajach, na przykład, Orono podróżuje między Londynem, Japonią i Stanami. Tak czy inaczej, mamy nowy dom, którym jesteśmy bardzo podekscytowani. Jest dużo ładniejszy niż poprzedni. Dobrze jest też mieszkać w nieco mniejszej grupie.
Tucan: Zdecydowanie.
Nie jest tak tłoczno.
Harry: To miało sens na początku, było bardzo funkcjonalne. Wydaje mi się jednak, że wiele osób nadaje naszemu wspólnemu domowi romantyczny charakter, myśli o tym jako o czymś, czym nie było. To był po prostu mały dom w Londynie, w którym wszyscy byliśmy ściśnięci.
Tucan: Wielu imigrantów razem w jednym domu.
B: Nie było w tym nic efektownego.
Jak studenci?
Wszyscy: Tak, tak, dokładnie.
B: Nowy dom jest dużo ładniejszy. Jest bardzo dobrze.
Tucan: Jest bardzo przytulnie, przyjemnie.
Ale rozumiem, że ta przeprowadzka nie wpłynęła za bardzo na waszą pracę. Jak wspomnieliście, nawet mieszkając w jednym domu po prostu wysyłaliście sobie pliki?
Harry: Debiutancki album skończyliśmy, zanim wszyscy zamieszkaliśmy w Londynie, Soul był wciąż w Australii. Przeprowadzka nie zmieniła więc naszego procesu twórczego. Było po prostu łatwiej ćwiczyć, aby grać na żywo, przygotować wspólny występ.
Pracujecie też kreatywnie w trakcie trasy?
Tucan: Próbujemy. Ale jest ciężko, trudno jest znaleźć czas. Jednak cały czas wpadamy na jakieś pomysły i coś robimy.
B: Wydaje mi się, że trasy busem, dawały nam więcej szans do wspólnej pracy, bo ludzie zabierali ze sobą sprzęt do nagrywania, rozstawialiśmy go i nagrywaliśmy wokale. To była dobra zabawa.
Tucan: Jest też więcej czasu i pojawia się szansa, żeby się przespać. Kiedy gramy na festiwalach jest inaczej, trudniej, ponieważ mamy wiele porannych lotów.
W wasze teledyski wyglądają jakby były zainspirowane właśnie memami, internetem, tumblrem. Jak je tworzycie?
Tucan: Robert Strange jest jedyną osobą w naszym zespole, która zajmuje się stroną wizualną. Robi tylko to. Współpracujemy z nim, tworzymy moodboardy, dzielimy się pomysłami i łączymy to ze sobą, wybierając różne elementy, które są w naszym życiu połączone z muzyką.
Harry: Robert wybiera trochę z tych rozpaczliwych rzeczy, które mu podrzucamy i nadaje temu strukturę, żeby to nie były zupełnie przypadkowe miksy obrazów. Potem tworzy storyboardy, wraca z tym do nas, robimy burzę mózgów, sprawdzamy, co może wypaść dobrze, co nam nie pasuje i na koniec tworzy wideo. Ogólnie mówiąc, jest to wymiana między nim a resztą zespołu. Ale koniec końców, to jest jego praca i całe uznanie należy się jemu. Konsultuje się z resztą zespołu w sprawie kierunku, w jakim to ma iść, ale nie jesteśmy zaangażowani w montaż klipu. To jego domena. Angażujemy się jedynie od strony kreatywnej.
B: Wydaje mi się też, osoba, która napisała daną piosenkę ma jednocześnie wpływ na jej wymiar wizualny, ponieważ Robert czerpie z tematów piosenek. Ciekawie jest obserwować, jak ktoś interpretuje dany utwór. Strange oprócz klipów zajmuje się też naszymi wizualizacjami na koncertach.
Harry: Powiedziałbym, że to dwie strony medalu. W przypadku piosenki "Everybody Wants To Be Famous" wideo daje więcej kontekstu. Część ludzi, kiedy słyszy ten utwór w oderwaniu od kontekstu, myśli, że to krytyka współczesnego społeczeństwa, inni dostrzegają w nim humor. W teledysku świetne jest to, że daje piosence kontekst. To nie miała być po prostu krytyczna piosenka.
Sądzicie więc, że to istotne, aby ludzie oprócz słuchania oglądali również klipy?
Wszyscy: Tak.
Tucan: To część tego wszystkiego.
Harry: Superorganism - jako całość - to raczej szerszy projekt artystyczny niż wyłącznie muzyczny. Wszystko, co robimy poza muzyką - teledyski, wizualizacje, też powstaje w zespole. Superorganism to szeroki projekt multimedialny.
Wasz album debiutancki był wielkim sukcesem. Miałam wrażenie, że wasze klipy i muzykę widzę wszędzie. Miało to jakiś wpływ na wasze życie?
Harry: I tak, i nie. Na pewno zmieniło się to, że jesteśmy bardziej doświadczeni. Podróżowaliśmy po całym świecie. Żyjemy teraz w bardziej nieortodoksyjnym stylu. Kiedy wydaliśmy singiel "Something For Your M.I.N.D.", pracowałem od 9.00 do 17.00 od poniedziałku do piątku. Teraz jestem zupełnie poza tym. Wracam do Londynu o dziwacznych porach, mając jet lag i próbuję spotkać się z przyjaciółmi, którzy mówią mi "stary, pracuję od 9.00 do 17.00 od poniedziałku do piątku", a ja im na to "ale jaki właściwie dziś dzień, nie chcecie iść do pubu?", a oni odpowiadają "jest 3:00 nad ranem we wtorek, koleś". W tym sensie moje życie się zmieniło, ale nie sądzę, że osobowość kogokolwiek z nas zmieniła się dramatycznie.
B: Zdecydowanie jesteśmy bardziej doświadczeni.
Tucan: Większość z nas chciała robić coś takiego od dawna, więc satysfakcjonującym jest patrzenie, jak nasze dotychczasowe starania się zwracają.
A co chcecie, żeby ludzie czuli, kiedy słuchają waszej muzyki?
Tucan: Nie sądzę, że mamy coś ustalonego, jesteśmy otwarci na interpretacje. Różni ludzie podchodzili do nas po koncertach i mówili nam, jak ta muzyka ich poruszyła w konkretny sposób. Był na przykład koleś, którego dom zalało w powodzi, jego życie było ciężkie i smutne, a na naszym koncercie opowiedział nam, jak album "Superorganism" pomógł mu przez to przejść. Po prostu wow. Nigdy nie wyobrażaliśmy sobie czegoś takiego.
Wasza muzyka jest bardzo pozytywna.
Harry: Lubię myśleć o niej jako o optymistycznej, dającej nadzieję. Wydaje mi się, że wszyscy skłaniają się ku pewnej formie nihilizmu, który jest bardzo pobłażliwy i pesymistyczny. Wszyscy zdają się myśleć, że świat jest popieprzony, dzieje się coraz gorzej, bo jest brexit, Trump, zmiany klimatyczne. A my nie chcemy siać defetyzmu. Bardzo nie lubię takiej postawy u ludzi. To, co jest piękne w ludziach, to nasza niesamowita zdolność do współpracy i robienia dobrych rzeczy razem. Na każdą złą rzecz, przypada milion tych dobrych. Po II wojnie światowej nastał pokój, który trwa od 70 lat Europie. Możesz być po pesymistycznej albo optymistycznej stronie. Nie powiedziałbym, że Superorganism jest tylko pozytywny. Niektóre nasze piosenki przedstawiają pewne mroczniejsze aspekty natury ludzkiej, ale ostatecznie mamy optymistyczne nastawienie. Potrafimy się zebrać, potrafimy współpracować, potrafimy tworzyć rzeczy, które są dobre i chcę, żeby ludzie to czuli. Dzieciaki podchodzą do nas i mówią "miałem deprechę, a wy pomogliście mi z tego wyjść, teraz myślę bardziej pozytywnie o przyszłości niż wcześniej". To niesamowite. Taki właśnie chcę mieć wpływ na ludzi, bo pamiętam, jak miałem 15 lat i czułem się zupełnie zmieszany w związku z tym, w jakim stanie jest świat i przyszłość, a muzyka pomogła mi z tym, więc chcę tak samo pomóc innym.
Jedna z moich przyjaciółek powiedziała, że bardzo czeka na wasz występ, bo będzie na nim dużo pozytywnej energii, której teraz potrzebuje.
B: Super! Mam nadzieję, że się wytańczy!
Autor: Martyna Nowosielska-Krassowska / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Jordan Hughes