Do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej trafiła pierwsza sprawa wiborowa skierowana przez Sąd Okręgowy w Częstochowie. Co to oznacza dla kredytobiorców? - Jeśli wyrok TSUE będzie wskazywał na możliwość unieważnienia umów kredytów PLN + WIBOR, to należy spodziewać się fali dziesiątek tysięcy pozwów konsumentów upominających się o swoje prawa przed sądami w całym kraju - odpowiada w rozmowie z biznesową redakcją tvn24.pl Robert Górski, radca prawny.
Decyzja Sądu Okręgowego w Częstochowie, a później wyrok TSUE może mieć wpływ na sytuację kredytobiorców mających kredyt w złotówkach. Jest to pierwsza sprawa dotycząca WIBORU, która trafiła do europejskiej instytucji. WIBOR to wskaźnik, który określa wysokość oprocentowania pożyczek pomiędzy bankami komercyjnymi na polskim rynku. Ma wpływ na raty kredytu, głównie hipotecznego.
W rozmowie z biznesową redakcją tvn24.pl Radosław Górski, radca prawny z Kancelarii Prawnej Radosław Górski i Wspólnicy komentuje, że "była to tylko kwestia czasu, bo w toku jest już na pewno więcej niż tysiąc spraw dotyczących kredytów złotówkowych w Polsce. Pojawiają się wątpliwości, które rozstrzygnąć powinien TSUE".
Wątpliwości kredytobiorców wobec wskaźników
Przypominamy, że podobne wątpliwości były w przypadku kredytów frankowych. - Wyrok TSUE zapadły w 2019 roku w sprawie Państwa Dziubak C-260/18 wywarł największy wpływ na kształtujące się wówczas orzecznictwo w sprawach polskich frankowiczów. Pierwsze założone w sądach sprawy wygrywały banki, które lekceważąco podchodziły do problematyki nieuczciwych zapisów w umowach kredytowych powiązanych z klauzulą franka szwajcarskiego - tłumaczył rok temu dla tvn24.pl radca prawny Wojciech Bochenek z kancelarii Bochenek, Ciesielski i Wspólnicy.
Według analiz jego kancelarii, liczba zapadłych wyroków sądowych w sprawach frankowych w I kwartale 2024 r. wzrosła do co najmniej 4,3 tys., co oznacza, że sądy wydały o ok. 12 proc. więcej wyroków niż rok wcześniej. Wśród wyroków korzystnych 97 proc. stanowią orzeczenia stwierdzające nieważność umowy kredytowej. W 3 proc. spraw sądy orzekły utrzymanie umowy w mocy z jednoczesnym wyeliminowaniem z jej treści zapisów nieuczciwych tzw. odfrankowienie.
Kwestie "złotówkowiczów" w TSUE
Kontaktujemy się z rzecznikiem prasowym, sędzią Dominikiem Bogaczem, który informuje nas, że "Sąd Okręgowy w Częstochowie postanowieniem z dnia 31 maja 2024 r. w sprawie sygn. akt I C 1226/23 na podstawie art. 267 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej zwrócił się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej o udzielenie odpowiedzi na pytania, czy art. 1 ust. 2 dyrektywy Rady 93/13/EWG z dnia 5 kwietnia 1993 r. w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich należy interpretować w ten sposób, że pozwala on na badanie postanowień umownych dotyczących zmiennego oprocentowania w oparciu o wskaźnik referencyjny WIBOR".
Decyzję Sądu Okręgowego w Częstochowie Robert Górski ocenia jako dobry krok, bo "TSUE jest instytucją niezależną, nie podlega żadnym wpływom ze strony polskich władz, sektora bankowego czy różnych instytucji w Polsce, które w tej chwili twierdzą, że kredyty złotówkowe nie budzą wątpliwości i wobec tego nie powinno się kwestionować ich zgodności z prawem".
Wyjaśnia nam, że z analiz jego kancelarii wynika, że w przypadku zdecydowanej większości wszystkich umów kredytów złotówkowych zawartych jeszcze przed 2017 rokiem, banki nie realizowały ciążącego na nich obowiązku informacyjnego dotyczącego skali ryzyka związanego z zawarciem umów kredytów złotówkowych.
- Nie przedstawiano konsumentom symulacji spłaty kredytu opartych o założenie, że zmieni się WIBOR. Nie informowano również o danych historycznych dotyczących WIBORu oraz o wątpliwościach, co do sposobu jego wyznaczania. Wiele banków, które oferują kredyty złotówkowe w Polsce równocześnie uczestniczy w wyznaczaniu wartości wskaźnika WIBOR, od którego zależą ich zyski. Konsumenci jednak o tym nie wiedzieli. Tych informacji zabrakło w umowach - zaznacza radca prawny.
Stwierdza, że w umowach kredytów zawartych po 2017 roku nie jest lepiej. W większości przypadków pojawiają się podobne wątpliwości, mimo że w przypadku tych umów obowiązek informacyjny był realizowany w dużo większym stopniu niż wcześniej.
Uważa, że mechanizm związany z WIBOREM to nie jedyny problem umów kredytów w złotym. Mówi, że w niektórych starszych umowach oprocentowanie jest na przykład uzależnione od decyzji zarządu banku. Wskazuje, że niektóre umowy przewidują zmianę oprocentowania jedynie w przypadku gdy wskaźnik referencyjny wzrośnie lub spadnie co najmniej w określonym w umowie zakresie.
- Umowy często zawierają również tak zwane klauzule dolnego progu przewidujące, że oprocentowanie nie może spaść poniżej określonego poziomu. W wielu umowach nadal występuje znane z kredytów "frankowych" ubezpieczenie niskiego wkładu własnego - podaje przykłady Radosław Górski.
Z relacji jego klientów wynika, że produkty bankowe w zdecydowanej większości przypadków były sprzedawane jako kredyty bezpieczne. Wskazywano na stabilność WIBOR-u. Zaznacza w rozmowie z tvn24.pl, że to nie jest zgodne z prawdą, bo przecież historycznie, w 2000 roku, WIBOR potrafił dojść do blisko 20 proc..
- Jeżeli podczas rozmów poprzedzających zawarcie umów pojawiały się informacje o ryzyku, o ile w ogóle ten temat był wywoływany, to przekonywano konsumentów, o tym, że WIBOR będzie się wahał jedynie w niewielkim stopniu. Przeważnie tłumaczono to tym, że gospodarka Polski jest stabilna, jesteśmy w Unii Europejskiej i że się rozwijamy. Wobec tego nie należy spodziewać się istotnych zmian - przypomina.
Pokazuje, że ten schemat znamy z kredytów frankowych, kiedy mówiono kredytobiorcom, że kurs franka jest stabilny. Nie był.
- Tak sprzedawano kredyty złotówkowe kiedyś, i tak robi się to dalej, do dzisiaj. Przede wszystkim dlatego, że zarówno bankom, jak i tak zwanym doradcom klienta oraz pośrednikom kredytowym po prostu opłaca się masowo sprzedawać produkty i nie budzić wątpliwości po stronie kredytobiorcy, które mogłyby odwieźć konsumenta od zawarcia umowy kredytu - zauważa.
Jak tłumaczy, konsument zawiera więc umowę kredytu w przekonaniu, że jego umowa jest bezpieczna. - Doradca uzyskuje prowizję od wolumenu sprzedaży, pośrednik kredytowy zarabia prowizję na pośrednictwie, a bank sprzedaje kredyt i czerpie z tego tytułu korzyści. Wszystkim to się opłaca do czasu zmiany oprocentowania. Ale w razie niekorzystnych zmian oprocentowania umowy skonstruowane są w taki sposób, że na takiej zmianie traci tylko konsument. Im większa rata odsetkowa, tym zaś większy zysk banków - wyjaśnia radca prawny.
System prowizyjny w bankach. "To konflikt interesów"
Radosław Górski jest przekonany, że w większości przypadków wynagrodzenie prowizyjne powoduje, że osoba, która zarabia na prowizji, koncentruje się na tym, żeby uzyskać tę prowizję i wobec tego upraszcza pewne komunikaty, albo w ogóle ich nie przekazuje po to, aby mieć dodatkowe korzyści. - To konflikt interesów - ocenia.
- Konsument z reguły nie do końca rozumie na czym polega cały mechanizm kredytu złotówkowego. Oczekuje jasnej informacji od doradcy, czy to jest dla niego dobry kredyt. Działa w zaufaniu do swojego banku, a musi powinien wiedzieć, że wszystkie umowy tak zostały skonstruowane, że w razie podwyżki WIBORU, wszystkie konsekwencje ponosi kredytobiorca - podkreśla.
Zauważa, że różnica między aktualną sytuacją kredytobiorców złotówkowych, a tych, którzy zawarli umowę kredytów przed 2017 rokiem polega jednak na tym, że w tej chwili banki muszą informować o ryzyku. - Wcześniej takiego obowiązku nie było i wobec tego te kredyty złotówkowe sprzedawano podobnie jak dawniej frankowe, praktycznie bez żadnych albo jedynie ze szczątkowymi informacjami o ryzyku - mówi.
Co dalej? "Fale dziesiątek tysięcy pozwów"
Górski uczula jednocześnie, że jeżeli wyrok TSUE, którego spodziewać się możemy w 2025 roku, będzie korzystny dla konsumentów, to automatycznie nie oznaczać będzie, że będziemy mieć do czynienia z nieważnością czy wadliwością wszystkich kredytów złotówkowych.
Zaznacza, że w każdym przypadku sąd będzie analizował czy obowiązki informacyjne zostały zrealizowane. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej odpowie również na pytanie o to, w jaki sposób banki muszą realizować obowiązek informacyjny w przypadku kredytów złotówkowych.
- Jeśli wyrok TSUE będzie wskazywał na możliwość unieważnienia umów kredytów PLN + WIBOR albo chociaż na możliwość wyeliminowania z tych umów oprocentowania opartego na WIBORZE, to należy spodziewać się fali dziesiątek tysięcy pozwów konsumentów upominających się o swoje prawa przed sądami w całym kraju - zakłada podkreślając, że są to jednak pierwsze pytania do TSUE w sprawie kredytów złotówkowych i spodziewa się, że ten temat będzie jeszcze wracał do trybunału.
W uzasadnieniu wniosku prejudycjalnego sądu w Częstochowie sędzia zbadał kwestie ustalania wskaźnika WIBOR. - Uważam, że lekceważące głosy ze strony sektora bankowego do tej sprawy są bezpodstawne. Sędzia zwrócił uwagę Trybunałowi na to, że banki nie informowały o tym, iż mają wpływ na wyznaczanie WIBOR-u. Pytania sędziego obejmują więc również potencjalną wadliwość wyznaczania wskaźnika WIBOR w Polsce - wskazuje.
- Zgodnie z moją wiedzą, żaden z banków nie informuje konsumentów, a przynajmniej nie informował do czasu zadania tych pytań do TSUE, że ma wpływ na wartość wskaźnika WIBOR, od którego zależy przecież zysk kredytodawcy. Mamy do czynienia z ewidentnym konfliktem interesów, bo bank zarabia na stawce WIBOR i równocześnie wpływa na wartość WIBOR-u - opisuje.
"W interesie banków jest utrzymywać WIBOR na jak najwyższym poziomie"
W naszej rozmowie radca prawny wyjaśnia, że przepisy dotyczące WIBOR-u mówią o tym, że wskaźnik ten ma być wyznaczany w oparciu o realnie zawarte transakcje, ale jeżeli ich nie ma, to w drodze wyjątku można zadeklarować wartość transakcji po to, żeby wyznaczyć WIBOR.
- W Polsce ten wyjątek stał się zasadą i w związku z tym, że nie ma zbyt dużo zawartych transakcji. WIBOR jest wyznaczany przeważnie w oparciu o deklaracje banków co do wysokości oprocentowania transakcji, którą byłyby one gotowe zawrzeć. Wskaźnik WIBOR jest więc wyznaczany w oparciu o deklaracje banków, które następnie na jego podstawie czerpią zyski z tytułu odsetek - zauważa.
Ocenia, że "mamy tu więc do czynienia z ewidentnym konfliktem interesów, bo przecież jest oczywistym, że w interesie banków jest utrzymywać WIBOR na jak najwyższym poziomie".
- Banki dysponując nieograniczonym budżetem i posługując się zapleczem prawnym tak interpretują przepisy, żeby to było dla nich korzystne. Równocześnie instytucje, które powinny w Polsce czuwać nad tym, jak ten WIBOR jest wyznaczany, właściwie w tej chwili stoją murem za bankami. Chodzi o UKNF, ale również o UOKiK, który uważa, że kredyty złotowe i mechanizm wyznaczenia WIBOR-u są zgodne z prawem i nie budzą wątpliwości - podaje.
Według Radosława Górskiego problem polega na tym, że wątpliwości istnieją, ale są lekceważone zarówno przez sektor bankowy, "co jest w ich interesie oczywiście, ale również przez instytucje, które powinny chronić wszystkich uczestników rynku, w tym również konsumentów".
Ruina sektora bankowego i katastrofa w gospodarce?
Obecnie sytuacja złotówkowiczów jest więc podobna do sytuacji frankowiczów z lat 2008-2014.
- "Złotówkowicze", podobnie jak dawniej "frankowicze", nie mają bowiem żadnego wsparcia ze strony instytucji, które mają chronić ich interesy. Banki starają się wmówić opinii publicznej, że problem kredytów PLN+WIBOR nie istnieje, umowy są zgodne z prawem, a za zamieszanie dotyczące kredytów złotówkowych odpowiadają prawnicy reprezentujący konsumentów. Podobne zdanie mają również instytucje zajmujące się ochroną konsumentów - opisuje sytuację radca prawny.
Jak dodaje, równocześnie jednak banki wskazują na negatywne konsekwencje podważania umów kredytów PLN+WIBOR.
- Taka narracja banków budzi moje wątpliwości, bo skoro zdaniem UOKIKU, UKNF, władz i sektora bankowego rzekomo umowy kredytów PLN+WIBOR nie budzą absolutnie żadnych wątpliwości, to po co zastanawiać się nad negatywnymi konsekwencjami wydania wyroku korzystnego dla konsumentów? - zastanawia się.
- Ostrzeżenia dotyczące tego, że "złotówkowicze" upominając się o swoje pieniądze doprowadzą do ruiny sektor bankowy, a gospodarkę do katastrofy, dla TSUE nie będą miały żadnego znaczenia. Dorobek orzeczniczy dotyczący kredytów frankowych w dużym stopniu daje się przełożyć na kredyty złotówkowe. Złotówkowicze mają większą świadomość co do swoich uprawnień i z pewnością będą pozywać banki - kończy Górski.
Chcesz podzielić się ważnym tematem? Skontaktuj się z autorką tekstu: joanna.rubin@wbd.com
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock