Nie do końca chciałem iść do zwykłej pracy i zaprzepaścić szansę na spełnienie marzenia - mówi w rozmowie z TVN24 Biznes Bartosz Ostałowski, kierowca rajdowy, który pobił rekord Guinnessa w najszybszym drifcie w samochodzie prowadzonym bez użycia rąk. Za to Ola Mirecka w liście motywacyjnym napisała, że budowanie z klocków Lego to jej ulubiona zabawa z dzieciństwa i dlatego aplikowała po studiach na stanowisko projektanta zestawów. Czasem pasja przekłada się na pracę marzeń. Oto takie historie.
O rynku pracy dla młodych ludzi mówi się różnie się: że pracują za grosze, że zaczynają od najniższych stanowisk, że trudno jest im od razu zdobyć pracę swoich marzeń. Jednak naszą rozmowę Wojciech Przybylski, specjalista do spraw influencer marketingu, twórca internetowy, zaczyna od tego, że w Polsce influencerzy, którzy najczęściej są pasjonatami jakiejś dziedziny, są w stanie zarabiać duże pieniądze na kontraktach reklamowych. - Dziesiątki milionów złotych idą na współpracę z influencerami. Powstają nowe zawody wokół influencer marketingu - wyjaśnia.
Z wielu rankingów związanych z rynkiem pracy wynika, że młodzież za najbardziej atrakcyjne zawody uznaje: youtuberów, instagramerów i tiktokerów. Młodzi marzą o karierze influencera, czyli o tym, aby prowadzić swoje profile w mediach społecznościowych i mieć wpływ na swoich obserwujących.
Szkolny przedmiot: jak zostać vlogerem
Wojciech Przybylski mówi, że influencerzy i marki nie chwalą się publicznie wysokościami kontraktów i nie ma w tej branży stałej kwoty wynikającej na przykład z ilości obserwatorów profilu. Jak zbudowany jest więc ten biznes? - Za twórcami internetowymi stoją rodzice, ktoś bliski jest menedżerem, operatorem, montażystą i to jest praca na pełen etat. Dba się o podpisywanie umów z markami, moderowanie odpowiedzi w kanałach społecznościowych, pomaga się kręcić materiały wideo, robi się za kierowcę - wymienia Wojciech Przybylski - A wtedy często dochody pozwalają zapewnić całej rodzinie pełne utrzymanie, bez innych źródeł dochodu z klasycznej pracy na etat - wyjaśnia.
Zwraca uwagę, że jest to już bardzo duży rynek pracy, bo firmy zaczęły dywersyfikować swoje budżety reklamowe i przechodzą z mediów tradycyjnych do internetu. - Jeden post Cristiano Ronaldo w mediach społecznościowych wyceniany jest na 1,7 miliona funtów brytyjskich, czyli w przeliczeniu 9 milionów złotych - podaje przykład.
W związku z popularnością zawodu influencera, w szkołach średnich prowadzone są zajęcia, podczas których uczniom pomaga się nim zostać. Nie oznacza to, że droga do sukcesu jest łatwa. - Na każde założone kilkaset kont, których celem jest zrobienie kariery influencera, na koniec zostaje co najwyżej jeden twórca, któremu udaje się przebić i podjąć współpracę z markami lub monetyzować odsłony swojej twórczości - przestrzega Przybylski.
W jego ocenie to bardzo ciężka praca, w której sukces nie przychodzi od razu. Tłumaczy, że jest to proces wieloletni, a twórca internetowy zawsze jest w pracy. - Nawet na pozornym wyjeździe wakacyjnym tworzy kontent, bo algorytmy serwisów społecznościowych nie lubią przerw w publikacji i obniżają zasięgi. Jak ktoś ma 15 czy 16 lat, to często udaje mu się przebić i być dostrzeżonym dopiero w wieku 18-20 lat, cały czas regularnie publikując materiały - zaznacza.
Według niego influencer to zawód, w którym trzeba zachować bardzo dużą dyscyplinę w zarządzaniu swoim czasem, ale i środkami finansowymi. Ważna też jest odporność psychiczna, bo twórcy internetowi spotykają się bardzo często z hejtem, który zdaniem Przybylskiego, wynika przede wszystkim z niezrozumienia ich pracy, a często z zawiści i zazdrości. - Jeśli widzimy film, który trwa piętnaście sekund czy zdjęcie w mediach społecznościowych, to zakładamy, że przygotowanie materiału trwało też kilka sekund - opowiada.
Tymczasem za całym procesem stoi często praca kilkuosobowego zespołu, która korzysta z profesjonalnego sprzętu, dodatkowego oświetlenia, studia czy pomieszczeń do nagrań, co gwarantuje wysoką jakość materiału. Przybylski wylicza, że koszty wynoszą od kilkuset do kilku tysięcy złotych.
- Najczęściej influencer jest pasjonatem, ale są też takie osoby, które postanawiają śledzić trendy i próbują wejść w rynek z tym, co aktualnie wydaje się być modne uważając, że to chwyci. Nierzadko te próby są nieudane, bo brakuje naturalności, szczerości, spontaniczności. Dla szerokiego odbiorcy są po prostu niewiarygodni i widać w nich ukierunkowanie na szybki zysk. W sieci są tysiące kont, w różnych serwisach społecznościowych, ale ci którym udaje się zdobyć szczyt influencerskiej piramidy, to jednostki, które zbudowały prawdziwą i oddaną społeczność - podsumowuje.
Poziom adrenaliny drastycznie się podnosi
Bartosz Ostałowski, driftingowy wicemistrz Polski w klasie PRO2, rekordzista Guinnessa w najszybszym drifcie w samochodzie prowadzonym stopą (Ostałowski w wieku 20 lat stracił obie ręce), mówi w rozmowie z TVN24 Biznes, że mógłby pracować jako inżynier, ale "nie do końca chciał iść do zwykłej pracy i zaprzepaścić szansę na spełnienie marzenia".
- Magicznym momentem była dla mnie próba ustanowienia Rekordu Guinnessa. Na kilometrowej prostej startowej rozpędziłem samochód do 277 km/h, by ułamek sekundy później zaciągnąć hamulec ręczny, zainicjować poślizg i przez strefę pomiarową przemknąć ze średnią prędkością 231,66 km/h. W takiej sytuacji poziom adrenaliny drastycznie się podnosi - wspomina.
Na pytanie, z czym wiąże się zawód sportowca, odpowiada, że najczęściej widzimy sportowców na podium, kiedy wygrali, ale warto też pomyśleć o tym, co jest niewidoczne na pierwszy rzut oka, czyli m.in. planowanie, determinacja, treningi, rehabilitacja czy praca z zespołem, bo dużą uwagę trzeba przyłożyć do planowania scenariusza i kalendarza na cały rok. - Wszystko kręci się wokół kalendarza startów. W naszym przypadku są to Driftingowe Mistrzostwa Polski. Ważne są też imprezy towarzyszące, jak targi motoryzacyjne czy imprezy sponsorskie. Stałym elementem naszej pracy jest także poszukiwanie sponsorów - zdradza.
- Gdy zaczynałem przygodę z motorsportem, miałem 25 lat. Samodzielnie budowałem relacje z partnerami biznesowymi, założyłem działalność gospodarczą, prowadziłem księgowość, zajmowałem się też swoimi kanałami w mediach społecznościowych. Wszystko robiłem sam, a do tego trenowałem - podkreśla, dodając, że zawodnicy mają bardzo dużo wydatków, treningi są kosztowne i budżet determinuje to, ile mogą przeznaczyć na nie czasu. - Najlepiej, aby można było wsiąść do samochodu raz na tydzień, ale były takie lata, gdzie nawet raz w miesiącu nie byłem w stanie trenować - wspomina.
Ile ten sport kosztuje? Ostałowski wylicza, że od 300 tysięcy do 5 milionów złotych na sezon w przypadku startów profesjonalnych, w wyścigach GT3. - Rozstrzał jest bardzo duży, wszystko zależy od tego jak bardzo nasz samochód jest zaawansowany i jakiej rangi imprezy chcemy odwiedzać - wyjaśnia.
Bartosz Ostałowski zapewnia, że "pasja, która łączy się z pracą, sprawia, że jesteśmy szczęśliwi i czasami nie czujemy, że pracujemy, łatwiej nam znieść niedogodności". - Chętnie rozwijamy to, co kochamy - mówi.
- Niejednokrotnie pracowałem po czternaście godzin dziennie, szedłem spać, bo już naprawdę trzeba było odpocząć, a i tak chciałem zrobić coś jeszcze. Zależało mi na tym, aby moje działania nabrały jakiejś skali - zaznacza, dodając, że marzył o tym, aby jak najczęściej stawać na najwyższym stopniu podium.
- Miałem zdecydowanie trudniej, bo rywalizowałem na równych zasadach ze sprawnymi sportowcami. Nie ma w motorsporcie czegoś takiego jak na przykład parazawody. Mimo to chciałem robić coś na przekór, iść pod prąd. Sukcesy, które pojawiały się na mojej drodze dodawały mi skrzydeł. Znajdowałem nowe sposoby, jak zmodyfikować samochód, aby był bardziej dopasowany do moich potrzeb. Z czasem zatrudniłem pierwszych mechaników, zespół i to mnie napędzało pozytywnie - opisuje.
Zdradza jednak, że był moment, kiedy chciał się poddać. - Myślałem, że tego nie udźwignę, że ten sport się za szybko rozwija i coraz więcej wymagań przede mną stawia, a ja nie nadążałem za zmianami i trudniej było mi zmniejszyć dystans do pełnosprawnych kierowców - opowiada.
- Sporą zmianę dało to, że po latach dużych własnych inwestycji w ten sport, zacząłem podchodzić do niego już nie tylko jak do pasji, ale też biznesowo. Nie da się funkcjonować na podstawie samej pasji, bo trzeba opłacić rachunki, a ludziom wypłacić pensje za ich pracę - podkreśla.
Bywają tacy, którzy całe życie spędzili, bawiąc się klockami
W liście motywacyjnym do najpopularniejszego producenta klocków Ola Mirecka napisała, że Lego to jej ulubiona zabawa z dzieciństwa i że wszystkie rzeczy, które projektuje, zawierają w sobie jakiś pierwiastek zabawy oraz próbę widzenia świata ciągle od nowa.
- W projektowaniu zestawów klocków ważne jest, abyśmy wchodzili w mentalność dziecka, w tryb zabawy. Ważna jest też wyobraźnia, umiejętność obserwowania zjawisk z dnia codziennego, bo dzieci wykorzystują je w zabawie i w ten sposób uczą się świata - wyjaśnia w rozmowie z TVN24 Biznes Ola Mirecka, pracująca w Danii projektantka zestawów klocków Lego. Z firmą związała się od razu po studiach w 2014 roku.
Zwraca uwagę dorosłych na to, że czasami marzenie o projektowaniu pojawia się u dzieci w wieku pięciu lat i warto za tym podążać. - Potem podczas dalszej edukacji w szkole pomocne byłoby zainteresowanie rysowaniem, konstruowaniem, geometrią. Istotne jest rozwijanie swoich kreatywnych umiejętności, zainteresowanie nowymi technologiami, no i nadal zabawa klockami - rekomenduje polecając też edukację na studiach takich jak wzornictwo przemysłowe na Akademii Sztuk Pięknych czy projektowanie produktu lub architekturę.
- Nie wszyscy projektanci zestawów klocków są wykwalifikowanymi projektantami. Bywają tacy, którzy po prostu całe życie spędzili bawiąc się klockami. I ten miks projektantów jest bardzo wartościowy. Oni wnoszą ugruntowaną wiedzę na temat klocków i pasję, która jest kluczowa w naszej pracy - zaznacza.
Ola Mirecka uważa, że misją projektanta jest tak zainspirować odbiorców, żeby nie tylko odtworzyli zestaw z instrukcji, ale żeby można było odegrać w nim różne historie i ostatecznie przebudować go na swój sposób. - Dobrze pokazywać, że elementy są wielofunkcyjne np. okrągły klocek raz może być użyty do zbudowania barierki, a innym razem jest puszką z napojem, a croissant może stać się częścią dekoracji architektonicznej na fasadzie budynku.
- Z jednej strony to jest solidna wiedza o konstrukcjach i wyobraźnia przestrzenna, zmysł estetyczny i artystyczny, umiejętność dobierania kolorów, rozwiązywanie problemów projektowych, a z drugiej niczym nieograniczona fantazja i determinacja w poszukiwaniu tematów tak, żeby za każdym razem zabawa klockami mogła wyglądać inaczej - mówi.
"Ludzie zmieniają zawody kilkukrotnie"
Dr Tomasz Gajderowicz z Uniwersytetu Warszawskiego i z Fundacji Naukowej Evidence Institute w rozmowie z TVN24 Biznes komentuje dzisiejszy rynek pracy. - Kiedyś, jak rozpoczynało się ścieżkę kariery, to ona była na całe życie. W tej chwili to się kompletnie zmieniło. Ludzie zmieniają zawody kilkukrotnie - zauważa.
Wskazuje, że pojawiają się też nowe zawody, do którego nie ma na rynku adekwatnego wykształcenia. - Jeśli chcemy być gotowi na wyzwania rynku pracy powinniśmy zatem nabywać umiejętności uczenia się, przekwalifikowania i zdobywania nowej wiedzy. Musimy przygotować młodzież do tego, aby potrafiła się elastycznie dopasować do zmieniającego się rynku pracy - stwierdza.
- Wbrew różnym trendom, dalej podstawą nowoczesnych zawodów w zielonej czy technologicznej gospodarce są podstawowe umiejętności: świetne umiejętności analityczne, czytanie ze zrozumieniem i wiedza o świecie. Dopiero one pozwalają nam myśleć krytycznie, rozwijać i elastycznie dopasowywać się do rynku pracy - wyjaśnia.
W jego ocenie wspieranie w zainteresowaniach jest jedną z lepszych rzeczy jakie rodzic może zrobić, ale ważne jednak, żeby zatroszczył się o rozwój kognitywny dziecka w zakresie twardych umiejętności i wiedzy. - Nie chodzi o wychowanie osoby, która może i jest w stanie robić świetnie, śmieszne filmiki na TikToku, ale właściwie ma tak nikłą wiedzę o otaczającym świecie i umiejętności kognitywne, że w pewnym momencie dojdzie do ściany rozwoju - podkreśla.
- Venus i Serena Williams od samego początku osiągnęły sukces sportowy i to na historycznym poziomie. Nigdy jednak nie zaniedbały edukacji i zawsze podkreślały, że rozwój wielostronny jest wartością w ich życiu. Dojrzałość i wiedzę łatwo usłyszeć w ich wypowiedziach - stwierdza.
Czytaj też: Ile naprawdę zarabiają programiści? "Zaczynałam od trzech tysięcy brutto na umowie o dzieło"
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Sutipond Somnam/Shutterstock