Kobieta zatrzymana w poniedziałek po starciach przez policję, po opuszczeniu komisariatu przedstawiła własną wersję wydarzeń. - Zostałam wciągnięta do radiowozu, kilkakrotnie uderzono mnie pałką policyjną. Ja nie zrobiłam nikomu krzywdy - zapewnia. - Jestem zdziwiony tymi słowami - odpowiada rzecznik policji.
W poniedziałek po Czarnym Proteście, część manifestantów z Placu Mickiewicza przeniosła się pod siedzibę PiS na ul. Św Marcin, gdzie kontynuowali protest. W pewnym momencie, w stronę policjantów poleciały petardy i kamienie. Doszło do starcia. Zaczęła się szamotanina między czołem protestu a policjantami. W ruch poszły policyjne pałki, chwilę później także gaz.
Wtedy doszło do zatrzymania trzech osób - dwóch mężczyzn w wieku 27 i 44 lat, oraz 34-letniej kobiety. Ta ostatnia w środę, na konferencji zwołanej pod siedzibą PiS, wytłumaczyła jak to zajście wyglądało z jej strony.
Zarzut za wykręcenie kciuka
- Stałam blisko policjantów z bannerem, zostałam szybko wciągnięta przez policjantów do radiowozu. Zostałam też uderzona kilkakrotnie pałką policyjną. Nie zrobiłam nikomu krzywdy (...) nikogo nie zaatakowałam - mówiła Małgorzata Ciernioch.
Dopytywana przez dziennikarzy o traktowanie jej przez policjantów powiedziała: - Cały czas byłam w przemoczonych ubraniach, byłam przyciskana do podłogi w radiowozie, przytrzymywana. Było nam zimno, odmawiano nam wody, zwracano się do nas w uwłaczający sposób.
Związana z Federacją Anarchistyczną kobieta dodała, że zarzut naruszenia nietykalności policjanta dostała za rzekome wykręcenie jednemu z funkcjonariuszy kciuka.
"Nie mówiła, że jest źle traktowana"
Zupełnie odmienne zdanie ma policja.
- Jestem zdziwiony tymi słowami, bo osobiście z nią rozmawiałem na komisariacie. Nie mówiła, że jest w jakiś sposób źle traktowana. Wręcz przeciwnie, policjanci byli w stosunku do zatrzymanych uprzejmi. Jej słowa wpisują się w anarchistyczny poradnik, który mówi o tym, że policjantów trzeba atakować, zatrzymywanych odbijać, pikietować pod komisariatem, a po wyjściu z aresztu mówić, że było się bitym - powiedział Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.
5 rannych policjantów
W Czarnym Proteście w Poznaniu według szacunków policji wzięło udział 8 tysięcy osób. Incydent w Poznaniu jest jednym z siedmiu odnotowanych po manifestacjach w całej Polsce. Był to jedyny incydent o charakterze zbiorowym. - Doszło do bezpośredniego ataku kilkunastoosobowej grupy na policjantów zabezpieczających rejon ul. Św. Marcin. W kierunku policjantów poleciały wyrzucane przez zamaskowanych ludzi w kominiarkach, kapturach i szalikach na twarzy, kamienie, butelki, zapalone race - informował we wtorek komendant główny policji nadinsp. Jarosław Szymczyk.
Po zajściach z uczestnikami Czarnego Protestu rannych zostało pięciu policjantów. - Jeden z policjantów w wyniku uderzenia dużym kamieniem ma poranioną twarz, wymagało to interwencji chirurgicznej, trzeba było założyć mu szwy na twarzy. Drugi ma poparzony od środków pirotechnicznych kark. Pozostali mają lżejsze obrażenia, jeden z nich ma popalony mundur. Po udzieleniu pomocy medycznej opuścili szpital - tłumaczył Borowiak.
We wtorek po południu trójka zatrzymanych usłyszała zarzuty naruszenia nietykalności funkcjonariusza.
PO interweniuje
- Czy rzeczywiście takie działania oddziałów prewencji, jak rozpylenie gazu, szarpanie jednej z uczestniczek, naruszenie nietykalności cielesnej dziennikarza redakcji telewizyjnej oraz zatrzymanie uczestników były adekwatne do zaistniałej sytuacji? Czy uczestniczący w Czarnym Proteście - głównie kobiety - stanowili realne zagrożenie dla osób ewentualnie przebywających w biurze poselskim PiS, w pobliżu którego zgromadzili się po przejściu z placu Mickiewicza? – pytał.
Związkowcy bronią policji
Sprzeciw i oburzenie wobec wypowiedzi polityków, którzy zarzucają policji brutalność, wyraził Zarząd Wojewódzkiego NSZZ Policjantów.
"Policjanci wykorzystując adekwatne do sytuacji siły i środki, narażając własne życie i zdrowie zapobiegli naruszeniu prawa przez prowokatorów, zatrzymali ich, doprowadzili do prokuratury, gdzie postawiono im zarzuty czynnej napaści na funkcjonariusza publicznego. Funkcjonariusze bez żadnego powodu, zaatakowani przez zamaskowanych chuliganów racami, butelkami i kamieniami doznali obrażeń ciała i wymagali natychmiastowej pomocy lekarskiej. I teraz widać kto tu był agresorem a kto został najbardziej poszkodowany. Politycy zamiast eskalować napięcia społeczne powinni zaapelować do ugrupowań nacjonalistycznych, narodowych i ruchów anarchistycznych, nad którymi mają kontrolę o zaprzestanie działań wobec policjantów, którym w przeciwieństwie do polityków ufa ponad 72 proc. polskiego społeczeństwa i tego kapitału należy chronić" - czytamy w oświadczeniu.
Zdaniem związkowców, zarzuty o brutalność policji "bez posiadania na to dowodów" to działanie szkodliwe dla państwa.
Autor: ib, fc/sk / Źródło: TVN24 Poznań
Źródło zdjęcia głównego: rozbrat.org