4086 protestów wyborczych rozpoznał w czwartek Sąd Najwyższy. Dotyczyły one przede wszystkim odmiennego sposobu traktowania kandydatów przez media publiczne - poinformowano na stronie sądu. W związku z tym, że zarzuty były tożsame, rozpoznawano je wspólnie. Protesty, jako niespełniające warunków formalnych, pozostawiono bez dalszego biegu.
Oznacza to, że Sąd Najwyższy rozpoznał już niemal 5 tysięcy protestów. Łącznie wpłynęło ich 5,8 tysięcy.
4086 protestów rozpoznawano wspólnie
Jak poinformował w piątek SN, zarzuty podniesione we wskazanych 4086 protestach były tożsame, w związku z czym rozpoznawano je wspólnie. Protesty te, jako niespełniające warunków formalnych, pozostawiono bez dalszego biegu.
Jak przypomina SN, do warunków formalnych protestu wyborczego należy wskazanie naruszenia przepisów Kodeksu wyborczego dotyczących głosowania, ustalenia wyników głosowania lub wyników wyborów mających wpływ na wynik wyborów lub dopuszczenia się przestępstwa przeciwko wyborom, określonego w rozdziale XXXI Kodeksu karnego, mającego wpływ na przebieg głosowania, ustalenie wyników głosowania lub wynik wyborów.
Sąd zaznaczył, że wnoszący protest nie wskazali, jaki związek miałby istnieć między niewłaściwą realizacją misji przez telewizję publiczną a naruszeniem określonych przepisów, m.in. Kodeksu wyborczego. "Jednocześnie Sąd Najwyższy podkreślił, że ogólne twierdzenia o hipotetycznym zachowaniu się milionów wyborców i o dokonanych przez nich wyborach nie mogą być same z siebie, w ramach demokratycznego państwa prawnego, traktowane jako zarzut naruszenia norm Kodeksu wyborczego lub popełniania przestępstwa mającego wpływ na wynik wyborów" - czytamy w komunikacie.
"Wyborcy podejmują decyzje w oparciu o różnorodne przesłanki"
W komunikacie podkreślono jednocześnie, że zasady dyskursu prowadzonego w realiach demokratycznych nakazują "jeśli nie szacunek, to z pewnością akceptację" dla wyborów jednostek, które podejmują decyzje wyborcze odmienne od decyzji innych wyborców.
"Wyborcy podejmują decyzje w oparciu o różnorodne przesłanki. W ramach ich wolności mieści się m.in. wybór dotyczący źródeł, z których czerpią informacje o rzeczywistości społecznej i politycznej. Fakt, że wyborcy decydują się na korzystanie z danego źródła informacji, nawet w świetle podnoszonych wątpliwości co do jego rzetelności, nie może być uważany za równoznaczny z manipulacją" - napisano.
Zarzuty o nierówne traktowanie kandydatów przez media państwowe podnosił też sztab Rafała Trzaskowskiego w swoim proteście. Ten protest zostanie jednak rozpoznany w osobnym postępowaniu.
Kto mógł wnieść protest?
Protest wyborczy mógł dotyczyć naruszeń, które miały miejsce zarówno w czasie głosowania podstawowego w I turze 28 czerwca, jak i w czasie ponownego głosowania w II turze 12 lipca br.
Prawo wniesienia protestu przysługiwało przewodniczącemu właściwej komisji wyborczej, pełnomocnikowi wyborczemu oraz wyborcy, którego nazwisko w dniu wyborów było umieszczone w spisie wyborców w jednym z obwodów głosowania. "Protest wniesiony przez osobę do tego nieuprawnioną (np. wyborca nieumieszczony w spisie wyborców, partia polityczna, zastępca przewodniczącego właściwej komisji wyborczej, stowarzyszenie, organizacja, itd.) zostanie pozostawiony bez dalszego biegu" - podawał SN.
Uchwałę w sprawie ważności wyboru prezydenta Sąd Najwyższy podejmuje w ciągu 21 dni od dnia podania wyniku wyborów do publicznej wiadomości przez PKW. SN rozstrzyga o ważności wyboru Prezydenta RP na podstawie opinii wydanych w wyniku rozpoznania protestów oraz sprawozdania z wyborów przedstawionego przez PKW.
Posiedzenie w celu podjęcia uchwały w przedmiocie ważności wyborów 3 sierpnia
We wtorek informowano, że sprawozdanie PKW zostało wysłane do SN. PKW nie stwierdziła naruszeń prawa wyborczego, które mogły wywrzeć wpływ na wyniki głosowania i wynik wyborów prezydenta.
W środę zapowiedziano, że posiedzenie SN w składzie całej Izby Kontroli Nadzwyczajnej w celu podjęcia uchwały w przedmiocie ważności wyborów prezydenckich odbędzie się w poniedziałek 3 sierpnia o godz. 12 w największej sali rozpraw im. Stanisława Dąbrowskiego.
Źródło: PAP