To jest sytuacja konstytucyjna bez precedensu, dlatego musimy szukać nowych, niestandardowych rozwiązań - mówił w "Kropce nad i" w TVN24 szef Porozumienia Jarosław Gowin. Dlaczego jego partia głosowała za ustawą korespondencyjną? - To był element porozumienia politycznego, które zawarliśmy z prezesem Jarosławem Kaczyńskim - odpowiedział. - Prezes Kaczyński zgodził się na to, żebyśmy zaproponowali głębokie zmiany do tej ustawy, między innymi polegające na przywróceniu roli Państwowej Komisji Wyborczej - dodał.
W czwartek rano Sejm ostatecznie przyjął - odrzucając wniosek Senatu - ustawę dotyczącą głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich w 2020 roku. Trafi ona teraz na biurko prezydenta. W obecnie obowiązującym stanie prawnym wybory prezydenckie powinny odbyć się 10 maja, a ewentualna druga tura - 24 maja. Jednak w środę wieczorem prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński oraz lider Porozumienia Jarosław Gowin we wspólnym komunikacie oświadczyli, że "po 10 maja 2020 roku oraz przewidywanym stwierdzeniu przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, marszałek Sejmu ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie".
"To jest sytuacja bez precedensu, musimy szukać nowych, niestandardowych rozwiązań"
Prezes Porozumienia Jarosław Gowin podkreślił w "Kropce nad i" w TVN24, że "10 maja wybory się nie odbędą". - Te przeprowadzane drogą tradycyjną byłyby po prostu nieludzkie, a na model korespondencyjny brakowało czasu. Mówiłem to od samego początku - powiedział.
- To jest sytuacja konstytucyjna bez precedensu, dlatego musimy szukać nowych, niestandardowych rozwiązań. Ja ostatnie kilka tygodni spędziłem w dużej mierze na rozmowach z polskimi prawnikami, każdy z nich miał nieco odmienne podejście. Wreszcie wspólnie z panem prezesem Kaczyńskim zaproponowaliśmy jakąś drogę wyjścia z tego impasu konstytucyjnego. Rozumiem, że nie wszystkich ta droga satysfakcjonuje. Jestem ciekaw rozwiązań alternatywnych, które może zaproponować opozycja - mówił.
"Z całą pewnością wybory 23 maja się nie odbędą"
Pytany, czy ma pan pewność, że 23 maja nie zostaną przeprowadzone wybory, odparł: - Z całą pewnością wybory 23 maja się nie odbędą. To jest w moim przekonaniu termin niekonstytucyjny.
- Czekamy na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, ale wczoraj wraz z panem prezesem Kaczyńskim wspólnie doszliśmy do wniosku, że są rozwiązania właściwsze. W naszym przekonaniu trzeba poczekać na stanowisko Sądu Najwyższego. My tak założyliśmy, że skoro wyborów nie będzie, to Sąd Najwyższy wyda orzeczenie o ich nieważności. Wtedy, po takim orzeczeniu, marszałek Witek będzie mogła ogłosić nowe wybory. Nie nowy termin wyborów, tylko nowe wybory - stwierdził.
"Czy państwo widzicie jakieś inne możliwe orzeczenie sądu, niż stwierdzenie nieważności wyborów?"
Gowin zapytany, jak Sąd Najwyższy może orzekać o czymś, czego nie było, odpowiedział, że "konstytucja nie przewiduje tego typu sytuacji, z jaką musimy się zmierzyć w warunkach bezprecedensowych". - Trzeba szukać rozwiązań, które wypływają z ducha konstytucji. Wraz z panem prezesem Kaczyńskim proponujemy, żebyśmy wszyscy wspólnie - jako społeczeństwo - zaufali Sądowi Najwyższemu. Jeżeli on stwierdzi, że proces wyborczy jest nieważny, to wówczas marszałek Sejmu będzie miała otwartą drogę, żeby ogłosić nowe wybory - dodał.
Stwierdził, że w ten sposób, "niczego nie sugerują" Sądowi Najwyższemu. - My się kierujemy zdrowym rozsądkiem - skomentował. - Czy państwo widzicie jakieś inne możliwe orzeczenie sądu, niż stwierdzenie nieważności wyborów? - pytał.
"Uważam, że brak roli PKW jest jedną z zasadniczych słabości tej ustawy"
Na pytanie, dlaczego on i inni posłowie Porozumienia głosowali jednak za ustawą korespondencyjną, odpowiedział, że "to był element pewnego porozumienia politycznego, które zawarliśmy z prezesem Jarosławem Kaczyńskim".
- My zobowiązaliśmy się do tego, że poprzemy ustawę, bo opowiadamy się za tym, żeby wybory miały charakter korespondencyjny. Z drugiej strony prezes Kaczyński zgodził się na to, żebyśmy w przyszłym tygodniu zaproponowali głębokie zmiany do tej ustawy, między innymi polegające na przywróceniu roli Państwowej Komisji Wyborczej. Bo rzeczywiście uważam, że brak tej roli jest jedną z zasadniczych słabości tej ustawy - skomentował.
"Złożyłem obietnicę, że doprowadzę do tego, żeby wybory były demokratyczne"
Przyznał, że "gdyby wczoraj nie doszło do tego porozumienia i dzisiaj odbyłoby się głosowanie konfrontacyjne, to rzeczywiście ta ustawa zostałaby odrzucona głosami części posłów Porozumienia i jego". - Równocześnie weszlibyśmy w kolejny kryzys. Mamy kryzys zdrowotny, gospodarczy i jeszcze mielibyśmy rząd mniejszościowy. Do końca negocjowaliśmy z prezesem Kaczyńskim po to, żeby uniknąć tego scenariusza - mówił.
- Kiedy składałem dymisję miesiąc temu, złożyłem obietnicę, że doprowadzę do tego, żeby wybory były demokratyczne, bezpieczne i równocześnie żeby przetrwał obóz Zjednoczonej Prawicy. Dotrzymałem słowa - powiedział.
- Wczoraj z prezesem Kaczyńskim wypracowaliśmy kompromis, który jest sukcesem nas obu, ale przede wszystkim jest sukcesem Polski, bo pokazuje jakąś drogę wyjścia z tego klinczu - dodał.
"PKW będzie musiało podjąć decyzję, czy skorzystać z tych kart, czy określić inny wzór"
Gowin odniósł się także do drukowania kart wyborczych na wybory prezydenckie 10 maja. Zapytany, czy wicepremier Jacek Sasin, który był odpowiedzialny za proces wyborczy, powinien ponieść konsekwencje, ocenił: - Co do konsekwencji karnych niech na ten temat zabierze głos prokuratura, a potem niezależny sąd.
- Ja liczę na to, że uda nam się wypracować taką formułę wyborów korespondencyjnych, przy których te karty będą mogły być wykorzystane w sposób niebudzący kontrowersji - powiedział. - PKW będzie musiało podjąć decyzję, czy skorzystać z tych kart, czy określić inny wzór. Jeśli to będzie inny wzór, wtedy te karty będą musiały być wydrukowane na nowo - mówił.
"Protesty wyborcze są możliwe"
Jarosław Gowin był również pytany o to, kto ponosi odpowiedzialność za to, że wybory się nie odbędą. - Fakty, rzeczywistość, po prostu - odpowiedział. - Rzeczywistość sprawiła, że wszyscy ponad podziałami partyjnymi zgodzili się, że tradycyjny model głosowania nie jest wskazany - dodał.
Dopytywany, co w sytuacji, kiedy będą protesty wyborcze, odpowiedział, że "oczywiście, protesty wyborcze są możliwe". - W mojej ocenie Sąd Najwyższy będzie miał obowiązek rozpatrzyć te protesty - przyznał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24