Jest tyle zmieniających się okoliczności, że często w sztabach wyborczych panuje chaos - mówił w TVN24 Sergiusz Trzeciak, ekspert do spraw komunikacji strategicznej, pytany o to, jak wygląda prowadzenie aktywnej kampanii wyborczej. Materiał Rafała Stangreciaka, reportera "Czarno na białym".
Podstawą każdej kampanii są wizyty w terenie. Jak zauważył Trzeciak, takie spotkania nie są po to, aby przekonać setki osób, które się na nim pojawią. - Chodzi o to, aby ten przekaz dzięki telewizji i mediom społecznościowym poszedł w świat - mówi ekspert.
W telewizji wszystko wygląda, jakby było perfekcyjnie przygotowane, jednak często, w przypadku każdego kandydata, jest to po prostu niekończąca się improwizacja. - Jest tyle zmieniających się okoliczności, że często w sztabach wyborczych panuje chaos. Każda kampania jest reaktywna, czyli reaguje się na bieżąco na wydarzenia, które się pojawiają, a także na reakcje konkurencji - wyjaśnia Trzeciak.
Kampania jak sytuacja kryzysowa
W takich sytuacjach wygrywają ci, którzy szybciej na daną sytuację zareagują. - To pewnego rodzaju test na umiejętność zarządzania kryzysowego. Kampania wyborcza jest permanentną sytuacją kryzysową. Trzeba umiejętnie i szybko reagować – mówi Trzeciak.
Często zdarza się, że zwolennicy jednego kandydata próbują zakłócać wiece oponenta. Są to sytuacje niepożądane, których kandydaci starają się unikać. Dlatego bardzo ważne jest dokładne zaplanowanie każdego spotkania z wyborcami. Jakim kluczem posługują się kandydaci przy wyborze miast, które chcą odwiedzić?
- Dobrze jest, kiedy kandydat w pierwszej kolejności koncentruje się na miastach, w których poparcie dla danego ugrupowania jest najwyższe. Takie miejsce, w którym stosunkowo najrzadziej może spotkać się z negatywnym przyjęciem - tłumaczy ekspert.
O roli wolontariuszy
Po Polsce za każdym kandydatem podróżuje cały sztab ludzi, którzy dbają o pomyślny przebieg każdej wizyty, a także bezpieczeństwo i dobre samopoczucie kandydata.
- Jeśli otacza go wianuszek wolontariuszy, ludzi, których dobrze zna, to wówczas trudniej jest o niewygodne pytanie ze strony wyborcy. Rzadziej też słychać nieprzychylne okrzyki - wyjaśnia Trzeciak.
Słowa eksperta potwierdza przykład z wiecu Andrzeja Dudy w Brzegu, kiedy o osobach LGBT prezydent mówił: - Próbuje się nam wmówić, że to ludzie, a to po prostu ideologia.
W momencie, kiedy Andrzej Duda wypowiedział słowa, za które mógł zostać "wybuczany" przez tłum, natychmiast zareagowała jedna ze stojących za nim animatorek, która uruchomiła resztę wolontariuszy do wznoszenia okrzyków.
- Im więcej na miejscu jest takich wolontariuszy, którzy mogą w zależności od okoliczności klaskać czy wznosić okrzyki popierające kandydata, tym lepiej. Dzięki temu kandydat czuje się bardziej komfortowo. Robią też za tło, dzięki czemu ma się wrażenie, że za kandydatem stoją młodzi, energiczni ludzie. To buduje wizerunek – tłumaczy Trzeciak.
Tło to za mało
Jednak wspierające tło, to zbyt mało, żeby wygrać wybory. Dlatego kandydaci często pokazują się z różnymi grupami zawodowymi czy społecznymi: górnikami, strażakami z ochotniczej straży pożarnej czy kołem gospodyń wiejskich.
- To są bardzo opiniotwórcze grupy, szczególnie w mniejszych miejscowościach i na terenach wiejskich - dodaje Trzeciak.
Kto w tym spektaklu najlepiej odegrał swoją rolę, okaże się tuż po wyborach.
Źródło: TVN24