To, co się dzieje w tej chwili w Polsce, daje szansę na wybory, które będą przeprowadzone w uczciwej formule, z udziałem Państwowej Komisji Wyborczej - mówił w "Jeden na jeden" w TVN24 przewodniczący Platformy Obywatelskiej Borys Budka. Ocenił, że presja wywarta na obóz rządowy w temacie wyborów "się udała".
W czwartek rano Sejm ostatecznie przyjął - odrzucając wniosek Senatu - ustawę dotyczącą głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich w 2020 roku. Trafi ona teraz na biurko prezydenta. Jednak w środę wieczorem prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński oraz lider Porozumienia Jarosław Gowin we wspólnym komunikacie oświadczyli, że "po 10 maja 2020 roku oraz przewidywanym stwierdzeniu przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, marszałek Sejmu ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie".
"Ważne, że presja się udała"
O tej sytuacji mówił w piątek w "Jeden na jeden" w TVN24 przewodniczący Platformy Obywatelskiej Borys Budka. Był pytany, czy podziękuje prezesom PiS i Porozumienia za to, że nie będzie wyborów w maju. - Jestem ostatnią osobą, która będzie dziękować Kaczyńskiemu za wprowadzenie olbrzymiego chaosu w Polsce. Ważne, że presja się udała, że presja ma sens, że to, co się dzieje w tej chwili w Polsce, daje szansę na wybory, które będą przeprowadzone w uczciwej formule, z udziałem Państwowej Komisji Wyborczej - powiedział.
- Walczyliśmy o to, by każdy miał prawo oddać głos, by wybory były tajne, i by wybory zorganizowała Państwowa Komisja Wyborcza. To jest coś, co jest dla nas warunkiem niezbędnym, by mówić o uczciwości tego procesu - kontynuował.
"Jestem ostatnią osobą, która w ciemno zaufałaby Kaczyńskiemu"
Budka mówił także o tym, czy jego ugrupowanie polityczne zaakceptuje zasady, na jakich - zgodnie z oświadczeniem prezesów PiS i Porozumienia - miałyby się odbyć wybory. - Na razie nie ma żadnych zasad. Jestem ostatnią osobą, która w ciemno zaufałaby Kaczyńskiemu. Wielokrotnie pokazał, że nie szanuje demokratycznych zasad. Natomiast trzymam za słowo Jarosława Gowina, który potwierdził, że wybory będą organizowane przez Państwową Komisję Wyborczą - podkreślił lider PO.
"Wówczas możemy mówić o procesie, który będzie uczciwy"
Jak mówił Budka, w swoich rozmowach z prezesem Porozumienia zwracał uwagę na to, aby zapewnić możliwość oddania głosu Polakom przebywającym za granicą. Odniósł się także do kwestii liczenia głosów. Stwierdził, że "to nie może być tak, że urzędnicy (wicepremiera, Jacka - red.) Sasina będą liczyli głosy".
- Jeżeli te zasady zostaną dotrzymane - w co wierzę - to wówczas możemy mówić o procesie, który będzie uczciwy. Uważam, że można było do tego dojść prostszą drogą, nie trzeba było do tego tej ekwilibrystyki. Natomiast za chaos, który został tym spowodowany, odpowiada cały obóz Zjednoczonej Prawicy - mówił gość TVN24.
- Jesteśmy gotowi rozmawiać o tym, by Polacy mogli w sposób uczciwy i bezpieczny wziąć udział w wyborach. Dla nas warunkiem niezbędnym do tego, by uznać wybory korespondencyjne za ważne i zgodne z konstytucją jest to, by były one organizowane przez niezależną Państwową Komisję Wyborczą, by było zapewnione powszechne głosowanie - w tym dla Polaków za granicą, bo to co najmniej kilkaset tysięcy wyborców, i żeby była zapewniona tajność głosowania - mówił przewodniczący PO.
- Jeżeli wyborów 10 maja nie będzie - a wszyscy wiemy, że nie będzie - to wówczas zaczyna się proces opisany w konstytucji, w którym to marszałek Sejm, po odpowiednich decyzjach Państwowej Komisji Wyborczej i być może Sądu Najwyższego, rozpisuje kalendarz wyborczy, ale zgodnie z polską konstytucją - wskazał Borys Budka.
Źródło: TVN24