O problemach, jakie mogą pojawić się przy głosowaniu i liczeniu kart wyborczych za granicą, mówił we "Wstajesz i weekend" profesor Jacek Haman z Fundacji Batorego. Ocenił, że zmiany w Kodeksie wyborczym były wprowadzone w sposób "chaotyczny". - Jak się skomunikują tego typu rzeczy, to w jakimś momencie rzeczywiście może dojść do sytuacji, w której gdzieś ten system padnie. Na przykład w Londynie, gdzie nie starczy czasu na policzenie głosów - mówił. Jego zdaniem "ryzyko tego typu wydarzeń robi się coraz większe".
Profesor Jacek Haman, socjolog i członek zespołu ekspertów wyborczych Fundacji Batorego, mówił we "Wstajesz i weekend" w TVN24 mówił o problemach, które mogą wystąpić podczas głosowania i liczenia głosów w komisjach za granicą w jesiennych wyborach parlamentarnych. Nowelizacja Kodeksu wyborczego wprowadziła wiele zmian dla tych obwodów, między innymi skróciła czas na policzenie kart.
§ 2. Jeżeli właściwa okręgowa komisja wyborcza nie uzyska wyników głosowania w obwodach głosowania za granicą albo na polskich statkach morskich w ciągu 24 godzin od zakończenia głosowania, o którym mowa w art. 39 § 6, głosowanie w tych obwodach uważa się za niebyłe. Fakt ten odnotowuje się w protokole wyników głosowania w okręgu wyborczym, z wymienieniem obwodów głosowania oraz ewentualnych przyczyn nieuzyskania z tych obwodów wyników głosowania.
Gość TVN24 wskazywał, że "ten limit w czasie na policzenie głosów za granicą obowiązuje od bardzo dawna". Zaznaczył przy tym, że głosowanie za granicą "z obiektywnych względów jest bardzo trudnym zadaniem" i "kłopoty organizacyjne są nie do uniknięcia".
Zwracał w tym kontekście też uwagę, że prawdopodobnie będziemy mieli dwa głosowania - poza wyborami także referendum. - Głosowanie za granicą generalnie jest zjawiskiem dosyć nieprzewidywalnym. Tam się mogą wydarzyć bardzo różne. I czy się wydarzą, czy się nie wydarzą, tego nie wiem. Natomiast niewątpliwie ryzyko kłopotów w tym momencie wzrasta - ocenił ekspert. Dodał, że występuje ono na przykład w Londynie, gdzie jest duża komisja i tam "potrafi głosować parę tysięcy ludzi".
Według niego zmiany w kodeksie "były wprowadzane w sposób chaotyczny". - Jak się skomunikują tego typu rzeczy, to w jakimś momencie rzeczywiście może dojść do sytuacji, w której gdzieś ten system padnie. Na przykład w Londynie, gdzie nie starczy do czasu na policzenie głosów - mówił. Jego zdaniem "ryzyko tego typu wydarzeń robi się coraz większe".
Prof. Haman: takiego psucia jakości wyborów niestety mamy coraz więcej
Pytany, czy jego zdaniem wybory będą równe i sprawiedliwe, uznał, iż "to jest takie pytanie, na które nigdy się nie do końca odpowie". - Dlatego, że takich drobnych czynników, które ograniczają pożądane cechy wyborów, zawsze można wskazać wiele, nawet tam, gdzie te wybory są robione najlepiej jakby się chciało - mówił.
- Natomiast, rzeczywiście, tutaj narastają różnego rodzaju problemy z finansowaniem kampanii: oficjalnym, nieoficjalnym.
Zastrzegł jednak, że nie można powiedzieć, by te czynniki "wywracały te wybory". - Natomiast takiego psucia jakości tych wyborów niestety mamy coraz więcej - mówił prof. Haman.
Źródło: TVN24