We wtorek mija termin, w którym Polacy za granicą mogą rejestrować się na listach wyborczych. Szef MSZ Zbigniew Rau na konferencji szacował, że do głosowania za granicą może przystąpić ponad 600 tysięcy osób. - Skala przedsięwzięcia jest rzeczywiście bezprecedensowa - przyznał. Ministra pytano, czy jest pewny, że wszystkie głosy Polonii zostaną policzone.
Zbigniew Rau w trakcie wtorkowej konferencji w MSZ mówił o wyborach za granicą. Wspomniał, że osiem lat temu do głosowania za granicą przystąpiło niecałe dwieście tysięcy Polaków. - Cztery lata temu to było trzysta czternaście tysięcy. W tym roku, w tym momencie, jest to pięćset sześćdziesiąt kilka tysięcy - podał.
- Ponieważ dzisiaj jest ostatni dzień, kiedy polscy obywatele za granicą mogą rejestrować się na listach wyborczych, a tendencja radykalnego zwiększania tej liczby jest więcej niż oczywista, to mogę zapewnić, że do godziny 24 dzisiaj czasu lokalnego, weźmy (pod uwagę będące w innych strefach czasowych - red.) zachodnie stany Stanów Zjednoczonych, Kalifornię, Alaskę, będzie ich ponad sześćset tysięcy - powiedział.
Porównując te liczby do wyborów parlamentarnych sprzed ośmiu lat, podkreślił, że "za granicą udział w wyborach parlamentarnych, a także udział w referendum weźmie trzy razy więcej polskich obywateli", a przy wyborach będzie pracować dwa razy więcej członków obwodowych komisji wyborczych. Dodał, że stworzono w tym celu prawie 70 procent więcej obwodowych komisji wyborczych i stworzono 60 nowych lokalizacji komisji.
ZOBACZ TEŻ: Specjalny serwis "Wybory parlamentarne 2023"
MSZ: skala przedsięwzięcia jest rzeczywiście bezprecedensowa
Zbigniew Rau, mówiąc o przygotowaniach do przeprowadzenia wyborów za granicą, poinformował, że we wrześniu resort "przygotował" kilkudziesięciu pracowników MSZ, którzy zostali w tym czasie wysłani na te placówki za granicą, które zgodnie z szacunkami ministerstwa będą potrzebować w czasie wyborów profesjonalnego wsparcia.
Wskazał, że w przygotowaniach do przeprowadzenia wyborów MSZ stale współpracuje z Państwową Komisją Wyborczą (PKW) i Krajowym Biurem Wyborczym (KBW), a także z szefem resortu cyfryzacji.
Rau przypomniał, że m.in. w części państw Ameryki Południowej, w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, dniem wyborów nie będzie niedziela, tylko sobota, po to, by można było zamknąć głosowanie według czasu polskiego w niedzielę. Tak, by Polacy "nie czekali na akt głosowania naszych rodaków za Atlantykiem".
Minister ocenił, że "skala przedsięwzięcia jest rzeczywiście bezprecedensowa". - Obecnie naszych rodaków, gotowych do głosowania, najwięcej mieszka w Wielkiej Brytanii - podał. Wspomniał, że "osiem lat temu zostało tam utworzonych 40 obwodów do głosowania, a dzisiaj jest ich 77". - Przyjęliśmy założenie, że tam, gdzie są obywatele polscy gotowi do wzięcia udziału zarówno w wyborach parlamentarnych, jak i referendum, tam stworzymy im takie warunki, niezależnie od kosztów - zapewnił.
Zbigniew Rau pytany był przez dziennikarzy, czy jest spokojny o to, że wszystkie głosy na pewno zostaną policzone. - Jestem, absolutnie - stwierdził w odpowiedzi.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24