Dawno nie widziałem tak pogubionego PiS - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 politolog profesor Marek Migalski. Ocenił jednocześnie, że postawienie w kampanii wyborczej na kwestię bezpieczeństwa wydaje się sensowne, bo "straszenie ma ogromne znaczenie". Zdaniem Migalskiego "to jest wielka szansa dla opozycji". - Dlatego że straszyć trzeba umieć, a oni straszą, a jednocześnie wychodzą na gapy, na ludzi nieporadnych - powiedział, odnosząc się do większości rządzącej.
Marek Migalski, politolog, profesor na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach, były poseł do Parlamentu Europejskiego, oceniał w środę w "Faktach po Faktach" prekampanię Prawa i Sprawiedliwości. - Dawno nie widziałem tak pogubionego PiS. Nie pamiętam kampanii wyborczej tej partii, która była tak nieporadna - powiedział.
- Rzeczywiście oni sobie po prostu nie radzą. Nie mają pomysłu. Jak te pomysły są, to one się źle sprzedają, nie poprawiają notowań tej partii - dodał.
Migalski: kampania negatywna jest bardzo ważną częścią każdej kampanii politycznej
Migalski mówił, że postawienie na kwestię bezpieczeństwa wydaje mu się sensowne, dlatego że "lęk, strach jest taką prymarną emocją ludzką, bardzo istotną w naszej ewolucyjnej historii". Podkreślał, że "straszenie ma ogromne znaczenie". - Wszyscy w polityce straszą. Kampania negatywna jest bardzo ważną częścią każdej kampanii politycznej, ponieważ ludzie z natury, tutaj tego słowa używam bardzo świadomie, boją się, dlatego że banie się w przeszłości na afrykańskiej sawannie opłacało się naszym poprzednikom. My wszyscy jesteśmy potomkami raczej tych, którzy byli bardziej strachliwi niż nieulęknieni. I w tym znaczeniu ta kampania będzie się o to opierać - mówił politolog.
Na uwagę, że "PiS straszy uchodźcami, wagnerowcami, mówi, że to jest jedynym obrońcą granic, po czym nagle wlatują dwa śmigłowce białoruskie w polską przestrzeń powietrzną i mamy zero komunikacji w tej sprawie", Migalski odpowiedział, że "to jest wielka szansa dla opozycji, dlatego że straszyć trzeba umieć, a oni straszą, a jednocześnie wychodzą na gapy, na ludzi nieporadnych".
CZYTAJ W KONKRET24: "Rutynowe loty", "żadna anomalia". Dziesięć godzin czekania na informacje
Migalski zauważył, że PiS miał opinię partii, która "w kwestiach bezpieczeństwa jest bardziej wiarygodna niż inne partie".
- Są takie badania, które pokazują, że partie w różnych sferach są mniej czy bardziej wiarygodne. Na przykład kwestie patriotyzmu. PiS było uważane za to ugrupowanie bardziej patriotyczne. Było również uważane za ugrupowanie, które lepiej obsługuje te lęki, czyli zapewnia bezpieczeństwo. Tylko, że się okazało, że po pierwsze, tak nie jest. I to już widać - mówił.
Dodał, że wskazane przykłady pokazują, że "ta narracja jest fałszywa, wobec tego opozycja ma tutaj ogromną szansę".
Migalski powiedział, że "warto atakować swojego przeciwnika politycznego w tym najsilniejszym obszarze, który on uważa". - I tutaj, w moim przekonaniu, jest duża szansa dla opozycji. Po pierwsze, dlatego że ta strategia działa. Po drugie, że PiS daje duże powody do tego, żeby akurat naprawdę w tej kwestii zaatakować i skutecznie, opierając się o prawdę, a nie wymyślone koncepcje - ocenił.
Jak mówił, "Polacy są zaniepokojeni, ponieważ sytuacja zewnętrzna jest niepokojąca". - Wobec tego te emocje będą prawdziwe - dodał.
Jakie losy Trzeciej Drogi? Migalski: małżeństwo było krótkie, ale trzeba je skończyć
Migalski pytany był także o przyszłość Trzeciej Drogi, koalicji utworzonej przez Polskie Stronnictwo Ludowe i Polskę 2050.
Politolog ocenił, że "na początku ten pomysł Trzeciej Drogi wydawał się sensowny", ale "to się po prostu nie udało".
W przekonaniu Migalskiego jest kilka powodów. - Po pierwsze to jest tak, że duża część wyborców, ja to szacuję na mniej więcej połowę wyborców (Szymona) Hołowni sprzed tego połączenia, upatrywało w nim takiego antysystemowca - mówił. - Ale łącząc się z najbardziej establishmentową, najbardziej zakorzenioną w polskim systemie partyjnym formacją, czyli PSL-em, on w moim przekonaniu stracił przynajmniej połowę wyborców. I to są właśnie ci wyborcy - dodał.
- W moim przekonaniu ta część zasiliła Konfederację. Dzisiaj Konfederacja odgrywa taką rolę właśnie partii antysystemowej - powiedział Migalski.
Jego zdaniem liderzy PSL i Polski 2050 "chyba muszą pogodzić się z tym, że to małżeństwo było krótkie, ale trzeba je po prostu skończyć, dlatego że jest naprawdę realna groźba, że ta formacja nie przekroczy 8 procent". - A nawet gdyby poszli jako formacja partyjna na listach PSL, to jest to właściwie koniec Hołowni - ocenił gość "Faktów po Faktach" w TVN24.
- I tu są dwa rozwiązania. Pierwsze jest takie, że po prostu i jedni i drudzy, czyli i Hołownia i PSL łączy się z Koalicją Obywatelską i idą na jednej liście. I ja uważam, że to jest najlepsze rozwiązanie (...) Ale jeśli nie, to nie można pozwolić na to, żeby PSL poszło samo, dlatego że oni zawsze mają problemy z przekroczeniem 5 procent. Cztery lata temu uratował ich Kukiz. Dzisiaj oni są zagrożeni tym, że nie przejdą 5 procent - mówił Migalski.
- Jeśliby doszło do tego rozwodu Trzeciej Drogi, PSL musi dołączyć do Koalicji Obywatelskiej, a Hołownia, gdyby został sam, musi ponownie zwrócić się do tych wyborców liberalnych, wolnorynkowych, antysystemowych, którzy od niego odeszli i zasilili Konfederację. Gdyby ten manewr się udał, to w jakimś sensie cała opozycja odzyskałaby te 3-4 procenty wszystkich wyborców, którzy niestety po stworzeniu Trzeciej Drogi zasilili tę antydemokratyczną stronę, czyli tę, do której ja zaliczam PiS i Konfederację - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24