Sytuacja oburzająca na wielu poziomach - mówiła Monika Rosa z Koalicji Obywatelskiej. - Powinny polecieć głowy - dodała Urszula Pasławska z PSL. Polityczki komentowały w "Faktach po Faktach" interwencję policji wobec posłanki Kingi Gajewskiej.
Posłanka Koalicji Obywatelskiej została doprowadzona do radiowozu przez policjantów i do niego wciągnięta. Do incydentu doszło w Otwocku, gdzie odbywało się spotkanie premiera Mateusza Morawieckiego.
Rosa: sytuacja jest oburzająca na wielu poziomach
Zatrzymanie Gajewskiej komentowały we wtorek posłanki w "Faktach po Faktach". - Ta sytuacja jest oburzająca na wielu poziomach. Żyjemy w teoretycznie demokratycznym państwie prawa, a przecież doskonale pamiętamy strajki kobiet. Pamiętamy gazowanie, pałowanie, wleczenie do radiowozów, mandaty, które później uchylał sąd. Pamiętamy, jak Barbarę Nowacką spryskano gazem, jak wiele innych posłanek popychano tarczami - wyliczała Monika Rosa z Koalicji Obywatelskiej. - To wszystko się działo w Polsce i nie wyciągnięto z tego żadnych konsekwencji - dodała.
Teraz - wskazywała - "mamy kampanię wyborczą i się okazuje, że obywatel nie ma prawa protestować przeciwko rządowi". - Protestować, wykrzykiwać liczb, mówić prawdy, informować. Posłanka Gajewska informowała o tym, co uważała, że jest ważne. Sto pięćdziesiąt metrów od miejsca, gdzie premier Morawiecki miał swoje zgromadzenie otoczone płotami i kordonami. Kawał drogi. Ale policja - widać uczona politycznie - uznała, że obywatele nie mogą protestować - mówiła Rosa.
- Co mają zrobić obywatele, którzy staną przeciwko aparatowi władzy, którzy będą mieli odwagę protestować? I co, policja ich zatrzyma? Skuje? Ponownie? Wsadzi za kratki? - pytała.
Pasławska: ta sytuacja pokazuje, że następuje rusyfikacja Polski
- Jakie państwo, takie służby. Nie od dziś wiadomo, że służby państwa dzisiaj chronią funkcjonariuszy Prawa i Sprawiedliwości - skomentowała Urszula Pasławska z PSL. Oceniła, że "to oburzająca sytuacja", ale "do tej pory nikt w podobnych sytuacjach nie poniósł konsekwencji". - I skoro pan komendant główny Jarosław Szymczyk nie poniósł konsekwencji po wybuchu, którego był sprawcą, odpalenia granatnika w gabinecie, to nie sądzę, żeby w tej sytuacji ktokolwiek poniósł jakiekolwiek sankcje - stwierdziła.
- A głowy tu powinny polecieć, bo ta sytuacja pokazuje, że następuje rusyfikacja Polski - dodała.
Oświadczenie policji
Stołeczna policja wydała po godz. 19. komunikat w sprawie zdarzenia. "Policjanci, podejmując interwencje w Otwocku, wobec jednej z osób nie mieli świadomości, że mają do czynienia z Panią Poseł. Niezwłocznie po okazaniu legitymacji poselskiej czynności legitymowania zaprzestano" - czytamy we wpisie na platformie X (dawny Twitter).
W drugim komunikacie, wydanym 17 minut później, dodano, że "ta interwencja jest przedmiotem wyjaśnień Wydziału Kontroli". "Podkreślamy, że policjanci nie znają wszystkich osób posiadających immunitet. Niezbędną wiedzę uzyskują dopiero po okazaniu legitymacji" - napisano.
"Podkreślamy, że dzisiejsza interwencja nie miała charakteru zatrzymania. Polegała ona na doprowadzeniu osoby podejrzanej o wykroczenie do radiowozu celem legitymowania. Zaprzestano czynności niezwłocznie po okazaniu legitymacji" - dodano we wpisie opublikowanym kolejne 23 minuty później.
Kolejne wpisy pojawiły się kilka godzin później, około godziny 23. Tym razem policja opublikowała trzy nagrania z interwencji wobec posłanki - z kamery na mundurze jednego z policjantów.
"Jesteśmy transparentni. Nagranie pełne, bez cenzury, dzięki kamerom nasobnym, w które systematycznie wyposażamy policjantów. Policjanci nie mają obowiązku znać każdego z 460 posłów i 100 senatorów" - napisano w komentarzu do każdego z nich.
Źródło: TVN24