- Wśród bloków na Białołęce tak wielkie odkrycie! - cieszy się konserwator, który w kościele świętego Jakuba odnalazł pochówek należący prawdopodobnie do Ignacego Ossolińskiego. Ale nagrobek kryje jeszcze jedną tajemnicę: składa się z tablicy trumiennej z 1755 roku i krzyża z lat 70. XX wieku. Kamera tvnwarszawa.pl udała się na miejsce, by poszukać rozwiązania tej zagadki.
Do kościółka przy Mehoffera wchodzimy od tyłu - zejściem, które prowadzi do krypty znajdującej się pod ołtarzem. To właśnie w tych podziemiach trwają prace konserwatorskie, podczas których znaleziono pochówek.
"Odkrycie było zaskoczeniem"
Jak pisaliśmy na tvnwarszawa.pl w piątek, to prawdopodobnie miejsce, gdzie są szczątki Ignacego Ossolińskiego, który zmarł w wieku pięciu lat.
Teraz przyglądamy się pochówkowi z bliska. Znajduje się za częściowo rozebraną ścianą, w pomieszczeniu ze schodami, które kiedyś prowadziły na górę, do wnętrza świątyni. Teraz kończą się jednak ślepo. Dwa lub trzy pierwsze stopnie zostały dodatkowo pokryte betonem. Na tak powstałym "grobie" znajduje się krzyż z białej cegły, a na nim tablica nagrobna.
- Odkrycie było zaskoczeniem. Generalnie wiedzieliśmy, że możemy napotkać na ten pochówek, bo jest o nim głośno w literaturze i historii tego kościoła, ale nie spodziewaliśmy się, że tak szybko odsłonimy kawałek muru, za którym będą te elementy - relacjonuje nam moment odkrycia Piotr Gałecki, konserwator, który prowadzi prace w kościele na Tarchominie.
Patynowana, zielonkawa tablica z inskrypcją po łacinie od razu przykuwa uwagę. Jest zdobiona i stanowi kontrast dla krzyża, który jest pod nią. Ten jest złożony z białej cegły cementowej. Jak tłumaczy nasz przewodnik, tablica pochodzi z końca XVIII wieku, gdy zmarł Ignacy. Za to krzyż z lat 70. XX wieku.
"Powody mogą być różne"
Żeby dowiedzieć się skąd to połączenie, trzeba cofnąć się w czasie właśnie o około 40 lat. Wtedy wykonano remont podziemi - stworzono wejście, którym weszliśmy do krypty i zaślepiono te prowadzące do środka kościoła.
- W tym czasie prawdopodobnie przeniesiono szczątki z samej krypty do przejścia, o czym nie poinformowano nikogo i o niczym nie wiedzieliśmy - wyjaśnia Gałecki.
I tutaj pojawia się kolejne pytanie, dlaczego wówczas zmieniono miejsce pochówku, nie informując o tym? - Powody mogą być różne, nawet natury politycznej, to czasy Polski Ludowej. Ale może też chodziło o to, żeby nie robić rozgłosu temu wydarzeniu, a zagospodarować dodatkowe pomieszczenie pod kościołem na cele gospodarcze? - zastanawia się Gałecki.
Na razie stołeczny konserwator zabytków wykona dodatkowe badania, by ustalić, czy to na pewno pochówek Ignacego Ossolińskiego - członka rodu, który na początku XVIII wieku kupił Tarchomin.
A sama krypta może zamienić się w muzeum kościoła. Gałecki wpatrując się z w odkryty pochówek już snuje wizję, że znalezisko można by zakryć szybą i specjalnie wyeksponować dla zwiedzających. - To naprawdę niesamowite odkrycie. I to na rok przed obchodami rocznicy powstania kościoła świętego Jakuba - przekonuje konserwator.
Andrzej Rejnson