Przybywa niepokojących szczegółów poniedziałkowej tragedii w kamienicy przy Stalowej. Strażacy znaleźli tam trzy ciała: matki i dwójki dzieci. Teraz okazuje się, że na ciele kobiety były rany. Prokuratura bada, czy w sprawę nie były zaangażowane osoby trzecie.
Przyczyny śmierci matki oraz dwójki jej dzieci ma ustalić sekcja zwłok. Już teraz wiadomo jednak, że kobieta miała rany na głowie. - Nie możemy wykluczyć udziału osób trzecich - potwierdził Mariusz Piłat, zastępca prokuratora okręgowego Warszawa - Praga.
"Liczne obrażenia"
Więcej szczegółów podał we wtorek w rozmowie z reporterką TVN24. - Wczoraj do późnych godzin wieczornych prokurator wespół z biegłym do spaw pożarnictwa oraz biegłym zakładu medycyny sądowej Uniwersytetu Medycznego w Warszawie prowadzili oględziny. W ich wyniku, szczególnie kobiety 27-letniej, ujawniliśmy liczne obrażenia, w szczególności obrażenia głowy. Zarówno charakter tych obrażeń, jak ich umiejscowienie mogą wskazywać, że możemy mieć do czynienia z umyślnym pozbawieniem życia – informuje prokurator.
I dodaje, że obrażenia są na całym ciele, ale głównie w obrębie głowy, jest tam też jedna długa rana cięta szyi. - Natomiast dzisiaj trudno mówić o charakterze, o czasie jej powstania, ponieważ biegły podczas oględzin nie był w stanie się na ten temat wypowiedzieć, czy jest to rana przeżyciowa, czy po śmierci, czy miała wpływ na zgon – zaznacza prokurator.
Na pytanie, co było przyczyną śmierci ma odpowiedzieć sekcja zwłok.
Straż była dwa razy
Niejasny jest też przebieg pożaru. Pierwsze wezwanie na Stalową strażacy dostali w nocy z niedzieli na poniedziałek.
- Około godziny 1.15 dostaliśmy zgłoszenie, że w okolicach Stalowej 38 wyczuwalny jest swąd dymu. Na miejsce udali się strażacy, którzy przeszukali teren, ale nie wyczuli dymu i nie zauważyli ognia. Do funkcjonariuszy wyszła osoba, która wezwała pomoc i wspólnie przeszukali okolicę. Nic nie znaleźli i strażacy wrócili do jednostki - relacjonuje Michał Konopka ze straży pożarnej.
W poniedziałek około godziny 15 straż została wezwana ponownie. Z mieszkania miał wydobywać się dym. - Ze wstępnych informacji wynikało, że w mieszkaniu wybuchł pożar, jednak strażacy nie znaleźli źródła ognia. Widoczne były jednak niewielkie, zagaszone ślady po ogniu - mówił tuż po interwencji Konopka.
Śledztwo ma wyjaśnić m.in., czy dwa wezwania były ze sobą powiązane. Wszczęto je dlatego, że w mieszkaniu znaleziono trzy ofiary. Według strażaków, miały być nieprzytomne. Policja od początku informowała, że nie żyją. - Do mieszkania chciał wejść przyjaciel rodziny, ale zobaczył wydobywający się dym. Na miejsce wezwał służby. Okazało się, że nie żyje 26-letnia kobieta oraz jej dwoje dzieci, 8-letnia dziewczynka oraz roczny chłopczyk - informowała w poniedziałek po południu Edyta Adamus ze stołecznej policji.
Policja ciągle na miejscu
We wtorek rano funkcjonariusze w dalszym ciągu byli na Stalowej. - Teren jest zabezpieczony. Co było bezpośrednią przyczyną śmierci trzech osób, wykaże sekcja zwłok - informowała we wtorek rano Ewa Paluszkiewicz, reporterka TVN24.
ło/r