Nowe budki, ale w starym układzie. A na ich dachach kawiarnie, restauracje i rzemieślnicy. Poznaliśmy nową koncepcję przebudowy Bazaru Różyckiego.
Handel trwa tu nieprzerwanie od końca XIX wieku. Bazar powstał jeszcze w zaborze rosyjskim, przetrwał dwie wojny światowe, II RP i PRL. Łaskawe były dla niego także początki III RP, ale wraz z powstaniem Jarmarku Europa na Stadionie X-lecia zaczął podupadać. Likwidacja tego handlowego giganta niewiele już mu pomogła. Dziś nie robi dobrego wrażenia. Większość bud jest na głucho zamknięta. W tych, które się otwierają można kupić buty (zwykle nie najlepszej jakości) lub suknię ślubną (w takim miejscu? to mnie zawsze fascynowało!). Ale ruch tak niewielki, że nie sposób pozbyć się wrażenia, że kupcy otwierają swoje kramy tylko z przyzwyczajenia. Pogadać mogą głównie sami ze sobą, bo klientela nieliczna. Jak już ktoś zajrzy, to raczej z mapą w dłoni i aparatem na szyi, niż na zakupy.
Dlatego zapadła decyzja, że Różyc (czy też Różyk, jak mawiają starzy prażanie) ma się zmienić w ramach dużego programu rewitalizacji prawobrzeżnej Warszawy. Założeniem tej zmiany jest jednak utrzymanie podstawowej funkcji. Bazar ma być znów świątynią handlu, a nie skansenem dla turystów, atrapą dla obcokrajowców. Zadanie powierzono Aleksandrze Wasilkowskiej, która zaproponowała nowoczesne stragany na planie trójkąta. Projekt robił wrażenie, ale miał jedną poważną wadę – nie udało się do niego przekonać kupców. Urzędnicy uznali, że nie ma sensu robić zmian dla nich wbrew nim. Odważny projekt powędrował na półkę, a niezrażona architektka zaczęła pracować nad nowym.
Na dole buty, na górze pyzy
Podstawową zmianą jest powrót do prostopadłego układu alejek. Pawilony będą miały kwadratowy kształt, w każdym znajdą się cztery stoiska (z możliwością ich połączenia).
- Względem pierwszego projektu liczba stanowisk powiększyła się. Będzie ich mniej więcej tyle co teraz, czyli ok. 500. Taka była wola kupców – mówi nam Aleksandra Wasilkowska. Budki będą miały drewniane ściany w kolorze zielonym, który na Różycu dominuje także dziś.
Prawdziwa rewolucja odbędzie się kilka metrów wyżej. Dachy budek będą tarasami, które utworzą pewien rodzaj placu miejskiego.- Na poziomie plus jeden powstanie ok. 80 pawilonów przewidzianych pod bary, restauracyjki, pracownie rzemieślnicze, siedziby NGO-sów – wylicza Wasilkowska. Przewidziano tam także sezonowe ogródki, plac zabaw i otwartą, letnią kuchnię. – Urozmaicenie funkcji było zasadniczą kwestią. Jeśli będziemy liczyć tylko na klientów, którzy przyjdą po buty i suknie ślubne, to nie ma szansy zadziałać – przekonuje.
Brama-rzeźba i kiosk-syfon
Ciekawą formą połączenie nowego ze starym będzie brama główna od strony Targowej. – Będzie odbiciem tego, co jest teraz. Reklamy i tagi zostaną przerysowane i odtworzone w metaloplastyce. Zespawane pręty stworzą ażurowy rysunek, rzeźbę architektoniczną – opisuje architektka. Dalej będzie jeszcze jedna ażurowa brama, rekonstrukcja tej przez którą wchodziło się na targowisko w XIX wieku. Ukłonem w stronę tradycji będzie także kiosk w formie wielkiego syfonu, który stanie obok.
Aleksandra Wasilkowska przekonuje, że nie traktuje odrzucenia pierwszego projektu jako swojej porażki.– To była próba stworzenia czegoś wyjątkowego, ale może to nie jest odpowiedni moment i właściwe miejsce. Ważne, że po wielu spotkaniach udało się osiągnąć konsensus. Nowy projekt został zaakceptowany, jest najlepszą formą – twierdzi.
Realizacja koncepcji nie jest jednak przesądzona. Przeszkodzić mogą sprawy własnościowe. Miasto jest właścicielem tylko 1/3 terenu, pod którym jest bazar. Reszta należy do 18 spadkobierców Juliana Różyckiego. Niewykluczone, że miasto będzie chciało tę część odkupić lub wymienić na inną nieruchomość. Rozmowy trwają.
Piotr Bakalarski
Źródło zdjęcia głównego: Piotr Bakalarski, tvnwarszawa.pl