Chociaż instalacja w bloku przy Redutowej, gdzie artystka wypełniła mieszkanie słomą, zniknęła już w sobotę, nadal budzi kontrowersje. Internauci tvnwarszawa.pl pytają, co na to straż pożarna. Ta odpowiada, że nie ma uprawnień do kontrolowania mieszkań.
Nie wszyscy zdecydowali się przyjrzeć instalacji i zastanowić, co chciała przekazać artystka. Internauci dociekają za to, co o pomyśle sądzi straż pożarna.
"Można trzymać, co się chce"
- Z naszego punktu widzenia lokator może trzymać w mieszkaniu co chce, o ile nie są to przedmioty ujęte w rozporządzeniu ministra spraw wewnętrznych i administracji o ochronie p.poż., jak np. butle z gazem, czy kanistry z benzyną – wyjaśnia Artur Laudy z biura prasowego straży pożarnej.
Straż pożarna nie ma też uprawnień do kontroli mieszkań. – Gdy otrzymamy zgłoszenie o niebezpiecznych przedmiotach, to z 7-dniowym wyprzedzeniem zapowiadamy kontrolę w lokalu. Jest ona przeprowadzana z policją – wyjaśnia Laudy.
Przyznaje, że słoma jest łatwopalna i zagrożenie pożarowe jest większe. – Za bezpieczeństwo odpowiedzialny jest właściciel lokalu, bądź zarządca budynku – kwituje strażak.
Sprawy nie komentuje artystka. Zgodnie z planem instalacja została zdemontowana w sobotę wieczorem.
Autorką instalacji jest Anna Jochymek. Praca, do stworzenia której potrzebna była tona słomy, miała zwrócić uwagę na problemy z określeniem własnej tożsamości.
Źródło zdjęcia głównego: Lech Marcinczak /tvnwarszawa.pl