Jedyna stołeczna spalarnia śmieci, tzw. Zakład Unieszkodliwiania Stałych Odpadów Komunalnych nie jest już samodzielną jednostką. Radni zdecydowali o włączeniu jej w struktury Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania. Nie obyło się bez kontrowersji.
Opozycyjne Prawo i Sprawiedliwość oraz radni SLD mieli wiele wątpliwości. Padły pytania o to, gdzie trafiają stołeczne śmieci, ile ich tak naprawdę jest i jaki miasto ma pomysł na nielegalne wysypiska.
- Mówimy o włączeniu spalarni do miejskiej spółki w sytuacji gdy samorządy przejmują odpowiedzialność za odpady (na mocy nowej ustawy - red.). Jak miasto widzi poradzenie sobie z problemem śmieci? Czy czeka nas scenariusz z Neapolu? - pytał radny i przewodniczący komisji ochrony środowiska Adam Kwiatkowski.
Przypomniał też, że stołeczni urzędnicy w ubiegłej kadencji samorządu zapewniali, iż miasto będzie inwestować w spalarnię na Targówku. - Dziś mamy przyklepać decyzję o włączeniu jej do MPO, a nie wiemy nawet, jaką strategię rozwoju ma ta firma - mówił podczas obrad.
Radnych SLD interesowało natomiast, czy pracownicy ZUSOK-u zostaną zwolnieni, czy mają gwarancję zatrudnienia.
Będzie "uczciwa" opłata za śmieci?
Wątpliwości radnych próbował rozwiać wiceprezydent Jarosław Kochaniak. - Proces włączenia spalarni do MPO rozpoczęliśmy jeszcze w ubiegłej kadencji. Chcemy doprowadzić do sytuacji, w której mieszkańcy zapłacą uczciwą opłatę za usługę wywozu śmieci - mówił. - To też przyczyni się do tego, że nie będą ich wywozić na nielegalne wysypiska - przekonywał.
Wiceprezydent zdementował również plotki, jakoby MPO przynosiło straty miastu i uspokoił radnych SLD. - Wszyscy pracownicy spalarni zostaną przeniesieni do MPO - oświadczył. Te wyjaśnienia nie przekonały opozycji. Uchwała przeszła głosami PO, PiS było przeciw, a SLD wstrzymał się od głosu.
ec/roody