27-latka została raniona w twarz rozbitą butelką, czyli "tulipanem". Niewiele brakowało, a cios pozbawiłby ją oka. Trafiła do szpitala. Kobieta podejrzana o atak została zatrzymana.
Dwoje strażników miejskich 16 lipca wracało po pracy do domu, gdy byli na Bemowie usłyszeli krzyki dobiegające z ulicy Wrocławskiej. "W awanturze brało udział dwóch mężczyzn i dwie kobiety. Doszło do rękoczynów. Gdy funkcjonariusze zaczęli biec w ich stronę, kobieta z młodym mężczyzną uciekli. Na miejscu pozostał mężczyzna z ranną kobietą. 27-latka została uderzona w twarz rozbitą butelką, czyli "tulipanem". Na chodniku pozostały zakrwawione kawałki szkła" – opisują w komunikacie strażnicy miejscy. Wezwali policję i pogotowie ratunkowe. Oczekując na przyjazd karetki, zajęli się opatrywaniem rannej.
"Niewiele brakowało, a cios pozbawiłby ją oka"
"Najbardziej krwawiła rana pomiędzy okiem a nosem. Niewiele brakowało, a cios pozbawiłby ją oka. Aby zatamować krwotok, musieliśmy uciskać okolice rany do przyjazdu ratowników. Na szczęście karetka przyjechała szybko" - opowiada funkcjonariuszka, która pomogła rannej.
W pewnym momencie kobieta powiedziała, że jest jej słabo, duszno i zaczęła omdlewać. Dodała, że choruje na astmę i poprosiła o podanie leku w aerozolu, który miała w torebce. Została zabrana do szpitala.
Dzięki dokładnym rysopisom i wskazaniu kierunku ucieczki, podanym policji przez strażników, udało się ująć oboje podejrzanych. Kobieta, która miała zadać cios butelką, skryła się w piwnicy pobliskiego bloku. Na miejscu zdarzenia policja zabezpieczyła ślady.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: straż miejska