Utrzymujące się ulewy doprowadziły w Australii do powodzi. W wyniku żywiołu zginęły trzy osoby, a dwie uważane są za zaginione. W niektórych miejscach podtopienia były najgorsze od 30 lat.
W niedzielę 5 czerwca w Australii, po utrzymujących się intensywnych opadach deszczu, wystąpiła powódź. Burze nawiedziły stany Nowa Południowa Walia, Wiktoria i Tasmania. Premier pierwszego z nich Mike Baird nazwał szkody wzdłuż wschodniego wybrzeża "niewiarygodnymi".
Ewakuacja, zalane drogi
Powódź w stanie Nowa Południowa Walia wymusiła konieczność ewakuacji miejscowej ludności. Władze zalecały, by uciekający zabierali ze sobą jedynie ubrania oraz opatrunki i lekarstwa. W całym stanie tysiące ludzi nie mają prądu, a kilka dróg jest nieprzejezdnych, w tym w Sydney, które jest stolicą Nowej Południowej Walii.
Według meteorologów w porcie w Sydney wiatr wiał z prędkością nawet 115 km/h. W niektórych częściach miasta odnotowano największe podtopienia od 30 lat.
W wyniku erozji związanej z trudnymi warunkami atmosferycznymi na plaży w Collaroy pod Sydney ewakuowano warte miliony dolarów domy, którym teraz grozi zawalenie.
Trzy ofiary śmiertelne
Powódź doprowadziła do śmierci trzech osób. Policja poinformowała, że na przedmieściach Sydney i w Bowral, ok. 100 km na południe, w samochodach porwanych przez wodę znaleziono ciała dwóch mężczyzn. W rzece w Canberze odnaleziono ciało trzeciej ofiary, 37-latka.
W Tasmanii za zaginione uznano dwie osoby. W tym stanie zamkniętych jest ok. stu dróg, w tym jedna z głównych autostrad.
Autor: zupi/map / Źródło: PAP, bbc.com
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA