Mieszkańcy Argentyny na długo zapamiętają 6 grudnia. Najpierw miasto spowiła gęsta i gryząca chmura gazu, powstała w wyniku pożaru pestycydów. Potem nadeszła gwałtowna burza, przynosząca opady o sumie ponad 100 l/mkw. w godzinę. Na północ od Buenos Aires przeszły też dwa tornada.
Przedpołudniowy pożar w Buenos Aires wybuchł podczas przeładunku pestycydów ze statku na barkę, którą miały zostać przetransportowane do Paragwaju. Na skutek kontaktu z wodą powstała chmura gazu, która przemieściła się szybko nad centrum miasta. Wielu ludzi zaczęło narzekać na podrażnienia oczu i górnych dróg oddechowych.
Władze zapewniły jednak mieszkańców stolicy, że gaz nie jest groźny dla życia i zdrowia. Unosząca się nad miastem chmura spowodowało jednak kompletny chaos w mieście.
Na wiele godzin stanęła komunikacja miejska, ewakuowano wiele biur, w tym budynek sądu federalnego i centralę związku zawodowego CGT.
Pogodowy armagedon
Po południu stolicę tanga dotknęła kolejna katastrofa, tym razem pogodowa. Nad miastem przeszła potężna burza. Zalało większą część miasta, w tym w tym modne dzielnice Palermo i Belgrano.
Meteorolodzy zarejestrowali, że w ciągu godziny spadło 112 l/mkw. deszczu. Na ulicach wody było po kolana. Kierowcy musieli wylewać wodę z wnętrz samochodów. Nie działał transport publiczny, w tym metro i podmiejska kolej. Drogi szybkiego ruchu i autostrady prowadzące do miasta też znalazły się pod wodą.
Zarejestrowano też dwa tornada na północ od stolicy, w miejscowościach Pergamino i Las Flores.
Deszcz zmniejszył swoją intensywność wczesnym popołudniem, ale meteorolodzy zapowiadają, że nie ustanie aż do piątkowego poranka.
Autor: mm/mj / Źródło: Reuters TV