Pilot samolotu amerykańskich linii lotniczych Delta Airlines zmuszony był do awaryjnego lądowania, gdyż grad znacząco uszkodził maszynę.
W piątek 7 sierpnia samolot amerykańskich lini Delta Airlines leciał z Bostonu do Salt Lake City. Na złą pogodę natrafił nad obszarem Kolorado. Maszyna wleciała w burzę gradową. Kawałki lodu spowodowały poważne uszkodzenia - w znaczącym stopniu ucierpiał dziób samolotu, potłuczone zostały również okna kokpitu, przez co widoczność była w dużym stopniu ograniczona.
Przerażeni pasażerowie
Pasażerowie byli przerażeni.
- Ludzie trzymali się ze ręce, inni płakali, w szczególności dzieci - opowiada jeden z pasażerów pechowego lotu. - Ja w tym czasie pisałem do żony - dodaje.
- Nie zdawałem sobie sprawy, w jak ogromnym niebezpieczeństwie się znaleźliśmy. Dopiero gdy wyszedłem z samolotu, zrozumiałem jakie mamy szczęście, że żyjemy - mówi mężczyzna znajdujący się w samolocie podczas zdarzenia.
Mimo trudnych chwil maszyna bezpiecznie wylądowała na lotnisku w Denver. Nikt z pasażerów ani załogi w znaczący sposób nie ucierpiał. Jedna osoba trafiła do szpitala z powodu drobnych urazów.
- Samolot bezpiecznie wylądował, a pasażerowie przesiedli się do innego. Bezpieczeństwo naszych klientów jest dla nas najważniejsze - oświadczył przedstawiciel Delta Airlines.
Bohater
Wszyscy są bardzo wdzięczni jednej osobie znajdującej się na pokładzie. Pilot feralnego rejsu zachował zimną krew i bezpiecznie wylądował niesprawną maszyną. Szybko podjął decyzję i wszyscy znaleźli się bezpiecznie na ziemi.
- Lot był przerażający dla wszystkich, ale proszę wyobrazić sobie, że jest się pilotem i trzeba zachować trzeźwość umysłu. Niezwykłe - skomentowała dziennikarka ABC News
- Linie lotnicze Delta Airlines powinny dać naszemu pilotowi pokaźną nagrodę ze uratowanie naszego życia - mówił jeden z pasażerów.
Autor: mag/map / Źródło: ENEX, www.weather.com, www.abcnews.go.com