Na portugalskich Azorach wietrzna pogoda zabiła jedną osobę. Porywy dochodziły do 150 km/h, a fale miały wysokość do dziewięciu metrów. Zamknięto m.in. placówki edukacyjne i lotniska.
Poniedziałek 14 grudnia mieszkańcy Azorów zapamiętają na długo. Nad archipelagiem wysp położonym około 1500 km od wybrzeży Portugalii rozszalał się huraganowy wiatr, osiągający w porywach 130-150 km/h. Poskutkowało to falami dochodzącymi do dziewięciu metrów wysokości.
Portugalski Instytut Morza i Atmosfery wydał w niedzielę wieczorem najwyższy czerwony alert (sytuacja meteorologiczna skrajnego ryzyka) dla Azorów, który obowiązywał niemal cały poniedziałek. Żłobki, przedszkola, szkoły, uniwersytety i sądy były tego dnia zamknięte.
Również większość portów nie funkcjonowała do późnego popołudnia. Ze względu na silny wiatr porty lotnicze nie były w stanie przez kilka godzin przyjmować żadnych lotów. Wiele nadbrzeżnych dróg wciąż jest zamkniętych na skutek leżących na nich powalonych drzew i fragmentów ogrodzeń.
Lokalne służby poinformowały o łącznie 157 incydentach związanych ze złą pogodą.
Ofiara śmiertelna
W wyniku huraganowej aury najbardziej ucierpiały wschodnie wyspy - São Miguel i Santa Maria. Na tej pierwszej 16 osób zostało ewakuowanych. Cztery osoby zostały ranne - w tym jedna śmiertelnie. Ofiarą okazał się pracownik Rady Parafialnej w San Roque, który został złapany przez falę podczas prac porządkowych przy kanalizacji. Mężczyzna, poważnie ranny w głowę, zmarł jeszcze przed przewiezieniem do szpitala.
The Ricardo Mota Daily is out! https://t.co/HxtjqfkBxO
— Ricardo Mota (@rbmota) grudzień 14, 2015
Autor: mar/map / Źródło: portuguese-american-journal.com, sapo.pt,