"Albo krwią i żelazem, albo dyplomacją i rozumem"

Źródło:
TVN24 BiS

Z okazji rocznicy zjednoczenia Niemiec.

OGLĄDAJ TVN24 BiS W INTERNECIE >>>

Pamiętacie Państwo z historii, jak wyglądało zjednoczenie Niemiec. Nie? To przypomnę pokrótce: najpierw wojna koalicji państw niemieckich oraz Austrii przeciwko Danii o niewielkie terytorium, zakończone klęską Duńczyków. Zaraz potem Berlin decyduje się na wojnę z Austrią i pokonuje niemieckojęzyczną siostrę bliźniaczkę w kilkutygodniowej wojnie błyskawicznej. Wtedy większość niemieckiego terytorium jest już zjednoczona, ale potrzebna jest jeszcze jedna wojna – tym razem z odwiecznym rywalem Francją.

Zwycięzcy Niemcy proklamują powstanie w pełni zjednoczonego państwa w Wersalu i czynią to po to, żeby upokorzyć sąsiada, zabrać mu terytorium i pokazać, kto teraz będzie najsilniejszym państwem w Europie. "Krwią i żelazem" jednoczyły się Niemcy, jak mawiał kanclerz Otto von Bismarck.

Zaraz, zaraz. Chyba coś się nie zgadza. Przecież to było w XIX wieku. A chcemy mówić o wydarzeniach sprzed 30 lat, gdy dwa państwa niemieckie połączyły się w jedno. Ten zabieg z przypomnieniem pierwszego zjednoczenia Niemiec był celowy po to, by przypomnieć czytelnikom tego tekstu, jak zasadniczo odmiennym procesem i wydarzeniem było drugie zjednoczenie Niemiec w 1990 roku, gdy bankrutował i załamywał się system komunistyczny w całym bloku sowieckim, co otworzyło drogę Niemcom do zjednoczenia.

Przed trzema dekadami Niemcy zjednoczyły się pokojowo. To kwestia zasadnicza. O ile Niemcy w czasach Bismarcka zjednoczyły się, prowadząc wojny z sąsiadami, o tyle zjednoczenie w latach 1989/1990 odbyło się bez jednego wystrzału. Kiedy pojawiła się perspektywa na zjednoczenie w 1989 r., w wielu krajach Europy, od Polski przez Francję, Wielką Brytanię czy Rosję, zaczęto odczuwać zagrożenie. Wielki kunszt dyplomatyczny i polityczny przywódców światowych Kohla, Busha seniora, Gorbaczowa, Mitteranda, Thatcher, także polskiego premiera Mazowieckiego i polskiego ministra spraw zagranicznych Skubiszewskiego sprawiły, że nie tylko udało się skleić b. NRD z RFN, ale także sprawiono, że zadowoleni byli zachodni alianci, Polacy, nawet w Moskwie, przynajmniej początkowo, nie odczuwano zjednoczenia jako upokorzenie. Można powiedzieć śmiało, że dzisiaj brakuje przywódców tej rangi, co ci, którzy pokojowo przeprowadzili Europę przez lata 1989/1990 roku.

Kolejne ważne przypomnienie: zjednoczenie Niemiec było dowodem na zwycięstwo w ideologicznym pojedynku wolnościowego i kapitalistycznego modelu zachodniego nad dyktatorskim, zamkniętym, skostniałym modelem sowieckim. Zjednoczenie nie było połączeniem równorzędnych państw. NRD, czyli komunistyczne Niemcy Wschodnie, były nienaturalnym, sprzecznym z niemiecką i europejską historią tworem państwowym, który mimo pozornej zamożności i stabilności okazał się niezdolny do wytrzymania konkurencji z państwem zachodnioniemieckim, opartym na liberalizmie, demokracji i kapitalizmie. Ten system, system dawnej RFN, rozszerzono na całe Niemcy, tworząc współczesne państwo niemieckie.

Z polskiej perspektywy najważniejsze jest przypomnienie, że zjednoczenie Niemiec nie tylko, nie odbyło się kosztem Polski, ale pomogło Polsce wydostać się z moskiewskiej dominacji. Rozszerzenie Niemiec Zachodnich i całego Zachodu aż do granic Polski, która od 4 czerwca 1989 roku wygrzebywała się mozolnie z komunizmu, było dla nas korzystne. Tak, jak Solidarność i pokojowy demontaż komunizmu w Polsce pomogły uruchomić pokojową rewolucję obywatelską w komunistycznej NRD, tak zjednoczenie Niemiec pozwoliło Polsce zapukać do najważniejszych instytucji zachodnich: Sojuszu Atlantyckiego i Unii Europejskiej. Trudno wyobrazić sobie sukces naszego włączenia do Zachodu, gdybyśmy nie graniczyli już od 1990 r. z NATO i UE.

Bilans zjednoczenia dla Polski jest korzystny także dlatego, że zaraz po połączeniu całe Niemcy, uznały za trwałą i nie podlegającą dyskusji granicę na Odrze i Nysie. Choć komunistyczne NRD uznało tę granicę już w 1950 r., to było to nieszczere i nieautentyczne. NRD nie reprezentowało bowiem narodu niemieckiego, zaś uznanie polskiej granicy zachodniej przez Niemcy Zachodnie w 1970 r. było przełomowe, ale dla wielu Polaków miało charakter jedynie tymczasowy i prowizoryczny. Traktat polsko-niemiecki z 1990 r. nie pozostawia wątpliwości, że ustalona w 1945 r. granica Polski i Niemiec jest definitywna. Co więcej, przez ostatnie 30 lat udało się doprowadzić do takiego poziomu współpracy między wolną Polską a zjednoczonymi Niemcami, że granica na Odrze i Nysie nie jest granicą dwóch światów, dwóch systemów czy granicą Europy Zachodniej i Wschodniej. To normalna europejska granica dwóch europejskich sąsiadów. Wystarczy dzisiaj spojrzeć na granicę na Bugu czy granicę z obwodem kaliningradzkim, by zobaczyć, czego udało się uniknąć w przypadku sąsiedztwa polsko-niemieckiego.

A co dalej? Nie ulega wątpliwości, że sąsiedztwo Polski z gospodarczym i politycznym kolosem, jakim są Niemcy, jest dla Polski wymagające. Dlatego warto dyskutować o charakterze naszego sąsiedztwa, o naszych więzach politycznych, gospodarczych, kulturalnych, naukowych czy wojskowych, choćby dlatego, że miejsce Polski w Europie i świecie będzie także określane poprzez jakość naszych relacji z sąsiadem niemieckim. Wymagające sąsiedztwo to potrzeba ciągłej pracy nad relacjami polsko-niemieckimi, pracy, która potrafi przepracowywać tragiczną historię, a zarazem czerpać z osiągnięć ostatnich dekad i odpowiedzialnie utrzymywać kurs na normalne, partnerskie relacje. Dla dobra wspólnej przyszłości warto istniejące różnice tonować i rozwiązywać spory rozumnie i spokojnie, a to, co nas łączy, warto eksponować i pokazywać publicznie.

Autorka/Autor:Jacek Stawiski, TVN24 BiS

Źródło: TVN24 BiS

Źródło zdjęcia głównego: TVN24