Francuzi mają pomysł. Izraelczycy i Amerykanie nie chcą o nim słyszeć


Proponowana przez Francję międzynarodowa obecność w miejscach świętych w Jerozolimie, mająca pomóc zakończyć eskalację przemocy między Izraelem a Palestyńczykami, nie jest potrzebna - ocenił sekretarz stanu USA John Kerry.

Szef amerykańskiej dyplomacji odniósł się w ten sposób do propozycji Francji, aby pod egidą Organizacji Narodów Zjednoczonych wysłać do miejsc świętych w Jerozolimie niezależnych międzynarodowych obserwatorów.

Resort dyplomacji w Paryżu poinformował ze swej strony w poniedziałek, że francuski ambasador został przyjęty w MSZ Izraela, gdzie rozmawiał o "inicjatywach na rzecz złagodzenia napięć oraz sprzyjania podjęciu na nowo rozmów pokojowych". Jednak według rzecznika izraelskiego MSZ Emmanuela Nachszona ministerstwo wezwało ambasadora i przekazało mu, że Izrael sprzeciwia się "wszelkim inicjatywom, które nie są z nim uzgodnione".

Waszyngton przeciwny

Jak ocenił w poniedziałek Kerry, konieczna jest jasna deklaracja, pomimo dotychczasowych obietnic Izraela, o utrzymaniu status quo w sprawie dostępu wyznawców islamu i judaizmu do obiektów sakralnych na Wzgórzu Świątynnym. Kryje ono pozostałości obu żydowskich świątyń z czasów biblijnych, a dla muzułmanów jest miejscem, z którego Mahomet odbył podróż do nieba.

Nie szukamy nikogo z zewnątrz ani innych, którzy mieliby tam przybyć. Musimy mieć jasność John Kerry

- Nie rozważamy żadnej zmiany; Izrael także - powiedział dziennikarzom Kerry na konferencji prasowej podczas wizyty w Madrycie. Według niego władze Izraela rozumieją znaczenie status quo w tych ważnych dla Żydów i Palestyńczyków miejscach i ważne jest, aby wszyscy inni to też zrozumieli.

- Nie szukamy nikogo z zewnątrz ani innych, którzy mieliby tam przybyć. Musimy mieć jasność - powiedział Kerry, dodając, że przeciwko rozmieszczeniu międzynarodowych obserwatorów jest także Jordania, która ma uprawnienia do opieki nad muzułmańskimi miejscami świętymi na Wzgórzu Świątynnym.

Przemoc i dyplomacja

Kerry wcześniej w poniedziałek wezwał przywódców Izraela i Autonomii Palestyńskiej do podjęcia działań w celu zakończenia "bezsensownej przemocy", do której dochodzi w Izraelu i na Zachodnim Brzegu Jordanu.

Przed planowanymi na koniec tygodnia spotkaniami z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu i prezydentem Autonomii Mahmudem Abbasem szef amerykańskiej dyplomacji oświadczył, że będzie z nimi współpracował na rzecz znalezienia rozwiązań, które mogłyby pomóc zmniejszyć obecne napięcia w regionie. Kerry ma spotkać się z szefem izraelskiego rządu pod koniec tygodnia w Berlinie, a z palestyńskim przywódcą w weekend w Jordanii. Od początku października narasta przemoc w Jerozolimie i na terytoriach Autonomii Palestyńskiej. W wyniku starć z policją, ataków palestyńskich nożowników a także zamachów bombowych w Jerozolimie i na Zachodnim Brzegu Jordanu, śmierć poniosło już 42 Palestyńczyków i 8 Izraelczyków. Niedzielny zamach na dworcu autobusowym w Beer Szewie był jednym z najpoważniejszych incydentów wśród trwających od kilku tygodni niemal codziennych aktów przemocy. Agencja Reutera zwraca uwagę, że jednym z powodów obecnej fali przemocy jest oburzenie Palestyńczyków z powodu podejmowanych ich zdaniem przez Żydów zbliżania się do jednego z najświętszych miejsc islamu, meczetu Al-Aksa.

Autor: mtom / Źródło: PAP