Włamują się, wymieniają zamki i zostają. Dzicy lokatorzy zajęli dziesiątki tysięcy letnich domów

Źródło:
The Times, MailOnline, Spanish Property Insight

Brytyjskie media opisały, jak dzicy lokatorzy przejmują w Hiszpanii domy należące do Brytyjczyków: włamują się, wymieniają zamki i już zostają. Problem squattingu jest "znacznie poważniejszy w Hiszpanii niż gdziekolwiek indziej w Europie", a sytuacja "z każdym rokiem się pogarsza" - alarmował już pod koniec 2022 roku portal Spanish Property Insight. W kraju może znajdować się nawet sto tysięcy domów zajmowanych przez dzikich lokatorów - wskazują media.

Zorganizowanym gangom okupującym rezydencje Brytyjczyków na terenie Hiszpanii w połowie maja reportaż poświęcił "The Times". Dziennik dotarł m.in. do właścicieli posiadłości na Ibizie, którym nie udało się wejść do rezydencji - zamki zmienili mieszkający w nim squatersi. W poniedziałek problem opisał również MailOnline. Jak ustalił portal, część gangów celowo umieszcza w wybranych nieruchomościach pary z dziećmi, "wiedząc, że da im to dodatkowe prawa i utrudni ich wyrzucenie".

Gangi mają wykorzystywać zapis hiszpańskiej konstytucji, gwarantujący wszystkim obywatelom "prawo do odpowiednich warunków mieszkaniowych", zwłaszcza jeśli mają oni dzieci. "Dzicy lokatorzy zyskują prawo do mieszkania w nieruchomości i mogą zostać eksmitowani wyłącznie na mocy nakazu sądowego, jeśli pozostają w danym miejscu bez sprzeciwu (właścicieli - red.) przez co najmniej 48 godzin" - przekazał MailOnline.

ZOBACZ TEŻ: Rosyjski oligarcha stracił kamienicę na rzecz dzikich lokatorów

Gangi za cel obierają letnie rezydencje

Dlaczego cel gangów stanowią głównie letnie rezydencje? Ponieważ często stoją puste, dzięki czemu dzicy lokatorzy mają czas na włamanie się i osiedlenie, zanim ktokolwiek się o tym dowie. Według MailOnline w Hiszpanii znajduje się 800 tys. domów wakacyjnych należących do Brytyjczyków. Portal dotarł do właścicielki jednego z nich, nauczycielki jogi Sophie Robinson. 48-latka dowiedziała się, że jej rezydencja została zajęta, dopiero wtedy, gdy razem z córkami przybyła do Hiszpanii na Święta Wielkanocne.

Mijas, HiszpaniaShutterstock

Robinson miała usłyszeć od policji, że nie ma prawa wejść do swojego domu, wciąż jednak musiała płacić rachunki - do chwili uzyskania nakazu eksmisji. Skorzystała z usług miejscowej firmy prawniczej, dzięki której sąd w ciągu pięciu tygodni wydał nakaz eksmisji. Podobnych spraw jest jednak na tyle dużo, że proces eksmisji w niektórych przypadkach może trwać nawet do dwóch lat.

Dzicy lokatorzy w Hiszpanii. Problem narasta

Problem przejmowania cudzych nieruchomości, znany również jako squatting, jest "znacznie poważniejszy w Hiszpanii niż gdziekolwiek indziej w Europie", a sytuacja "z każdym rokiem się pogarsza" - wskazał w grudniu 2022 roku Spanish Property Insight, portal zajmujący się rynkiem nieruchomości. Powołując się na dane hiszpańskiego MSW wskazał, że liczba przypadków nielegalnego przejmowania nieruchomości podwoiła się od 2016 roku i wzrosła o 20 proc. w latach 2018-2019.

W 2018 roku policja otrzymała 12 214 zgłoszeń o dzikich lokatorach, jednak "wielu, a być może większość właścicieli, którzy znajdują domy zajęte przez dzikich lokatorów, nie zgłasza tego na policję i wybiera drogę pozasądową" - ocenił Spanish Property Insight, wskazując, że legalna eksmisja jest "trudna i kosztowna". Według szacunków cytowanych przez hiszpańskie media, pod koniec 2022 roku od 90 tys. do 100 tys. domów w kraju było zajętych przez dzikich lokatorów.

ZOBACZ TEŻ: Nowe obowiązki wynajmujących na Wyspach. Lokatorzy mają być lepiej chronieni

Autorka/Autor:wac//az

Źródło: The Times, MailOnline, Spanish Property Insight

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock