51 ofiar w Kairze. "To wojsko zaczęło strzelać"


Co najmniej 51 osób zginęło w wyniku strzelaniny przed koszarami Gwardii Republikańskiej w Kairze - poinformowało egipskie pogotowie. W starciu pomiędzy wojskiem a zwolennikami obalonego prezydenta Mohammeda Mursiego w Kairze rannych zostało prawie pół tysiąca osób.

Nad ranem przed kairskimi koszarami Gwardii Republikańskiej, w których przetrzymywany jest obalony prezydent Mohammed Mursi, padły strzały.

Według armii, krótko po świcie "grupa terrorystyczna" usiłowała przypuścić szturm na budynek Gwardii Republikańskiej w Kairze, strzelając ostrą amunicją oraz rzucając ładunki zapalające z pobliskiego meczetu i dachów okolicznych budynków.

Siły bezpieczeństwa miały jedynie odpowiedzieć ogniem na zagrożenie. Aresztowano 200 napastników uzbrojonych w broń palną i amunicję - dodało wojsko.

Druga wersja

Murad Ali, rzecznik Bractwa Muzułmańskiego, z którego wywodzi się Mursi, twierdzi jednak, że członkowie ugrupowania, którzy od dnia obalenia prezydenta zbierają się na wiece przed koszarami, zostali zaatakowani bez przyczyny, gdy modlili się nad ranem. Początkowo informował, że od kul wojska zginęły 34 osoby.

Po południu dyrektor egipskiego pogotowia ratunkowego Mohammed Sultan ogłosił, że w starciach zginęło co najmniej 51 osób, a 435 zostało rannych.

"Chcą skraść rewolucję..."

"Partia Wolności i Sprawiedliwości [PWiS została utworzona przez Bractwo] apeluje do wielkiego narodu egipskiego, by powstał przeciwko tym, którzy chcą skraść jego rewolucję za pomocą czołgów i opancerzonych pojazdów choćby po trupach" - głosi oświadczenie politycznego skrzydła Bractwa, zamieszczone na jego profilu na Facebooku.

Tymczasowy prezydent kraju Adli Mansur zarządził powstanie komitetu śledczego, który ma wyjaśnić zajścia przed koszarami. Wyraził przy tym "głęboki żal" z powodu ofiar, dodając jednak, że wynikły one w skutek szturmu. Zaapelował jednocześnie do demonstrantów, by nie zbliżali się do wojskowych instalacji.

ElBaradei potępia krwawe starcia. "Desperacko potrzebujemy pojednania!"

Przywódca egipskiej liberalnej opozycji Mohammed ElBaradei oświadczył, że Egipt "desperacko potrzebuje" pojednania i potępił starcia z udziałem armii i zwolenników obalonego prezydenta Mohammeda Mursiego w Kairze.

"Przemoc nie jest właściwym podejściem, niezależnie od tego, z jakiego źródła pochodzi, i musi zostać stanowczo potępiona" - napisał ElBaradei na Twitterze. Dodał, że "Egipt desperacko potrzebuje pojednania". Zaapelował też o przejrzyste i niezależne śledztwo w sprawie starć, do jakich doszło w poniedziałek pod kairską siedzibą Gwardii Republikańskiej w Kairze, gdzie przetrzymywany był Mursi. ElBaradei jest obecnie typowany na wiceprezydenta Egiptu.

Kolejna noc protestów

W niedzielę wieczorem w Kairze jak każdego dnia od obalenia Mursiego w Kairze i innych miastach Egiptu trwały protesty zarówno zwolenników jak i przeciwników prezydenta.

Islamiści popierający Mursiego zebrali się głównie przed jednym z meczetów w kairskiej dzielnicy Nasr City, położonej na obrzeżach miasta. Jego przeciwnicy demonstrowali w centrum Kairu, na placu Tahrir.

W środę armia odsunęła od władzy prezydenta Mohammeda Mursiego, a w piątek i w nocy na sobotę w Kairze oraz kilku innych egipskich miastach doszło do krwawych starć pomiędzy zwolennikami Mursiego, jego przeciwnikami i siłami bezpieczeństwa. Zginęło w nich 36 osób, a ponad 1000 zostało rannych

Autor: mtom, rf,ja / Źródło: reuters, pap

Tagi:
Raporty: