Premium

Mecze kobiet z mężczyznami? "Kretyński pomysł"

Zdjęcie: Getty Images

Kilka lat temu Amerykanki, wówczas mistrzynie świata, przegrały sparing z piętnastoletnimi chłopcami. Później wicemistrzynie Polski uległy szesnastolatkom. Jaki z tego wniosek? Żaden, przynajmniej żaden przełomowy. Ludzi pracujących w kobiecej piłce te wyniki nie zaskoczyły.

Kończy się miesiąc, w którym kobieca piłka nożna nie schodziła z ust kibiców i sportowych stron gazet w wielu krajach Europy i świata - w niedzielę finał dziewiątego mundialu kobiet, a o tytuł mistrzyń świata powalczą Hiszpania i Anglia.

Niezależnie od tego, która z reprezentacji wygra, będzie to pierwszy dla niej tytuł mistrzowski. Z mundialu rozgrywanego na boiskach Australii i Nowej Zelandii odpadły już bowiem wszystkie dotychczasowe zdobywczynie tytułu, m.in. reprezentacje Brazylii i USA - absolutnej potęgi w piłce nożnej kobiet. Ten mundial jest też przełomowy z innego powodu - na trybunach liczba kibiców nieraz przekroczyła 70 tysięcy, co pokazuje, że zainteresowanie piłką nożną kobiet jest coraz większe. Wciąż jednak nie brak tych, którzy porównują tę dyscyplinę w wykonaniu mężczyzn i kobiet.

I tu pojawia się reklama firmy Orange, wyemitowana we Francji w połowie lipca, krótko przed kobiecym mundialem. Widzimy, jak jeden po drugim gwiazdorzy francuskiej reprezentacji - Antoine Griezmann, Kylian Mbappe, Kingsley Coman czy Olivier Giroud - popisują się swoimi najlepszymi zagraniami. Mało co nas tu dziwi, wiemy, że ci goście grają na światowym poziomie. Ale nagle wszystko się zmienia… Okazuje się, że w tych cieszących oko akcjach nie uczestniczył żaden z nich. Twórcy reklamy zebrali najpiękniejsze akcje kobiecej reprezentacji Francji z ostatnich lat, a twarze zawodniczek zastąpili twarzami kolegów z męskiej kadry. Wystarczyła technologia deep fake.

Wideo wykonane na zlecenie Orange szybko stało się viralem. W mediach społecznościowych dzielili się nim ludzie w wielu zakątkach świata. "Piłka to piłka, sport to sport. Koniec historii" - napisał Craig Foster, były kapitan męskiej reprezentacji Australii, dziś aktywista wspierający m.in. tamtejszą rdzenną ludność.

Z jednej strony filmik faktycznie robi duże wrażenie. Z drugiej jednak reklama ta powiela schemat myślowy, którego środowisko kobiecej piłki stara się oduczyć resztę świata futbolu. Wygląda on następująco: aby udowodnić, że kobiety potrafią grać w piłkę, należy zestawić je z mężczyznami. A żeby to zrobić, trzeba po prostu kazać im się z nimi zmierzyć. Nie w konkursach żonglerki czy strzałów w poprzeczkę, tylko w bezpośrednim meczu.

Biegają tyle, co faceci. Tylko trochę wolniej

Zwolennicy takich konfrontacji zdają się zapominać, że zdecydowanie największa różnica między piłką kobiecą a męską leży nie w umiejętnościach piłkarskich, tylko w innej sferze. Tej najbardziej oczywistej - fizyczności. Różnią się przede wszystkim predyspozycje siłowe obu płci.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam