Na całym świecie jest ok. 120 milionów przymusowo przesiedlonych osób. Uciekają przed wojną i prześladowaniami. 37 z nich startuje na igrzyskach w olimpijskiej reprezentacji uchodźców. Według MKOl-u jest ona szansą na poprawę losu tułających się po świecie w poszukiwaniu lepszego życia. Ale pomagający uchodźcom aktywiści nie zgadzają się z tą idylliczną narracją. - Istnienie tej reprezentacji nie ma żadnego wpływu na problem migracji. To taki trochę whitewashing wizerunku organizatorów igrzysk - mówi tvn24.pl od lat pracująca z uchodźcami Anna Alboth.
Wyniszczona wojną Syria, rządzony przez talibów Afganistan, nietolerujący homoseksualistów Kamerun, nieznoszący sprzeciwu wobec religijnych nakazów Iran. W występującej na swoich trzecich igrzyskach reprezentacji uchodźców są sportowcy z całego świata, którzy wiele przeszli, by znaleźć się w takim miejscu. Ich historie kończą się happy endem, choć kilka lat temu nic tego nie zapowiadało.
- Olimpijska reprezentacja uchodźców pokazuje wszystkim, jakim wzbogaceniem dla naszej społeczności olimpijskiej są uchodźcy. A przy tym dla społeczeństwa jako całości. Jednocześnie uświadamiacie miliardom ludzi na całym świecie skalę kryzysu uchodźczego - mówił w maju do przygotowujących się do startu pod olimpijską flagą zawodników Thomas Bach, przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.
- Wrzucanie wszystkich ludzi na całym świecie do jednego worka pod tytułem "uchodźcy", ludzi w każdym wieku, każdej płci, z zupełnie inną historią, jest krzywdzące i bardzo psuje cały system wokół tematu migracji. Od bardzo, bardzo wielu lat pracuję z uchodźcami na całym świecie i wiem, że jeżeli tylko dana osoba stara się o ochronę międzynarodową, a potem dostaje status i pobyt w jakimś kraju, to chce o czasie bycia uchodźcą, uchodźczynią, zapomnieć jak najszybciej - uważa Anna Alboth, obrończyni praw człowieka, aktywistka zaangażowana w sprawy związane z migracją z Minority Rights Group International.
Ucieczka od ajatollahów
Jamal Valizadeh urodził się w rodzinie z zapaśniczymi tradycjami. Gdy miał 20 lat, po raz pierwszy zdobył mistrzostwo Iranu. Jego siła w połączeniu z brakiem obojętności na ludzką krzywdę, stała się przekleństwem, gdy w czasie jednej z manifestacji stanął w obronie atakowanych przez policję demonstrantów. Na łamach "Le Parisien" tłumaczył, że znalazł się w pobliżu protestu Kurdów przeciwko działaniom Państwa Islamskiego. W pewnym momencie zobaczył funkcjonariuszy, okładających protestujących.
- Rzuciłem się między nogi jednego z funkcjonariuszy, użyłem na nim techniki zapaśniczej - mówił w wywiadzie dla francuskiej gazety.
Za napaść na policjanta trafił do aresztu.
- W areszcie byłem bity. Nie pozwalali mi spać, a cela była tak mała, że nie mogłem nawet usiąść. Co 20 minut brali mnie na kolejne przesłuchania, chociaż nie miałem nic nowego do powiedzenia. W końcu udało mi się wyjść za kaucją, ale wiedziałem, że wyrok został jedynie odroczony - opowiadał.
Czytaj dalej po zalogowaniu
Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam