Premium

"Jak robiłem to zdjęcie, czułem, że będą z tego kłopoty". Fotograf prezydenta Dudy o kulisach pracy w Pałacu

Zdjęcie: Prezydent Andrzej Duda/KPRP

Kto jest wdzięczniejszym obiektem do fotografowania - Andrzej Duda czy Rafał Trzaskowski? Czy warto robić zdjęcia, gdy Donald Trump siedzi jako jedyny, a inni stoją? O najgłośniejszych obrazach trwającej wciąż prezydentury, bogatej mimice prezydenta i niepublikowanych zdjęciach opowiada Jakub Szymczuk, laureat Grand Press Photo i do niedawna oficjalny fotograf Andrzeja Dudy.

Jest zawsze tam, gdzie politycy podejmują kluczowe decyzje, choć widzimy go rzadko, jeśli w ogóle - to fotograf prezydencki. W niektórych krajach człowiek instytucja, w mediach społecznościowych niekiedy obserwowany przez setki tysięcy osób, nie tylko rodaków. W anglojęzycznej Wikipedii stanowisko głównego fotografa Białego Domu ma nawet swoją podstronę wyszczególniającą wszystkich portretujących pracę amerykańskiego prezydenta od lat 60., a każdy z nich jest numerowany (podobnie jak przywódcy USA). W żadnym innym kraju ta posada, co prawda, nie cieszy się podobnym zainteresowaniem czy estymą, ale i w Polsce każdy prezydent ma własnego fotografa. W Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej (KPRP) oficjalne zdjęcia robi kilka osób, ale zwykle każdy lokator pałacu na Krakowskim Przedmieściu wybiera jednego osobistego fotografa, który towarzyszy mu najczęściej. Jakub Szymczuk od 2017 roku był właśnie taką osobą.

Dawid Rydzek: Odkąd prezydent jest w opozycji do rządu atmosfera w Pałacu jest aż tak ciężka, że odszedłeś?

Jakub Szymczuk: Z punktu widzenia takiego pracownika - fotograf formalnie jest urzędnikiem, jakich w Pałacu Prezydenckim wielu - jak ja, to nie zrobiło się ciężej. Może nawet luźniej.

Coś jednak po 15 października musiało się zmienić.

Oczywiście, choć ta prezydentura jest o tyle ciekawa, że trudno porównać ją z jakąkolwiek inną. Lecha Wałęsy - miała historyczny charakter ze względu na proces przemian demokratycznych w Polsce. Wiem, że za Aleksandra Kwaśniewskiego weszliśmy do NATO i UE, ale według mnie nic tak nie odcisnęło piętna na kraju czy prezydenturze jak pandemia czy wojna w Ukrainie. Dużo się zmieniało, także pod kątem pracy fotografa.

Najpierw była pierwsza kadencja z masą wyjazdów, spotkań z ludźmi, nawet pomiędzy kampaniami…

Prezydent Duda chwalił się, że objechał wszystkie powiaty w całej Polsce.

Niektóre po kilka razy.

Potem przyszedł COVID-19. To było wyraźne tąpnięcie, bo prezydent - najlepiej czujący się na spotkaniach twarzą w twarz z ludźmi - stracił narzędzia, którymi się najsprawniej posługiwał, które lubił.

A ty nie miałeś co fotografować.

W lockdownach żadnych spotkań nie ma, same konferencje online, wszyscy przy laptopach. Na początku to było interesujące, ale potem już straszne. Nie ma co robić. Wraz z innymi fotografami dyżurowaliśmy w Kancelarii Prezydenta. Wszystko było zamknięte, były tylko spotkania w sieci. Schodziliśmy z aparatem, cykaliśmy kilka zdjęć, i tyle. Okropna rutyna. Potem na szczęście przyszła kampania prezydencka i życie trochę wróciło do normy, ale chwilę później rozpoczęła się wojna w Ukrainie i znów prezydentura zmieniła charakter. Przybrała na znaczeniu polityka międzynarodowa.

Było więcej wyjazdów?

Dużo więcej wyjazdów. I na Zachód, i na Ukrainę. I też takie poczucie... Powiem z punktu widzenia fotografa, ale inne osoby współpracujące blisko z prezydentem też pewnie to by potwierdziły. Weszliśmy na zupełnie inny poziom polityki międzynarodowej i to było widać. Kiedyś było tak, że jak szliśmy przez Davos [to tu odbywa się Światowe Forum Ekonomiczne - red.] i nie byliśmy specjalnie kojarzeni…

Ludzie przechodzili obok prezydenta i nic?

Wiadomo, że wszyscy znają Joe Bidena, Xi Jinpinga, Justina Trudeau czy Emmanuela Macrona. Są rozpoznawalni i są w mediach na całym świecie. Tymczasem na pierwszym Davos tuż po wybuchu wojny… co tam się działo! Były wywiady niemal dla wszystkich stacji telewizyjnych na całym świecie. Dzięki zaangażowaniu Polski w pomoc Ukrainie, w powstrzymanie rosyjskiej inwazji, wizytom w Kijowie i spotkaniom ze światowymi liderami w różnych formatach rozpoznawalność prezydenta znacząco poszła w górę. Ludzie go poznawali, zatrzymywali się, robili sobie z nim selfie. To jasno pokazało, jak awansowaliśmy w tej hierarchii, jak zyskaliśmy na politycznej wadze.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam