Stoczniowców nie poparzył gaz pieprzowy, a ogień gdy palili kukły i opony. Wśród protestujących mogli być pseudokibice, a jeszcze przed demonstracją stoczniowcy pili alkohol. Takie wnioski płyną z wewnętrznego postępowania w policji w sprawie zeszłotygodniowej demonstracji w Warszawie. TVN24 dotarła do materiałów postępowania i specjalnej prezentacji.
"Działania policjantów podczas demonstracji stoczniowców w Warszawie były zgodne z prawem, a użyte środki adekwatne do zagrożeń i zachowań osób, które łamały prawo" – uznała wewnętrzna, specjalna komisja, która na wniosek komendanta głównego policji badała przebieg manifestacji stoczniowców przed Pałacem Kultury i Nauki. Robotnicy przyjechali do Warszawy w momencie, kiedy w PKiN odbywał się zjazd europejskiej partii EPP. Stoczniowcy przyjechali wykrzyczeć swoją złość z powodu "upadku polskich stoczni"
Pili wódkę
TVN24 dotarła do specjalnej prezentacji, w której policja stwierdza, że "już na terenie Gdańska stoczniowcy pokazali, że do Warszawy jadą nie tylko manifestować swoje niezadowolenie. Do pierwszych aktów złamania prawa doszło jeszcze przed wyjazdem". Całość dokumentuje zdjęciami i filmami m.in. z monitoringu. ZOBACZ CAŁĄ PREZENTACJĘ
Potem - ilustrując odpowiednimi fotografiami - policjanci twierdzą, że "palenie opon, łamanie przepisów ruchu drogowego i zakrywanie twarzy było sygnałem, że manifestacja w Warszawie może mieć inny charakter niż zapowiadali organizatorzy". Na dodatek - zdaniem policji - grupa ok. 15 demonstrantów przed rozpoczęciem manifestacji piła wódkę.
"Czy wśród protestujących byli pseudokibice?" - pytają policjanci, i na dowód pokazują zdjęcie sympatyka Lechii Gdańsk, który również przyjechał na manifestację.
"Atakowali drewnianymi trzonkami"
Z minuty na minutę - zdaniem policji - poziom agresji w zachowaniach uczestników wzrastał. "Rzucali w kierunku policjantów petardy, kamienie, metalowe puszki, monety, atakowali drewnianymi trzonkami" - czytamy w prezentacji. Policjanci postanowili interweniować, bo "dalsza eskalacja ataku zagraża bezpieczeństwu policjantów, a w razie przerwania płotów i kordonu policjantów niebezpieczeństwo groziło również uczestnikom kongresu, którzy licznie wyszli przed salę kongresową".
Policjanci użyli żelu pieprzowego, "co wynikało z nieskuteczności dotychczas zastosowanych środków przymusu bezpośredniego".
Wzywam Was do zachowania spokoju. Wasze działanie jest niezgodne z prawem. Apeluję do Waszego rozsądku, w przeciwnym razie Policja będzie musiała podjąć zdecydowane działania, a w stosunku do osób łamiących przepisy prawa, wyciągnięte będą surowe konsekwencje prawne. Treść jednego z komunikatów policji do protestujących
Zdaniem zespołu powołanego przez Komendanta Głównego Policji, poparzenia związkowców mogły być "wynikiem palenia kukieł i opon w czasie protestu, a nie - jak zapewniali poparzeni - użytego przez policjantów gazu pieprzowego". Policjanci przyznali jednak, że użyli gazu pieprzowego, jednak - zdaniem komisji - ma on aktualny atest Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego. "Środek ten jest stosowany przez policję od 2005 r. Jest on w pełni bezpieczny dla życia i zdrowia ludzkiego i środowiska" - czytamy w raporcie.
Sprawę bada prokuratura
Jak poinformował rzecznik komendanta głównego policji podinsp. Mariusz Sokołowski, komisja zapoznała się z nagraniem z kamer policyjnych, kamer monitoringu i zarejestrowanych nagrań ze środków masowego przekazu. - Analizie poddano dokumentację prowadzonych działań, w tym - zapisy rozmów radiowych i telefonicznych pomiędzy funkcjonariuszami uczestniczącymi w akcji - powiedział rzecznik.
Śledztwo wobec demonstrujących, którzy naruszyli prawo prowadzi prokuratura Warszawa Śródmieście Północ. Sprawą manifestacji na wniosek PiS ma zająć się także sejmowa Komisja Administracji i Spraw Wewnętrznych. W wyniku starć policji i stoczniowców poszkodowanych zostało ponad 25 osób (w tym pięciu policjantów). Zdaniem stoczniowców, interwencja policji była brutalna. W wydanym oświadczeniu, przewodniczący NSZZ "Solidarność" Janusz Śniadek stanowczo potępił działania policji. - Mieliśmy okazję przekonać się, jak wygląda dialog rządu PO i PSL ze społeczeństwem - grzmieli stoczniowcy, którą całą akcję nazwali krótko: brutalna pacyfikacja.
Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: policja