Pułapki potencjalnie śmiertelne

Źródło:
tvn24.pl
20-lecie TVN24
20-lecie TVN24
TVN24
20-lecie TVN24TVN24

Internet dla światowego dziennikarstwa okazał się po części dobrodziejstwem, ale i przekleństwem. Czasem jednocześnie. Czy tęsknię za czasami, gdy był niedostępny i musiałem z trudem logować się i słuchać dźwięku modemu? Nie. Cieszę się, że teraz mam dostęp do wszystkiego w telefonie, choć czyhają w nim pułapki dziennikarsko potencjalnie śmiertelne. Ale cały świat uczy się, jak im się nie dać. I jak długo te zagrożenia będą nas czynić lepszymi, tak długo będziemy się rozwijać. O tym, jak zmieniało się dziennikarstwo na świecie, pisze Michał Sznajder.

Prrrrrrrrrrrrr-piiiiiiiiiiiii-prrrrrrrrr-bzzzzzzzzzzzzzzyyy-prrrrrrrrrrrrr. Młodsi czytelnicy pomyślą, że przysnąłem na klawiaturze. Starsi – pomyślą i zgadną. Ten dźwięk na przełomie wieków poprzedzał połączenie się z internetem. I nie było to łatwe. Czasem zrywało. Czasem modem nie chciał się połączyć. Czasem udawało się połączyć, ale trzeba było się rozłączyć, dlatego że łącząc się z internetem, zajmowaliśmy linię telefoniczną i blokowaliśmy możliwość, by ktoś dodzwonił się do naszego domu. A nawet jak udawało się połączyć i wszystko śmigało, to obawa o rachunek sprawiała, że staraliśmy się za dużo w tym internecie nie siedzieć.

W takich okolicznościach ludzie ciekawi świata łączyli się z siecią. Mają więc Państwo obraz, jak wyglądało to z punktu widzenia odbiorców informacji. Idąc tym tropem, mogą się Państwo domyślać, jak wyglądał internet w sferze informacyjnej. W roku 2001 nagrodę za dziennikarstwo online w kategorii "breaking news" otrzymała BBC. Tematem była katastrofa samolotu Concorde. Oto ten artykuł na ich stronie:

Strona BBC News

Patrząc na to teraz, widzimy małą czcionkę, małą mapkę, wszystko złe. Ale za takie coś dawano kiedyś nagrody. Zresztą nie tylko BBC wyglądała na początku wieku… tak. 

Strona CNN News z 2001 roku

To zrzut ekranu ze strony głównej CNN z 10 sierpnia 2001. Dzień po tym, jak nadawać zaczęła TVN24. Gdy więc zostałem poproszony o napisanie, jak zmieniły się media światowe i dziennikarstwo, to była moja pierwsza myśl: gdzie był wtedy internet? I jaki był? Był taki jak wyżej. Albo jak niżej: 

Strona tvn24.pl z 2002 roku

Nie będziemy się przecież nabijać tylko z innych, prawda? Rzut oka na stronę TVN24.pl z 2002 roku oraz z dzisiaj to najlepsza odpowiedź, jeśli chodzi o to, ile się zmieniło. Dziś telewizja jest obok internetu, te dwa media się uzupełniają i przeplatają. A wtedy? Brytyjskie badania z roku 2000 wykazały, że tylko 11 procent dziennikarzy lokalnych miało dostęp do internetu, a spośród obywateli – ledwie 12 milionów osób. Tylko 1 procent ankietowanych mówił wówczas, że internet jest ich głównym źródłem wiedzy. Zaś wiodącą dyskusją etyczną na styku sieć-media była kwestia reklam. Dziekan wydziału dziennikarstwa Uniwersytetu Maryland Tom Kunkel mówił, że największym wyzwaniem etycznym dla ówczesnego dziennikarstwa jest wpływ reklamodawców na redakcje. "W środowisku internetowym jedyny sposób na zarobek to reklamy. Jest presja, by używać materiałów, które będą przyciągać reklamodawców. To jest istotne zagadnienie, które widzimy już teraz i które będzie stawać się w przyszłości coraz bardziej problematyczne dla branży".

Mądre, ważne słowa. I aktualne. Któż z nas nie zna określenia "clickbait", czyli takiego redagowania tytułów lub nagłówków, by zaciekawiony odbiorca koniecznie kliknął w link. Kunkel miał trochę racji – ten problem nie zniknął. Wtedy było to jedynie zaniepokojenie, dwadzieścia lat później – zjawisko, które potrafi zohydzić dzień zarówno twórcom, jak i odbiorcom. Dziennikarze muszą martwić się nie tylko o dostarczenie ciekawej treści, ale też o to, by zachęcić odbiorców do kliknięcia. Ci zaś przewracają oczami, gdy tytuł lub nagłówek obraża ich inteligencję. To, co w 2001 było obawą, jest codziennością.

Internet był rzadko używanym narzędziem jeszcze w 2001 roku. Ale 11 września to się zmieniło. Ataki terrorystyczne na Nowy Jork i Waszyngton uzmysłowiły redakcjom, jak wielkie jest pragnienie zdobycia informacji przy pomocy komputera. A uzmysłowiły to sobie, gdy ich serwery po prostu padały pod ciężarem zainteresowania. Wyobrażają sobie to Państwo dzisiaj? Że dzieje się coś tej rangi, a strony padają pod naporem klików? Dziś tych dyskusji już nie ma. Strona ma operować jako samodzielny byt, który nie tylko uzupełni, ale i czasem zastąpi telewizję lub druk. Oczywiste, prawda? Spójrzmy zatem na to ogłoszenie gazety "Guardian" z 2006 r.

"The Guardian" z 2006 roku

Gazeta ogłasza, że będzie pierwszym ogólnokrajowym dziennikiem na Wyspach, który będzie oferował podejście "najpierw sieć". W tym wypadku oznaczało to, że korespondenci zagraniczni oraz dziennikarze biznesowi będą najpierw publikować informacje na stronie internetowej, a nie czekać do następnego dnia, by ukazały się w druku. Informacja o tym, by nie czekać do następnego dnia, jeszcze 15 lat temu była czymś godnym takiego oświadczenia. 

Internet dla światowego dziennikarstwa okazał się po części dobrodziejstwem, ale i przekleństwem. Czasem jednocześnie. Jeszcze w pierwszej dekadzie lat dwutysięcznych dziennikarz miał w zasadzie monopol na rację. Ale w 2008 r. słynny amerykański prezenter Dan Rather stracił pracę po tym, jak okazało się, że dokumenty stanowiące pretekst do materiału telewizyjnego w jego programie na temat prezydenta Busha były sfałszowane. Odkryli to blogerzy, czyli dziennikarze internetowi, za którymi nie stała duża redakcja ani potężne narzędzia. Wcześniej tego nie było i już zostało – obywatel lub dziennikarz-pasjonat może wychwycić błąd wielkiego newsroomu i przy pomocy mediów społecznościowych wykazać wpadkę. W czasie tych dwudziestu lat przyjęło to jednak formę autoparodii, w dodatku paranoicznej i niebywale groźnej. 

Listopad 2020 roku, Donald Trump właśnie przegrał wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych, a Joe Biden je wygrał. Ogłosiły to, na podstawie własnych obliczeń i symulacji, czołowe amerykańskie redakcje, w tym - jak nakazuje tradycja - telewizje. Nawet niebywale przychylna Trumpowi Fox News. Tym razem jednak dzieje się coś dziwnego – w internecie nasila się ruch zwolenników Trumpa, którzy są święcie przekonani, że prezydentowi zwycięstwo ukradziono. Śledziłem te dyskusje w sieci: pasjonaci, obywatele, osobowości, którym Trump był bliski, przerzucali się półprawdami, manipulacjami lub ordynarnymi fałszywkami, które miały być rzekomymi dowodami na to, że nastąpiło ogromne oszustwo, za którym stoją medialne elity.

W takim momencie dziennikarz czuje się bardzo bezsilny. O ile bowiem kilkanaście, kilkadziesiąt lat temu czołowe media miały status potężnych instytucji, mających rację z automatu (co też może wcale nie było dobre), to teraz muszą patrzeć, jak ich skrupulatna, dokładna, koronkowa robota nie ma znaczenia w starciu ze zmanipulowaną grafiką lub przypadkowym nagraniem z Instagrama, na którym widać synową Donalda Trumpa zapewniającą o tym, że wybory sfingowano. Obu sytuacji doświadczyłem osobiście. Na moim profilu na Facebooku pojawiła się pewna polska zwolenniczka Donalda Trumpa, która przez kilka dni codziennie wrzucała mi zmanipulowane materiały mające świadczyć o tym, że doszło do zbrodni na amerykańskiej demokracji. Przez jakiś czas reagowałem – na jej wrzutkę z nieznanego szerzej bloga odpowiadałem odnośnikiem do artykułu agencji Reutera, który tę wrzutkę dementował. Ale i tak byłem na przegranej pozycji. Nawet jeśli ona to przeczytała, to nie uwierzyła. I nawet jeśli przeczytała, to są miliony innych, którzy nie zadadzą sobie trudu weryfikacji.

Fake news to największe przekleństwo, którego dwadzieścia lat temu nie było, a przynajmniej nie na tę skalę. Doszliśmy do etapu, w którym nie ma jednej wspólnej bezspornej prawdy, a dostępność mediów społecznościowych sprawia, że fake newsy roznoszą się bez problemu. Wystarczy spojrzeć na kulminację kampanii kłamstw w USA, która skończyła się inwazją na Kapitol. Albo na ruchy antyszczepionkowe. Dwadzieścia lat temu zwolennicy obu teorii byliby wyśmiewanymi odludkami, bez szans na to, by się skrzyknąć i stać wpływową masą. Dziś mają ogromną popularność i podziw oraz oddanie ludzi, którzy podejmują decyzję, że to im będą wierzyć. Co z tego, że bezpodstawnie. Furorę, negatywną, zrobiło określenie ówczesnej doradczyni Donalda Trumpa, która broniła kłamstw rzecznika na temat rzekomych tłumów na jego prezydenckiej inauguracji. Użyła bowiem określenia: "alternative facts", czyli fakty alternatywne. Na jej obronę: chodziło jej o fakty dodatkowe, dodatkowe informacje na rzecz poparcia tej tezy, ale określenie pozostało jednym z symboli kłamstw, którym media amerykańskie musiały sprostać i nauczyć się relacjonować.

Swoją drogą, Donald Trump doskonale wykazał słabości mediów drugiej dekady wieku. Co łatwo sprawdzić, niesamowicie kłamał/mijał się z prawdą. I to stanowiło ogromne wyzwanie dla mediów amerykańskich. Jak bowiem mówić o kłamcy? Czy jeśli streszcza się wystąpienia Trumpa i Clinton, to należy obu poświęcić tyle samo miejsca? Jeśli tak, to w jakim stopniu sprawozdanie z wiecu Trumpa powinno się składać z jego słów, a w jakim z weryfikacji? A jeśli weryfikacja odbywa się kosztem jego deklaracji wyborczych, to czy nie jest on poszkodowany? Więc może relacja z jego kampanii powinna być dłuższa? Jeśli tak, czy poszkodowana nie jest Clinton? Tych pytań jest więcej.

W ciągu tych 20 lat pojawiło się bardzo wiele mediów i konkurencja wzrosła. Dziennikarz musi rywalizować o uwagę nie tylko z konkurentami z innego kanału, ale też walczyć o czas odbiorcy z twórcami z YouTube czy Instagrama. Stąd pęd, by jednak zawłaszczać tematy i być może wpadać w niektóre zupełnie bezmyślnie. Tak właśnie było z Trumpem. Telewizja CNN oberwała niemiłosiernie za to, że puszczała wiece Trumpa bezkrytycznie, tylko po to, by zbulwersować się jego słowami mogli widzowie w domach i komentatorzy w studiu. Telewizja NBC do dziś słyszy krytykę za to, że na rok przed prezydenturą Trump był gościem słynnego programu satyrycznego "Saturday Night Live", a komik Jimmy Fallon czochrał włosy kandydata ledwie kilka tygodni przed wyborami (chciał sprawdzić, czy to peruka). Tym samym stacje dla klików i słupków uczyniły z kontrowersyjnego kandydata swój gadżet do zarabiania pieniędzy. CNN z czasem się opamiętała i zmieniła front: już prezydent Trump stał się obiektem nieustannej weryfikacji. Tak intensywnej, że odbywała się nawet na paskach informacyjnych (nazywanych fachowo belkami).

Zrzut ekranu z CNN

"TRUMP MÓWI, ŻE PROGRAM SATURDAY NIGHT LIVE JEST UPRZEDZONY WOBEC REPUBLIKANÓW I NALEŻY MU SIĘ PRZYJRZEĆ; NIE, TEN PODPIS NA EKRANIE NIE JEST ŻARTEM"

Zrzut ekranu z CNN

W innych przypadkach można było przeczytać na ekranie: "TRUMP: NIGDY NIE MÓWIŁEM, ŻE JAPONIA POWINNA MIEĆ BROŃ ATOMOWĄ (MÓWIŁ)". To wypomnienie wprost kłamstwa prezydentowi Stanów Zjednoczonych. Czy to by przeszło 20 lat temu? A może pytanie jest inne: czy w ogóle amerykański prezydent by tak kłamał? Jeszcze nie tak dawno konferencja lub wystąpienie prezydenta USA było wydarzeniem. Kto by się spodziewał, że amerykańskie telewizje przestaną je transmitować, ponieważ ten kłamie?

Być może ten kryzys prawdy jest największą różnicą między tym, co w dziennikarstwie dzieje się teraz, a czasem, gdy startowała TVN24. Problemów jest wiele: nieufność odbiorców; ich nieumiejętność odróżnienia prawdy od fikcji; plemienność (70 procent republikanów w jakiejś formie nie wierzy w uczciwość zwycięstwa prezydenckiego Joe Bidena oraz ruchy populistów czy szarlatanów i kłamców, którzy stworzyli własny, niezależny obieg "informacji:. Na szczęście nie jesteśmy bezbronni. Powstają redakcje, które weryfikują prawdziwość informacji w sieci, jak choćby Konkret24. Kto by przewidział 20 lat temu, że będzie coś takiego w Polsce czy w AFP czy agencji Reutera? Jako dziennikarze mamy zwiększoną czujność i świadomość, że pułapki są wszędzie. Oczywiście, nie zawsze da się przed nimi uchronić. Ileż to osób "uśmiercono" w mediach, choć żyły. Kiedyś włączyłem Facebooka i zobaczyłem, że pokaźna grupa znajomych podała informację o śmierci Tiny Turner. Źródłem była strona, której chyba nikt z nich wcześniej ani później nie widział. Ale niestety, ludzie gonią za lajkami, a dziennikarze czasem gonią za klikami. Tego nie było w roku 2001. Dodam, że w momencie pisania tego felietonu, Tina Turner żyje, podobnie zresztą jak żyła, gdy w mediach społecznościowych pojawiła się nieprawdziwa informacja o jej rzekomej śmierci.

Ale prawdziwym, porządnym mediom też zdarza się "uśmiercić" kogoś znanego, kto żyje. Ostatnie miesiące przyniosły co najmniej dwie takie sytuacje. Jedna z nich była pochodną informacji o śmierci od kogoś, kto był bliski rodzinie domniemanej ofiary. Dziennikarze zobaczyli na Twitterze informację od wiarygodnej osoby i podali dalej. To nie była prawda. Oczywiście, błąd w sztuce. Ale kto by w roku 2001 pomyślał, że padnie zdanie "Przeczytałem to na Twitterze, więc podałem dalej"?

Konkurencja i rozwój nowych platform wymusiły też zmiany na tych, którzy ten zawód uprawiają. Musimy nie tylko dostarczać ciekawych i prawdziwych treści. Musimy znać trendy w mediach społecznościowych i być człowiekiem-orkiestrą: nie tylko napisz, ale i nagraj coś do mediów społecznościowych. Były redaktor naczelny "Washington Post" Martin Baron powiedział, że dziennikarze "muszą brać udział w tradycyjnym relacjonowaniu, muszą brać udział w mediach społecznościowych, muszą dostarczać depesz do serwisu całodobowego, muszą być odpowiedzialni za nagrania wideo… Czego się nie wymieni, są zaangażowani. To pokaźne zamówienie". Dziennikarz musi stać się człowiekiem renesansu, który zaspokoi (lub przynajmniej będzie umiał zaspokoić) potrzeby każdego frontu działalności redakcji. Trzeba też umieć analizować dane i wyciągać z nich wnioski. Kiedyś gazeta się sprzedawała lub nie. Program w telewizji się oglądał lub nie. Teraz widać bardzo dokładnie, czego widownia pragnie, a czego niekoniecznie. Jeśli temat nie chwycił w sieci, to istnieje ryzyko, że szybko zniknie z debaty publicznej. To brutalna weryfikacja przez rynek. 20 lat temu decydował nos redaktorów naczelnych i ich zespołów. Dziś oczywiście też, ale to kryterium zyskuje na znaczeniu.

Dobrze jest też mieć umiejętności dyplomatyczne, by na Twitterze lub Facebooku być w stanie odpowiadać ludziom, którzy pytają, dlaczego jeszcze nie podaliśmy jakiejś informacji (bo ją sprawdzamy), dlaczego nie puszczamy konferencji ich ulubionego polityka (bo właśnie trwa wystąpienie ministra o koronawirusie, które jest ważniejsze), dlaczego zapraszamy tego komentatora, a nie tamtego (tamten był wczoraj) albo dlaczego obrażam Donalda Trumpa (nazwanie kłamcy kłamcą to nie obelga). Ja akurat chcę być obecny w sieci, ale tak się składa, że to jest mój wybór. W 2014 roku amerykańska gazeta "The Oregonian" nakazała swoim dziennikarzom publikować co najmniej trzy wpisy dziennie na blogu, a przy ważnych wpisach ich obowiązkiem było opublikowanie pierwszego komentarza. I dodajmy, że wpis na Facebooku musi wyglądać inaczej niż na Twitterze, a nagranie na Instagram musi wyglądać inaczej niż do telewizji. A dziennikarz musi być obecny w tych miejscach, by promować swoje treści, ale też po to, by mieć dostęp do oświadczeń polityków lub celebrytów, którzy właśnie w mediach społecznościowych publikują różne informacje, zamiast jak kiedyś odpowiadać na pytania mediów. W sumie trudno się dziwić – po co organizować konferencję prasową, która będzie trudna, skoro można po prostu napisać trzy zdania, które nam pasują i nie poddawać się żadnej ocenie ani niełatwym pytaniom?

Czy tęsknię za czasami, gdy internet był tak niedostępny i musiałem się z takim trudem logować i słuchać dźwięku modemu? Nie. Cieszę się, że teraz mam dostęp do wszystkiego w telefonie, choć też czyhają w nim pułapki, dziennikarsko potencjalnie śmiertelne. Ale cały świat uczy się, jak im się nie dać. I jak długo te zagrożenia będą nas czynić lepszymi, tak długo będziemy się rozwijać. Tak jak niezmiennie to robimy to i my w TVN24. Od dwudziestu lat.  

Autorka/Autor:Michał Sznajder

Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl

Pozostałe wiadomości

W nocy doszło do pożaru jednej z kamienic w centrum Poznania. Podczas przeszukiwania piwnicy wybuchła butla z gazem. Dziewięciu strażaków zostało rannych i wymagało hospitalizacji. Dwóch jest nadal poszukiwanych. Ranne zostały również dwie inne osoby.

Wybuch gazu podczas pożaru kamienicy. Trwają poszukiwania dwóch strażaków

Wybuch gazu podczas pożaru kamienicy. Trwają poszukiwania dwóch strażaków

Aktualizacja:
Źródło:
tvn24.pl

Policja zatrzymała osobę podejrzaną o atak nożem, do którego doszło w piątek wieczorem w czasie festynu z okazji 650-lecia miasta Solingen na zachodzie Niemiec - przekazał minister spraw wewnętrznych Nadrenii Północnej-Westfalii Herbert Reul. Rzecznik landowego ministerstwa potwierdził agencji dpa, że mężczyzna sam się zgłosił. Tymczasem wcześniej informowano o zatrzymaniu dwóch innych osób. Z rąk nożownika zginęły trzy osoby, a osiem zostało rannych. Do przeprowadzenia ataku przyznało się tak zwane Państwo Islamskie.

Atak nożownika podczas festynu w Solingen. Podejrzany w rękach policji

Atak nożownika podczas festynu w Solingen. Podejrzany w rękach policji

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, Reuters

Francuski aktor Alain Delon został w sobotę pochowany w swojej prywatnej posiadłości w Douchy w środkowej Francji. W zamkniętej, prywatnej ceremonii uczestniczyła trójka jego dzieci i około 50 gości.

Prywatna ceremonia pogrzebowa Delona. Przed posiadłością setki fanów, okoliczne drogi zamknięte

Prywatna ceremonia pogrzebowa Delona. Przed posiadłością setki fanów, okoliczne drogi zamknięte

Źródło:
PAP

Maszynista pociągu Intercity nie zatrzymał się przed semaforem "stój" w Trzebini i wjechał na tor, po którym z naprzeciwka poruszał się inny pociąg. Dopiero później użył sygnału radio "stój", zatrzymując swój pociąg i ten jadący z naprzeciwka. Komisja wyjaśnia okoliczności zdarzenia.

Semafor wskazywał "stój", maszynista się nie zatrzymał. Dwa pociągi jechały na siebie

Semafor wskazywał "stój", maszynista się nie zatrzymał. Dwa pociągi jechały na siebie

Źródło:
Kontakt24

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej ostrzega przed upałami we wschodniej połowie Polski. Temperatura w cieniu będzie przekraczać 30 stopni Celsjusza. Dla wielu miejsc wydano ostrzeżenia drugiego stopnia.

Pomarańczowe ostrzeżenia w 12 województwach

Pomarańczowe ostrzeżenia w 12 województwach

Aktualizacja:

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przyznał, że "bardzo pozytywnie ocenia operację kurską". - Jest ona złożona, ale idzie zgodnie z planem - oznajmił. Siły ukraińskie wkroczyły do przygranicznego obwodu rosyjskiego na początku sierpnia.

"Rezerwy wymiany rosną". Dlatego Ukraińcy wkroczyli do przygranicznego obwodu

"Rezerwy wymiany rosną". Dlatego Ukraińcy wkroczyli do przygranicznego obwodu

Źródło:
PAP

28-letni mężczyzna zginął na Orlej Perci w wyniku upadku z dużej wysokości - przekazało w sobotę Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Od piątku ratownicy interweniowali 27 razy.

28-latek zginął w Tatrach

28-latek zginął w Tatrach

Źródło:
PAP, RMF FM

Ziemia nagle zapadła się na chodniku w stolicy Malezji. 48-letnia kobieta, która wpadła do środka, pozostaje zaginiona - poinformowały służby.

W centrum miasta zapadł się chodnik. Kobieta runęła kilka metrów w dół

W centrum miasta zapadł się chodnik. Kobieta runęła kilka metrów w dół

Źródło:
Reuters, The Guardian, CBS News

Upały wróciły do Polski. W niedzielę temperatura w cieniu poszybuje aż do 33 stopni Celsjusza. Kolejne dni również zapowiadają się bardzo gorąco. Słoneczne chwile w nielicznych miejscach mogą być przerywane przez opady deszczu i burze.

Fala gorąca na ostatni tydzień wakacji

Fala gorąca na ostatni tydzień wakacji

Źródło:
tvnmeteo.pl

PO od lat mówi, że aborcja powinna być dostępna, legalna, bezpłatna i bezpieczna. Ale nie będziemy mydlić oczu wyborcom, że w przyszłym tygodniu przepchniemy ustawę przez Sejm, bo to będzie trudne - powiedziała wiceministra Aleksandra Gajewska z KO. Powiedziała, że trwają rozmowy z politykami PSL w sprawie aborcji, ale "liderzy są bardziej radykalni niż członkowie".

Gajewska o PSL: rozmawiamy o aborcji, ale liderzy są bardziej radykalni niż członkowie

Gajewska o PSL: rozmawiamy o aborcji, ale liderzy są bardziej radykalni niż członkowie

Źródło:
TVN24

Nie odpuszczę tematu aborcji w tej kadencji na milimetr - zadeklarował lider Lewicy Włodzimierz Czarzasty. Komentował wczorajsze słowa premiera Donalda Tuska. - Donald, przepraszam. Nie zgadzam się z taką tezą - powiedział.

Czarzasty odpowiada Tuskowi: Donald, przepraszam, nie zgadzam się. Nie odpuścimy

Czarzasty odpowiada Tuskowi: Donald, przepraszam, nie zgadzam się. Nie odpuścimy

Źródło:
TVN24

Prezydent Ukrainy, prezydent Polski i premier Litwy wystąpili na wspólnej konferencji prasowej w Kijowie. Andrzej Duda zapewnił, że Polska nadal będzie wspierać Ukrainę militarnie i politycznie. Złożył też deklarację dotyczącą hipotetycznego wycofywania wojsk rosyjskich z Ukrainy. Na te słowa żartobliwie zareagował Zełenski.

Deklaracja Dudy i żart Zełenskiego na wspólnej konferencji

Deklaracja Dudy i żart Zełenskiego na wspólnej konferencji

Źródło:
PAP, TVN24

Turcja wznawia wspólne patrole wojskowe z Rosją w północnej Syrii - poinformował resort obrony w Ankarze. Patrole granicy syryjskiej były prowadzone od 2019 roku, zostały zawieszone cztery lata później ze względów bezpieczeństwa w regionie.

Państwo NATO wznawia patrole wojskowe. Z Rosją

Państwo NATO wznawia patrole wojskowe. Z Rosją

Źródło:
PAP, BBC

Ukraina po raz pierwszy z powodzeniem użyła pocisku rakietowego Palianyca - poinformował w czasie przemówienia z okazji Dnia Niepodległości w Kijowie prezydent Wołodymyr Zełenski. Podkreślił, że jest to broń "zupełnie nowej klasy".

Ukraińcy mają nową broń, Palianycę

Ukraińcy mają nową broń, Palianycę

Źródło:
Defense Express, PAP, BBC

Szczyt sezonu na grzyby zbliża się wielkimi krokami. Należy jednak pamiętać, że grzybobranie może słono kosztować - za złamanie przepisów można otrzymać mandat w wysokości do 500 złotych. Co więcej, za zbieranie gatunków chronionych sąd może wymierzyć karę pięciu tysięcy złotych.

Nawet 5 tysięcy złotych kary za zbieranie grzybów

Nawet 5 tysięcy złotych kary za zbieranie grzybów

Źródło:
tvn24.pl

Włoskie służby otworzyły śledztwo w kierunku zabójstwa po śmierci miliardera Mike'a Lyncha i sześciu innych osób na luksusowym jachcie u wybrzeży Sycylii. Zarzutów nikomu nie postawiono, a dochodzenie nabierze bardziej konkretnego kierunku po wydobyciu i przebadaniu wraku leżącego na dnie morza. Przesłuchano wszystkich ocalałych pasażerów i członków załogi jednostki, w tym jej kapitana.

Zatonięcie jachtu, śmierć miliardera i innych osób. Śledztwo w kierunku zabójstwa

Zatonięcie jachtu, śmierć miliardera i innych osób. Śledztwo w kierunku zabójstwa

Źródło:
Reuters, tvn24.pl, PAP

Putin tej wojny nie wygrał i nie wygra - stwierdził w "Faktach po Faktach" były zastępca dowódcy strategicznego NATO do spraw transformacji generał Mieczysław Bieniek. W sobotę Ukraina obchodzi 33. rocznicę niepodległości, jest to także 913. dzień inwazji zbrojnej Rosji na ten kraj.

"Ukrainę było stać, aby w sposób skryty zorganizować błyskotliwą operację wojskową"

"Ukrainę było stać, aby w sposób skryty zorganizować błyskotliwą operację wojskową"

Źródło:
TVN24

Żołnierze Międzynarodowego Legionu Obrony Terytorialnej Ukrainy będą mogli uzyskać obywatelstwo ukraińskie. Prezydent Wołodymyr Zełenski podpisał w tej sprawie ustawę.

Walczą w Ukrainie, będą mieli obywatelstwo

Walczą w Ukrainie, będą mieli obywatelstwo

Źródło:
PAP

Co najmniej dziesięć osób zginęło po tym, jak w wyniku intensywnych opadów deszczu na wyspie Phuket w Tajlandii osunęła się ziemia. Znajduje się tam wiele hoteli i turystycznych apartamentów. Blisko 20 osób zostało rannych.

Ziemia osunęła się na popularnej wśród turystów wyspie. Zginęło co najmniej 10 osób

Ziemia osunęła się na popularnej wśród turystów wyspie. Zginęło co najmniej 10 osób

Źródło:
PAP, AFP

Bardzo bym się cieszył, gdyby to Mariusz Błaszczak został moim następcą na stanowisku prezesa Prawa i Sprawiedliwości - powiedział Jarosław Kaczyński. Zaznaczył jednocześnie, że nie jest to "swoista dyrektywa seniora partii", a ostateczną decyzję podejmie kongres PiS.

Kto zastąpi Kaczyńskiego? Prezes PiS wskazał faworyta. "Cenię go i lubię"

Kto zastąpi Kaczyńskiego? Prezes PiS wskazał faworyta. "Cenię go i lubię"

Źródło:
PAP

Odblokowano autostradę A4 we Wrocławiu, na której w sobotę panowały poważne utrudnienia po śmiertelnym wypadku, do którego doszło nad ranem. Obecnie sytuacja na drodze wróciła do normy.

Śmiertelny wypadek na autostradzie

Śmiertelny wypadek na autostradzie

Aktualizacja:
Źródło:
PAP

W tragicznym wypadku przy ulicy Vogla zginęły trzy osoby. Śledztwo jest już na końcowym etapie. Jak ustalono, kierowca pędził przez teren zabudowany obok ścieżki pieszo-rowerowej nawet 170 km/h. Mieszkańcy zbierają podpisy z apelem do władz miasta i policji o pilne działania na rzecz poprawy bezpieczeństwa na tej ulicy. - Nie chcemy kolejnej tragedii - mówi nam radna KO i inicjatorka akcji Urszula Włodarska-Sęk.

Uderzyli w drzewo, auto stanęło w płomieniach. Trzy osoby zginęły. Biegli wyliczyli prędkość

Uderzyli w drzewo, auto stanęło w płomieniach. Trzy osoby zginęły. Biegli wyliczyli prędkość

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Dym pochodzący z pożarów lasów w zachodniej Kanadzie dotarł w tym tygodniu do Europy - podało Europejskie Centrum Monitorowania Atmosfery Copernicus (CAMS).

Dym z kanadyjskich pożarów dotarł do Europy

Dym z kanadyjskich pożarów dotarł do Europy

Źródło:
PAP, tvnmeteo.pl
"Gromadzili chore wręcz ilości szczątków ludzkich z całego świata"

"Gromadzili chore wręcz ilości szczątków ludzkich z całego świata"

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Po wakacyjnej przerwie na antenę TVN24 wraca "Czarno na białym". Najbliższa premiera już 26 sierpnia. Program przygotowywany przez wielokrotnie nagradzanych dziennikarzy będzie można oglądać codziennie - od poniedziałku do czwartku o godzinie 20.30. Wszystkie reportaże będą dostępne też w portalu TVN24 GO - a większość z nich będzie można tam zobaczyć jeszcze przed emisją w telewizji.

"Czarno na białym" wraca po wakacyjnej przerwie na antenę TVN24

"Czarno na białym" wraca po wakacyjnej przerwie na antenę TVN24

Źródło:
Czarno na białym

Pierwszy odcinek wyczekiwanego przez widzów nowego sezonu "Odwilży" właśnie pojawił się na platformie Max. Czego spodziewać się po nowej odsłonie produkcji? Na ekranie zobaczymy dobrze znanych bohaterów, ale też plejadę gwiazd w rolach nowych postaci.

Pierwszy odcinek drugiego sezonu "Odwilży" już dziś w serwisie Max

Pierwszy odcinek drugiego sezonu "Odwilży" już dziś w serwisie Max

Źródło:
DD TVN, tvn24.pl

W najnowszym "Kadrze na kino" Ewelina Witenberg opowiedziała o najgłośniejszych filmowych premierach tego tygodnia. Na wielki ekran trafił między innymi film "Mrugnij dwa razy", który jest reżyserskim debiutem Zoë Kravitz. Prowadząca program opowiedziała też o sprzedaży najdroższej w filmowej historii figurki.

Co warto obejrzeć. Ewelina Witenberg podsumowuje. "Kadr na kino" w TVN24

Co warto obejrzeć. Ewelina Witenberg podsumowuje. "Kadr na kino" w TVN24

Źródło:
tvn24.pl