Gdy Maja przyszła na świat, jej szanse na przeżycie były niewielkie. Dziewczynka miała bardzo poważne wady serca. Dzięki staraniom lekarzy z Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, dziecko udało się uratować. Teraz jest w domu w Legnicy. Pani Malwina, matka Mai mówi o tym co się stało w kategorii cudu. Opowiada że córkę "dopadały" prawie wszystkie powikłania pooperacyjne. Poradziła sobie z każdym.
- Lekarze mówią jasno: to był cud. Mama Mai usłyszała w pierwszych godzinach po porodzie, że dziecko ma jeden procent szansy na przeżycie. Oczywiście w przyszłości dziewczynkę będą czekały kolejne operacje kardiochirurgiczne, ale w tym przypadku można mówić o wielkim sukcesie - Mai, która zawalczyła o siebie, ale także lekarzy z Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi - mówiła na antenie TVN24 nasza reporterka Katarzyna Pasikowska-Poczopko.
Opowiedziała historię, urodzonej w maju, Mai z Legnicy.
Połączenie dwóch bardzo poważnych wad serca
- Gdy pani Malwina trafiła na tzw. połówkowe USG, doktor Katarzyna Zych-Krekora, przypatrywała się obrazowi serca na USG przez kilkadziesiąt minut i nie mogła uwierzyć. Okazało się, że Maja ma połączenie dwóch bardzo poważnych wad serca. Obrazowo rzecz ujmując, krew do serca mogła wpływać, ale nie miała jak się wydostać – tłumaczyła Pasikowska-Poczopko.
Natomiast dr. Katarzyna Zych-Krekora powiedziała przed naszą kamerą, że lekarz, który kierował panią Malwinę na badania USG miał nadzieję, że uda się udrożnić zastawkę jeszcze w życiu prenatalnym dziecka.
- Okazało się, że jest dużo więcej komplikacji, a mama Mai ma przeciwwskazania do zabiegu. Trzeba było czekać, monitorować płód i w odpowiednim momencie zakończyć ciążę – stwierdziła dr Zych-Krekora.
Natychmiast po urodzeniu zabrano ją na salę operacyjną
Ciążę udało się utrzymać do 34. tygodnia. Trzeba było ją rozwiązać, bo stan dziecka był krytyczny.
W łódzkim Centrum Zdrowia Matki Polki na panią Malwinę czekał cały sztab lekarzy. Po urodzeniu dziecko natychmiast zostało zabrane na salę operacyjną. Dziewczynka przeszła trzy operacje. Trafiła na oddział intensywnej terapii.
ZOBACZ TEŻ: Lekarze uratowali dwa życia - Lidii i jej mamy
- Połączenie dwóch tak skrajnie ciężkich wad jest niespotykane. Szanse na przeżycie były minimalne. Dlatego mówimy o cudzie. Gdyby nie – w tym przypadku konieczny – przedwczesny poród, to tak naprawdę dziecko nie miałoby żadnych szans. I gdyby nie wczesne interwencje kardiologii interwencyjnej, a następnie kardiochirurgii – powiedziała przed naszą kamerą dr Katarzyna Fortecka-Piestrzeniewicz z Kliniki Intensywnej Terapii i Wad Wrodzonych Noworodków i Niemowląt.
Mama Mai: jest bardzo silna
Maja przebywała w szpitalu przez wiele miesięcy. Teraz jest w Legnicy, w domu z rodzicami.
- Jest bardzo silna. Po każdej operacji było bardzo źle. Zawsze dopadały ją prawie wszystkie powikłania pooperacyjne. Poradziła sobie z każdym. W ogóle nie wygląda jak chore dziecko – powiedziała na naszej antenie matka Mai, Malwina Jungowska-Szkołut.
Dodała, że stan zdrowia dziecka jest stale monitorowany, a rodzice jeżdżą na kontrole.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24