Wiedziałam, że mój tata kochał filmy bardziej niż mnie. Byłam świadoma, że mama ode mnie woli scenę i fanów. Z czasem zrozumiałam, że to nieprawda, że kochają i mnie, i swoją sztukę - wspomina Lou Doillon w rozmowie z tvn24.pl. - Dzisiaj robię dokładnie to samo mojemu synowi, ale rozmawialiśmy o tym i on wie, że po prostu nie umiałabym w życiu zajmować się niczym innym - dodaje wokalistka.
Francuska wokalistka, autorka tekstów, kompozytorka, modelka i aktorka. Matka oraz feministka. Lou Doillon jest najmłodszą córką modelki i piosenkarki Jane Birkin i reżysera Jacques'a Doillona. W lutym ukazał się jej trzeci album "Soliloquy", czyli "monolog".
Estera Prugar: Jesteś córką wokalistki i reżysera, ale podobno to pod wpływem taty, a nie mamy, narodziła się twoja miłość do muzyki. Lou Doillon: To prawda. Myślę, że kiedy śpiewa się własne piosenki, to najważniejsze jest ucho do słów, do fraz. Oczywiście, moja mama jest świetna na scenie, ale ona nie jest osobą, która pracuje w domu. Z kolei pamiętam, że przychodziłam do ojca, kiedy montował filmy i myśląc o tym, mam wrażenie, że właśnie edycja, pisanie dialogu i kierowanie aktorami jest w pewien sposób muzyką. Edycja polega na znajdowaniu rytmu, słowa i dialogi są muzyką. Poza tym, tata prywatnie słuchał dużo muzyki i nawet jeśli nie rozumiał angielskiego, to wybierał tylko wokalistów śpiewających własne utwory. To zabawne, bo nie zdawał sobie z tego nawet sprawy, ale myślę, że umiał to wyczuć. Ja mam tak samo – słucham praktycznie wyłącznie autorów i potrafię wychwycić, kiedy ktoś nie śpiewa własnego tekstu. Nie obchodzą mnie wspaniali wokaliści. Interesują mnie intencje, a nie perfekcja. To tak, jak z poezją – niezwykle trudno być tak nagim i chyba właśnie to mnie zafascynowało. Dla ciebie również ta nagość emocjonalna jest trudna? Bardzo. Jednocześnie artyści są bardzo intrygujący. Są absolutnymi egoistami, bo trzeba być szalonym, aby pomyśleć, że ludzie chcą słuchać o twoich przeżyciach, ale z drugiej strony mają mnóstwo odwagi, którą posiada niewiele osób. Stajemy przed kilkuset osobami, które potencjalnie mogą nas pokochać, ale równie dobrze mogą znienawidzić. To bardzo dziwna mieszanka. Robię to już od jakiegoś czasu, więc jestem przyzwyczajona do bycia przerażoną, do trzęsienia się z nerwów przed wyjściem na scenę. Wiem, że to nigdy nie minie. To najdziwniejsza rzecz na świecie, ale miałam szczęście zdobyć wcześniej doświadczenie teatralne i to trochę pomogło. Chociaż tak naprawdę, to taki zawód, w którym doświadczenie nie może do końca pomóc, bo moja praca nie jest powtarzalna – nie ma dwóch takich samych występów. Trochę jak z życiem. To taki rodzaj ekstrażycia. Wspomniałaś o teatrze, ale - poza karierą muzyczną - grałaś również w filmach, rysujesz, jesteś modelką. Zawsze wiedziałam, że mam wiele do wyrażenia, bo jestem skrajnie wrażliwa i to chyba jest powód tych wszystkich zajęć. Potrzebuję doświadczać życia w bardzo dramatyczny sposób – taka dramatyczność była mi potrzebna odkąd pamiętam, więc musiałam znaleźć dla niej jakieś ujście. W tej chwili pracuję już od 20 lat, ale tak świadoma tego, co tak naprawdę chcę robić, jestem może od 7, 8 lat. Zabrało mi wiele czasu, aby zrozumieć, że najwięcej przyjemności sprawia mi rysowanie, pisanie, śpiewanie i czytanie. To są rzeczy, które kocham najbardziej. Może jeszcze strojenie się. W jaki sposób udaje ci się to pogodzić? W moim przypadku bycie modelką jest proste, bo pracuję jedynie przy kampaniach, więc zaledwie kilkanaście dni w roku. Najwięcej czasu zajmuje trasa koncertowa, bo samo wejście do studia i nagrania trwają około 15 dni. Tak naprawdę reszta czasu upływa mi na czytaniu, rysowaniu, w trasie i na promocji. Oraz na samotności. Dużą część swojego życia spędzam sama w pokojach hotelowych. W pewnym momencie to sprawia, że człowiek zaczyna naprawdę dużo czytać, żeby nie zwariować. Sporo też rysuję, bo ciągle na coś czekam i dla mnie to drugi sposób na to, aby nie oszaleć. Cały czas mam też poczucie, że chciałabym robić więcej. Mówię sobie, że jestem leniwa, że powinnam robić więcej zdjęć czy nagrywać, jest wiele spraw, którymi chciałabym się jeszcze zajmować. Jesteś również mamą. Tak. Czasami jest trudno, ale chyba przywykłam, bo mój syn jest już młodym mężczyzną, a ja sama zostałam mamą, mając 19 lat. Czasami czuję się jak asystentka lub sekretarka, bo mój mózg bez przerwy przetwarza informacje: kto zajmie się dzieckiem, kto psem, trzeba załatwić hydraulika i tak dalej. To prawda, że bycie kobietą, matką i artystką sprawia, że dni zdają się nie mieć końca. Jakbym miała dwa mózgi: jeden myśli o koncercie, kostiumach, próbach, a drugi cały czas stara się śledzić to, co dzieje się w domu. Dzisiaj jestem w Warszawie, ale jednocześnie cały czas w Paryżu, bo wiem, że muszę zorganizować życie swojej rodziny, a nawet swoje życie miłosne. Wszystko mam zaplanowane i momentami czuję się jak geniusz spiskowania – może uda mi się odebrać syna ze szkoły, przy okazji robiąc coś dla siebie i wpaść do weterynarza, i zaplanować nagranie. Całe szczęście zostałam pobłogosławiona świetnym dzieckiem. Razem z jego tatą na to pracowaliśmy. Jak wspominasz bycie dzieckiem artystów? Bycie córką czy synem artysty jest ciężkie. Artyści kochają to, co robią i kiedy pracujemy, to życie rodzinne przypomina zawody o uwagę. Ja tak to czułam. Wiedziałam, że mój tata kochał filmy bardziej niż mnie. Byłam świadoma, że mama ode mnie woli scenę i fanów. Z czasem zrozumiałam, że to nieprawda, że kochają i mnie, i swoją sztukę, ale jeśli akurat byli w trakcie tworzenia filmu lub nagrywania albumu, to lepiej było nie wchodzić im w drogę. Chwilami jest naprawdę trudno, a mimo to dzisiaj robię dokładnie to samo mojemu synowi. Ale rozmawialiśmy o tym i on wie, że po prostu nie umiałabym w życiu zajmować się niczym innym, więc jest jak jest. Miałaś rozmowę ze swoimi rodzicami na temat tego, że idziesz w ich ślady? Mój tata zrobił wszystko, abym nie została aktorką. Zrobiliśmy razem jeden film i dołożył wszelkich starań, żebym przy okazji przeszła przez piekło i zrezygnowała. Ku jego przerażeniu, ciągle chciałam się tym zajmować, także mógł mi tylko życzyć powodzenia. Jeśli chodzi o mamę, to zareagowała podobnie. Zawsze mi powtarzała, żebym nie pozowała do zdjęć i nie zostawała modelką. Zrobiłam dosłownie wszystko, co mi odradzali. Nawet w tak błahych rzeczach jak wygląd: pomalowane paznokcie są wulgarne, podobnie jak kolczyki, farbowanie włosów czy tatuaże. I proszę – jestem chodzącym drzewkiem świątecznym. Natomiast to też była dla mnie lekcja rodzicielstwa: nawet nie próbuj dawać rad, bo dziecko nigdy nie posłucha, a nawet pójdzie dokładnie w odwrotnym kierunku. Jedyne, co tak naprawdę możesz zrobić, to uczyć, pokazując na własnym przykładzie.
To znaczy? Moi rodzice mogli mówić, co chcieli na temat swojej pracy, ale ja widziałam, jak bardzo ją kochali. Widzę to dzisiaj po wielu swoich znajomych, którzy wykonują ten sam zawód, jaki wykonywali ich rodzice. Jeżeli widzieli ich pasję, to wystarczyło. Nie tylko wśród artystów, ale na przykład lekarzy. Jeśli dzieci widzą rodzica nieszczęśliwym lub cierpiącym, wtedy pewnie nie będą chciały iść jego drogą, ale w przeciwnym przypadku - to przyciąga.
Był taki moment, kiedy poczułaś się zmęczona swoją pracą lub którymś z jej elementów? Wyzwaniem jest sprawienie, żeby wszystko było ekscytujące. Pamiętam, jak kiedyś powiedziałam, że się nudzę i ktoś odpowiedział mi: "nie nudzisz się, po prostu jesteś nudna" – wtedy pomyślałam sobie, że już nigdy nie chcę taka być. Mam w sobie ciekawość, która sprawia, że cały czas chcę być tak dobra, jak to tylko możliwe. Bycie kobietą, matką i artystką jest trudniejsze niż bycie po porostu artystą? Myślę, że tak. Z zupełnie zewnętrznych powodów. Wciąż nie jesteśmy równe mężczyznom w kwestiach wynagrodzeń czy w sprawie naszego ciała. I nie wiem, czy kiedykolwiek będziemy, bo dziewczyny zawsze będą miały inną relacje ze światem, połączenie z ziemią – co miesiąc krwawimy i możemy zachodzić w ciążę. Musimy walczyć o nasze prawa, o które walczymy od dawna i w końcu coś zaczyna się dziać, ale nie możemy ustać w tej walce. Musimy móc decydować o naszych ciałach i kropka. Powiedziałabym to samo mężczyźnie – każdy z nas ma prawo decydować o sobie. Z drugiej strony, ja naprawdę kocham mężczyzn, ale głęboko wierzę, że nasze mózgi działają w sposób bardziej zaawansowany. Wiem, że ojciec mojego syna, który również jest muzykiem i którego uwielbiam, kiedy wychodzi na scenę jest tylko tam, w 100 procentach. Ja zawsze - grając koncert lub będąc gdziekolwiek indziej – będę mieć tę część siebie, która jest mamą. To jest we mnie wbudowane, choć wiem, że nie wszystkie kobiety chcą być matkami i nie uważam, aby to było nieodłączną częścią kobiecości. Kobieta może spełniać się w czymkolwiek chce i posiadanie dzieci jest wyborem, który nie sprawia, że jesteś lepszą osobą. Są takie chwile, kiedy płeć utrudnia ci pracę? Tak. Zawsze się zastanawiam, czy to kwestia budowy ciała, czy społeczeństwa. Z zapartym tchem czekam na to, jak ta sytuacja będzie wyglądać za sto lat. W tej chwili, nawet jako kobieta emancypowana, żyję w świecie, który oczekuje ode mnie, że będę lepszym rodzicem niż ojciec mojego dziecka. I to macierzyństwo pojawia się również w kontaktach z resztą mojego zespołu. Wielokrotnie rozmawiałam z koleżankami i jedna z nich, która również jest wokalistką była w trasie, podczas której faceci z zespołu zostawili pod jej drzwiami hotelowymi swoje pranie. Śmiałyśmy się z tego, bo co innego zrobić w takiej sytuacji, kiedy myślisz sobie tylko: "czy to jest żart?". Za każdym razem mnie to rozwala. Nawet teraz, kiedy nagrywaliśmy mój ostatni album, zdarzały się sytuacje, kiedy mówiłam, że nie jestem pewna co do perkusji, więc może spróbujemy jeszcze raz i od razu słyszałam: "to może sama je nagraj". Pie***z się. Gdybym była mężczyzną, nie odezwałbyś się do mnie w ten sposób. Próbuję tłumaczyć, że taka uwaga z moich ust nie świadczy o tym, że jesteś słabym facetem lub, że nie chcę iść z tobą do łóżka, albo chcę iść z tobą do łóżka – to po prostu praca. To chyba kwestia naszych piersi i tyłka, które sprawiają, że faceci są zagubieni i nie rozumieją, że nie wszystko ma związek z płcią lub seksem. Zresztą, przy tej płycie pracował ze mną również mój chłopak, który jest muzykiem i za każdym razem po powrocie do domu był w szoku. Mówił, że nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, jak to wygląda, a ja mu na to odpowiadam: witaj w naszym świecie.
Autor: Estera Prugar
Źródło zdjęcia głównego: Universal Music Polska