Byłem 11-latkiem i nie powinienem nawet być w pubie, ale występowałem - tak wspomina swoje pierwsze koncerty Lewis Capaldi. Jego debiutancki album "Divinely Uninspired to Hellish Extent" ukaże się dopiero w maju, ale 22-letni szkocki wokalista ma już swoim koncie nominacje do BRIT Awards. W piosence "Someone you loved" opowiada historię przeszczepu serca. - To niesamowite, że śmierć jednego człowieka może ocalić aż dziewięć innych żyć - podkreśla w rozmowie z tvn24.pl.
Estera Prugar: Zanim porozmawiamy o muzyce, chciałam zapytać o taniec na rurze.
Lewis Capaldi: Trafiłaś we właściwe miejsce!
Jak to się stało, że w teledysku do piosenki "Grace" zatańczyłeś na rurze?
Ta piosenka jest poważna i bardzo emocjonalna, a ja nie chciałem, aby teledysk był dodatkowo przytłaczający. Chciałem, żeby to było coś głupiego, a najgłupsza rzecz, jaka przyszła mi do głowy, to właśnie taniec na rurze. Tak też się stało i to była super zabawa. Zatańczyli ze mną profesjonalni striptizerzy, tancerze. Chociaż nikt mi wcześniej nie powiedział, jakie to jest trudne i bolesne. Miałem mnóstwo siniaków.
Masz dopiero 22 lata, ale grasz od ponad 10 lat.
Tak, zacząłem występować jako 11-latek. Przez długi czas wszystko działo się powoli i nagle, przez ostatnie dwa lata, cholernie przyspieszyło. To dziwne, na pewno nie jest normalne. Nagle zacząłem grać w różnych krajach, a moja muzyka leci w telewizji i radiu. Ludzie podchodzą i rozmawiają ze mną o moich piosenkach – niesamowite, bardzo dziwne, ale świetne. Bardzo się cieszę, ale wiem też, że nie mogę brać wszystkiego zbyt poważnie, bo można się w tym zatracić. Staram się czerpać z sytuacji jak najwięcej i pamiętać, że ona może nie trwać wiecznie, więc po prostu dobrze się bawię.
"Sny o seksie ze mną" – tak miał brzmieć tytuł twojej debiutanckiej płyty według jednego z postów na twoim profilu społecznościowym.
Tak! To jeden z roboczych tytułów albumu.
Jeśli chodzi o social media, to dla mnie dzieje się tam zbyt wiele poważnych rzeczy, a ludzie prowadzą paskudne dyskusje. Ja chcę używać tych narzędzi do zabawy. Ludzie bawią się ze mną i wydaje mi się, że do tego służą te platformy – żeby się ze sobą komunikować, a nie walczyć.
Co fani piszą najczęściej?
Najfajniejsze wiadomości to te, w których ktoś pisze, że moja muzyka mu pomogła. To dziwne uczucie, ale jednocześnie naprawdę wspaniałe. Historie o tym, jak ludzie poznawali się dzięki mojej muzyce - piękne. Sama świadomość tego, że moja twórczość jest dla kogoś ważna, jest szalona i fantastyczna.
Trudno śpiewać o swoich emocjach?
Kiedy śpiewam, wtedy zwykle nie czuję już tych samych emocji, które miałem w sobie podczas pisania piosenki. Obserwuję reakcje ludzi i widzę, że w zależności od piosenki może zmieniać się atmosfera wśród publiczności, ale ja śpiewałem je już tyle razy, że nie działają na mnie tak samo. Chociaż właśnie patrzenie na osoby, które słuchają – zdarza się, że ktoś płacze – to jest szalone i wspaniałe.
Myślisz, że mógłbyś robić w życiu coś innego?
Zawsze po prostu chciałem zajmować się muzyką. Bez względu na to, czy miało to oznaczać bycie nauczycielem muzyki, czy granie w zespole weselnym. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że mógłbym mieć pracę, której nie lubię. Chcę robić coś, co sprawia mi radość i pozawala zarobić tyle, aby przetrwać. Byłbym szczęśliwy, grając na weselach.
Zacząłeś grać przez swojego starszego brata...
...który już dzisiaj nie gra. Ale faktycznie tak było. Chociaż nie chodziło nawet o wpływ muzyczny, ale ogólnie sam fakt grania – był w zespole, ja na to patrzyłem i pomyślałem, że to fajne. Myślę, mam nadzieję, że teraz jest ze mnie dumny.
Pierwsze koncerty grałeś przed występem jego zespołu w pubach.
Byłem 11-latkiem i nie powinienem nawet być w pubie, ale występowałem, chociaż oczywiście pracownicy nie wiedzieli, ile dokładnie mam lat. Przed wyjściem na scenę chowałem się w łazience. Kiedy zaczynałem grać, zazwyczaj byłem dobry, więc wszystko było OK, ale w momencie, w którym kończyłem, musiałem natychmiast wyjść z lokalu. To było całkiem zabawne – szedłem na występ, nie wiedząc, czy w ogóle będę mógł wejść do środka.
Jak to się miało do codzienności nastolatka?
Było dobrze. Nigdy szczególnie się nad tym nie zastanawiałem. W tygodniu chodziłem do szkoły, a w weekendy grałem. Niektóre dzieciaki grają w piłkę – to była moja piłka. Przyjaciele o tym wiedzieli i wszyscy mnie wspierali. To była po prostu moja rzecz. Dzisiaj jest podobnie, znajomych nie obchodzi mój sukces. Dla nich jest tak samo, jak kiedy grałem w pubach.
A ty poczułeś, że coś się zmieniło?
Oczywiście, kilka spraw się pozmieniało, ale chyba nie miałem jednego takiego momentu. Wszystko przebiegło bardzo naturalnie, spokojnie. Chociaż granie na wielkich scenach jest dziwne, ale to świetna zabawa. Możliwość występowania dla ludzi, których nigdy nie spotkałeś, w miejscach, w których nigdy nie byłeś. To jest powód, dla którego chciałem się związać z muzyką, żeby móc grać na żywo. To jest dla mnie najważniejsze. Uważam, że jeśli ktoś jest kiepski na koncertach, to jest bez sensu. Bycie w pomieszczeniu pełnym ludzi, patrzenie na ich reakcje.
Twój singiel i teledysk do piosenki "Someone You Loved" opowiadają bardzo konkretną historię.
To utwór, który na całej płycie chyba najmniej opowiada o mnie. Był ostatnim, który napisałem, a chciałem stworzyć piosenkę o utracie kogoś bliskiego w znaczeniu bardzo ogólnym – czy to w związku, czy wśród znajomych. Piosenkę o kimś, kto była ważną częścią naszego życia, ale już go z nami nie ma – opowieść o uczuciu straty.
Wymyślając teledysk, wiedziałem, że dla większości ludzi jest to tragicznie smutny temat i mają rację, ale pomyślałem, że ta historia może być również w pewien sposób pocieszająca. Pani, która umiera w klipie, ocaliła życie młodej kobiety, bo oddała jej swoje serce. Myślę, że to niesamowite, że śmierć jednego człowieka może ocalić aż dziewięć innych żyć. Tylko poprzez oddanie organów.
Raczej rzadko mówię o poważnych sprawach, ale uważam, że to ważny temat i chciałem o nim opowiedzieć. Sam nie wiem dlaczego, bo ani ja, ani nikt z moich bliskich nigdy nie potrzebował przeszczepu. To po prostu coś, o czym się dowiedziałem i uderzyło mnie, że kiedy nie żyjemy, nie potrzebujemy już swoich organów, więc to takie dziwne, że ludzie ich sobie nie oddają.
Autor: Estera Prugar//rzw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Universal Music Polska