W poniedziałek weszło w życie unijne embargo na ropę naftową z Rosji. Restrykcje obejmują dostawy tego surowca do krajów UE drogą morską, które stanowią około 90 procent całego importu. Jednocześnie obowiązuje pułap cenowy na rosyjską ropę naftową na poziomie 60 dolarów za baryłkę. Obie sankcje związane są z agresją Rosji na Ukrainę i mają utrudnić finansowanie wojny przez Kreml.
Embargo na ropę naftową z Rosji to część szóstego pakietu unijnych sankcji na Moskwę. Porozumienie w sprawie tego pakietu osiągnięto pod koniec maja br. Co ważne, embargo dotyczy transportu morskiego i nie obejmuje ropy, która płynie przez ropociągi, w tym rurociąg "Przyjaźń". W ten sposób surowiec pozyskują pozbawione dostępu do morza Węgry, Słowacja i Czechy.
Premier Mateusz Morawiecki pod koniec listopada br. podkreślał, że całość rosyjskiej ropy powinna być objęta sankcjami. - Życzyłbym sobie, by Unia Europejska podejmowała szybkie, odważne decyzje. Polska będzie oczywiście wśród tych pierwszych, wraz z innymi, którzy będą dostosowywali się do tej decyzji - deklarował Morawiecki podczas konferencji prasowej.
Rosyjska ropa w Polsce
W połowie listopada br. "Rzeczpospolita", powołując się na rosyjski dziennik "Kommiersant", poinformowała, że PKN Orlen złożył rosyjskiemu Transnieftowi zamówienie na odbiór 3 mln ton ropy z naftociągu "Przyjaźń" w 2023 roku. Transnieft potwierdził otrzymanie wniosków od polskich konsumentów.
Płocki koncern na Twitterze odniósł się do tych doniesień. "PKN Orlen od początku wojny w Ukrainie całkowicie zrezygnował z dostaw ropy rosyjskiej drogą morską i dotyczy to wszystkich rafinerii Grupy Kapitałowej. Spółka kontynuuje obecnie wyłącznie obowiązujące wcześniej kontrakty długoterminowe na dostawy do Polski z tego kierunku" - mogliśmy przeczytać w stanowisku spółki.
"Złożone zapytanie do rosyjskiego operatora to techniczne zgłoszenie zapotrzebowania na wypadek realizacji kontraktów, które nadal obowiązują PKN Orlen" - wyjaśniał płocki koncern.
"Orlen zaprzestał kupowania spotowych (natychmiastowych, krótkoterminowych - red.) partii rosyjskiej ropy, ale nadal otrzymuje dostawy w ramach kontraktów długoterminowych z Tatnieft (2,4 mln ton rocznie do 2024 r.) i Rosnieft (3,6 mln ton rocznie). Umowa z Rosnieft została przedłużona w marcu 2021 roku na dwa lata i najwyraźniej musi obowiązywać jeszcze w okresie styczeń-luty 2023: dostawy w jej ramach w ciągu dwóch miesięcy mogą wynieść 0,6 mln ton" - wyjaśniała "Rzeczpospolita".
Jednocześnie niedawno Agencja Reutera podawała, powołując się na dwa źródła zaznajomione z rozmowami, że Polska zabiega o poparcie Niemiec w sprawie nałożenia sankcji UE na ropociąg "Przyjaźń", aby Warszawa mogła zrezygnować z umowy na zakup rosyjskiej ropy w przyszłym roku bez płacenia kar.
Prezes PKN Orlen Daniel Obajtek kilka dni temu poinformował w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że 70 proc. ropy naftowej dla wszystkich rafinerii koncernu w Polsce, Czechach i na Litwie pochodzi z kierunków alternatywnych do rosyjskiego.
Pułap cenowy na rosyjską ropę
Jednocześnie kraje G7, Australia i Unia Europejska porozumiały się w sprawie ustalenia pułapu cenowego na rosyjską ropę naftową, transportowaną drogą morską, na poziomie 60 dolarów za baryłkę.
Krok ten ma zmniejszyć skoki cen surowca i uszczuplić dochody rosyjskiego budżetu. "Pułap cenowy na rosyjską ropę ograniczy skoki cen spowodowane nadzwyczajnymi warunkami rynkowymi i wyraźnie zmniejszy dochody, jakie Rosja uzyskuje z handlu tym surowcem po rozpętaniu nielegalnej agresji przeciwko Ukrainie. Posłuży również do stabilizacji światowych cen energii przy jednoczesnym złagodzeniu negatywnych konsekwencji dla dostaw energii do krajów trzecich" - czytamy w opublikowanym przez Radę UE komunikacie.
Limit będzie działał poprzez zakaz dostarczania usług związanych z transportem ropy drogą morską - w tym ubezpieczeniowych i finansowych - dla surowca zakupionego za cenę przekraczającą ustalony pułap 60 dolarów za baryłkę. Firmy z państw grupy G7 kontrolują ok. 90 proc. światowego rynku ubezpieczeń transportów morskich, co gwarantuje przestrzeganie zakazu - podkreślało niedawno amerykańskie ministerstwo skarbu.
Funkcjonowanie mechanizmu pułapu cenowego będzie poddawane przeglądowi co dwa miesiące i dostosowywane do rozwoju sytuacji na rynku, tak by limit był co najmniej 5 proc. poniżej średniej ceny rynkowej rosyjskiej ropy i produktów ropopochodnych, obliczonej na podstawie danych dostarczonych przez Międzynarodową Agencję Energetyczną (IEA).
Ograniczenie również wchodzi w życie w poniedziałek. Wprowadzono jednak 45-dniowy okres przejściowy. Oznacza to, że tankowce, które zostały załadowane przed 5 grudnia, mogą transportować surowiec i rozładować go do 19 stycznia 2023 roku bez żadnych konsekwencji.
"Flota cieni"
Rosja po cichu zgromadziła flotę ponad 100 starzejących się tankowców, aby za ich pomocą obchodzić ograniczenia na sprzedaż ropy, które Zachód nałożył na Moskwę po jej inwazji na Ukrainę - podał w sobotę "Financial Times", przywołując opinie analityków rynku.
Oczekuje się, że te kroki odetną Rosję od dużej części światowej floty tankowców, gdyż ubezpieczyciele, tacy jak Lloyd's of London, nie będą mogli ubezpieczać statków przewożących rosyjską ropę - niezależnie od jej przeznaczenia - chyba że zostanie ona sprzedana w ramach programu limitu cen.
Traderzy twierdzą, że "flota cieni" zmniejszy skuteczność takich środków, ale nie na tyle, by Rosja przestała je odczuwać.
Rosja od dawna zapowiada, że nie będzie współpracować z żadnym krajem egzekwującym limit, co oznacza, że może odmówić dostaw ropy na warunkach ustalonych przez Zachód. Zamiast tego zamierza wykorzystać swoją nową flotę do zaopatrywania krajów takich jak Indie, Chiny i Turcja, które stały się większymi nabywcami jej ropy naftowej, gdy Europa ograniczyła zakupy - pisze "FT".
Źródło: TVN24 Biznes, Reuters, PAP