Dyrektorzy powiatowych urzędów pracy, z którymi rozmawiał PAP, są zgodni, że podpisana przez prezydenta nowelizacja ustawy o promocji zatrudnienia niewiele zmieni na rynku pracy, a urzędy nie będą w stanie wywiązywać się z nałożonych obowiązków.
Podpisana w czwartek nowela ma m.in. usprawnić działanie urzędów pracy i pozwolić na profilowanie pomocy w trzech grupach. Pierwsza - to pomoc dla osób aktywnych, które nie potrzebują pomocy specjalistycznej, a jedynie ofert pracy. Druga to pomoc dla wymagających wsparcia, którzy korzystać będą ze wszystkich usług, jakie oferują urzędy, np. szkoleń czy staży.
W trzeciej grupie pomocy znajdą się działania we współpracy z ośrodkami pomocy społecznej, organizacjami pozarządowymi i prywatnymi agencjami zatrudnienia. Uzyskają ją osoby zagrożone wykluczeniem społecznym i te, które same nie są zainteresowane podjęciem pracy lub legalnym zatrudnieniem.
"Bzdurne założenia"
Zdaniem dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Rzeszowie Adama Panka do tej nowelizacji wpisanych zostało wiele „bzdurnych” założeń.
- Czy ustawodawca pomyślał, co zrobią takie urzędy pracy, jak np. w Łodzi, Warszawie czy Rzeszowie, które mają zarejestrowanych powyżej 20 tys. osób bezrobotnych? Jak sprofiluję ostatniego bezrobotnego, to pierwszego trzeba będzie już drugi raz profilować. To nie jest takie proste. Założenie, że profilowanie ma trwać 7-8 minut jest nierealne. Ktoś, kto to wprowadza, chce chyba pokazać, że coś robi przed wyborami - nie kryje oburzenia dyrektor największego urzędu pracy na Podkarpaciu.
W ocenie Panka profilowanie powinno sprowadzać się do jednego pytania: po co dana osoba rejestruje się w urzędzie pracy? Czy chce być tylko ubezpieczona czy naprawdę znaleźć pracę?
Dla ubezpieczenia zdrowotnego?
Według niego największym problemem jest to, że znaczna część osób rejestruje się tylko dla ubezpieczenia zdrowotnego.
- Nic nie zrobiono, żeby wyprowadzić ubezpieczenia z urzędów pracy. To jest fałsz i obłuda, bo po jasną cholerę my obsługujemy ludzi, którzy nie chcą naszej obsługi. Po co? Ludzie przychodzą do nas po to, aby być tylko ubezpieczonym - zaznacza. I dodaje, że robienie profili dla takich osób to strata czasu i pieniędzy.
Zadanie niewykonalne?
Z Pankiem zgadza się dyrektorka Powiatowego Urzędu Pracy w Krośnie (Podkarpackie) Regina Chrzanowska. W jej ocenie profilowanie i praca z każdym bezrobotnym indywidualnie jest niewykonalna. - W moim urzędzie obsługujemy 10 tys. bezrobotnych, a mam w sumie 60 pracowników. To jest niemożliwe, żebyśmy indywidualnie zajmowali się taką ilością osób. Do tego dochodzi normalna praca, wydawanie zaświadczeń, zgłaszanie do ubezpieczenia itd. Chcielibyśmy indywidualnie pracować, ale się nie da - dodaje.
Chrzanowska zaznaczyła, że nowe przepisy co prawda dają więcej instrumentów i możliwości urzędom pracy, ale za tym muszą pójść dodatkowe pieniądze. „A na razie nic o tym nie słyszymy” - powiedziała PAP.
Szara strefa
Na jeszcze inny problem zwróciła uwagę dyrektorka PUP w Nowym Dworze Gdańskim (Pomorskie) Wioletta Lewandowska. Jej zdaniem efekty nowelizacji mogą być niewielkie także dlatego, że tak naprawdę wielu bezrobotnych ma pracę.
- Mogę powiedzieć śmiało, że w mojej ocenie dwie trzecie bezrobotnych pracuje na czarno. Jest to ucieczka pracodawców przed zbyt dużymi kosztami pracy i żadna reforma nie sprawi, że ludzie zaczną pracować legalnie. Odwiedzający nas bezrobotni mówią wprost, że zamiast pracować za najniższą krajową, wolą dostać na czarno pięć tysięcy złotych na rękę, bo taka suma pozwoli im utrzymać rodzinę – wyjaśniła.
Za mało urzędników
Dyrektorzy urzędów pracy są też zgodni, że wykonanie wszystkich założeń, jakie nakładają nowe przepisy na urzędy pracy jest niemożliwe, ze względy na zbyt małą liczbę urzędników, którzy już teraz w wielu przypadkach są nadmiernie obciążeni.
Dyrektor rzeszowskiego PUP uważa, że w wielu przypadkach nowelizacja zostanie wprowadzona w życie tylko w papierach. - Tak, aby się zgadzały, jak przyjdzie kontrola - dodał Panek.
Jeden z zapisów nowelizacji przewiduje wynagradzanie urzędów pracy za efektywność. Dyrektorzy tych placówek krytykują także i ten zapis. Zwracają uwagę, że to nie urzędy tworzą oferty pracy, a pracodawcy.
Panek jako przykład podał, że znaczna część pracodawców nie chce np. pracowników po 50. roku życia, a według nowych przepisów ich zatrudnianie ma być szczególnie premiowane.
- Zanim wprowadzi się taki zapis, należałoby uregulować rynek pracy od strony pracodawców. Najpierw trzeba przygotować grunt, a później wprowadzać zmiany - zaznaczył.
Po co kwestionariusz?
Dyrektorzy obawiają się również, że osoby bezrobotne nie będą chciały poddać się profilowaniu lub nie będą odpowiadać szczerze na 24 pytania, które są zawarte w kwestionariuszu.
Zdaniem Chrzanowskiej już teraz, kiedy urzędnicy pytają bezrobotnych o ich sytuację rodzinną czy dochody w rodzinie, to odpowiadają bardzo niechętnie.
W jej ocenie istnieje również groźba, że zapisanie bezrobotnego do któregoś z trzech profilów może danej osobie bardziej zaszkodzić niż pomóc.
- Jak osoba trafi np. do trzeciego profilu to oprócz prac społecznie użytecznych czy zatrudnienia socjalnego ten człowiek nie będzie mógł skorzystać ze stażu ani czegokolwiek innego. Z kolei, jak ktoś będzie w pierwszej grupie, to nie będziemy mogli do niego skierować żadnej pomocy - dodała dyrektorka PUP w Krośnie.
Zdaniem dyrektorów jednym z plusów nowelizacji jest nagłośnienie problemu, że bezrobocie „nie ma jednej twarzy” i wiele osób rejestruje się w urzędzie tylko dla ubezpieczenia i pracuje na czarno.
- Dobrze, że stało się głośno wokół tego tematu. Ale można było zrobić w nowelizacji o wiele więcej. Sądzę, że za pół roku będzie trzeba po raz kolejny zmieniać ustawę, a być może napisać ją od nowa - ocenia Panek.
Autor: //gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: P.piejak