Mają na koncie wiele godzin spędzonych w kosmosie i lata wojskowego doświadczenia. Są kolegami po fachu i dobrymi przyjaciółmi, ale jeszcze nigdy nie uczestniczyli w tej samej misji. Teraz, jako pierwsi astronauci w historii, zasiedli razem za sterami statku załogowego Dragon firmy SpaceX. Kim są Robert Behnken i Douglas Hurley?
49-letni Robert Behnken i 52-letni Douglas Hurley piszą historię. Powody ku temu są co najmniej trzy. Są pierwszą załogą, która poleciała w kosmos na pokładzie statku prywatnej firmy SpaceX. To także pierwszy raz od blisko dekady, gdy astronauci zostali wysłani na Międzynarodową Stację Kosmiczną amerykańskim promem kosmicznym, z amerykańskiej ziemi. To również pierwsza załogowa misja kosmiczna firmy Eltona Muska w jej 18-letniej historii. Ale dla tych dwóch Amerykanów nie jest to pierwszy lot w kosmos - poza Ziemią spędzili łącznie setki godzin.
Poznajcie załogę statku Dragon.
Chłopiec z głową w gwiazdach
Douglas Hurley pochodzi z Apalachin w stanie Nowy Jork. Przyszedł na świat w 1966 roku, czyli dokładnie wtedy, gdy narodził się amerykański program Apollo. Doug dorastał w kraju, który właśnie pełną parą dołączył do kosmicznego wyścigu. Już jako mały chłopiec zamarzył, by sięgnąć gwiazd. Nim skończył 17 lat wiedział, że chce kiedyś zasiąść za sterami wahadłowca kosmicznego. Od tamtej pory wszystkie jego życiowe decyzje zmierzały ku temu celowi.
W 1988 roku zrobił licencjat z inżynierii lądowej na Uniwersytecie Tulane w Nowym Orleanie. Na uczelni uczestniczył w programie przygotowawczym dla oficerów rezerwy amerykańskiej marynarki wojennej. Po studiach zaciągnął się w szeregi US Marine Corps, gdzie zdobył stopień podporucznika. W międzyczasie przeszedł liczne szkolenia lotnicze, które ukończył z wyróżnieniem. Gdy otrzymał już kwalifikację na pilota, przydzielono go do 101. myśliwskiej eskadry szkoleniowej z bazą w Kalifornii. Służył też w szeregach "Wikingów", czyli eskadrze myśliwców szturmowych piechoty morskiej, przystosowanych do działań w każdych warunkach pogodowych. Był tam oficerem do spraw bezpieczeństwa lotów, a także pilotem-instruktorem. W kolejnych latach, po uzyskaniu kwalifikacji na pilota doświadczalnego, testował myśliwce dla US Navy. Przez ponad 24 lata służby wojskowej wylatał ponad 5 tysięcy godzin, pilotując 25 różnych rodzajów samolotów.
W 2012 roku przeszedł w stan spoczynku.
Jego przygoda z NASA zaczęła się 12 lat wcześniej. W lipcu 2000 roku agencja zwerbowała go do korpusu astronautów NASA jako kandydata na pilota promu kosmicznego. Niedługo potem rozpoczął dwuletnie szkolenie specjalistyczne. W agencji Hurley pracował na rożnych stanowiskach, m.in. kierując personelem wspierającym astronautów w przygotowaniach do startu oraz lądowania wahadłowców kosmicznych.
Pierwszą misją, którą nadzorował, był lot statku Columbia w lutym 2003 roku, który zakończył się tragicznie. Kilkanaście minut przed lądowaniem prom dosłownie rozpadł się na kawałki. Żadna z siedmiu osób obecnych na pokładzie nie przeżyła wypadku. To były trudne chwile dla NASA i całego kraju, ale także osobiście dla Hurleya, który spędził z załogą wiele czasu, przygotowując ją do misji.
- Byłem ostatnią osobą, która widziała ich żywych. To było jak utrata rodziny. Tragedia spowodowała, że zacząłem się zastanawiać nad tym, co robię. Eksploracja kosmosu to bardzo ryzykowne przedsięwzięcie. Błędy mogą być tragiczne w skutkach, w jednej chwili może stać się wszystko. Jako pilot myśliwca zaakceptowałem to jednak już w młodym wieku – wspominał w jednym z wywiadów. Trzy lata później uczestniczył w przygotowaniu siedmioosobowej załogi wahadłowca Discovery do misji STS-121 – drugiej po katastrofie Columbii.
Pod koniec 2006 roku Hurley wylądował w Gwiezdnym Miasteczku w Rosji, gdzie otrzymał posadę dyrektora operacyjnego NASA w Centrum Wyszkolenia Kosmonautów im. J. Gagarina. Rok później rozpoczął przygotowania do swojej pierwszej podróży w kosmos.
Marzenie z dzieciństwa spełniło się w końcu 15 lipca 2009 roku. Hurley znalazł się wówczas w siedmioosobowej załodze wahadłowca Endevour, który wyruszył z Kennedy Space Center na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Był to 23. lot tego statku i 127. misja programu wahadłowców kosmicznych NASA. Nie obyło się bez przeszkód. Z powodu złej pogody i usterek technicznych start przekładano pięciokrotnie. Statek ostatecznie oderwał się od Ziemi miesiąc później niż planowano. Głównym celem misji, w której Hurley pełnił funkcję pilota, było dostarczenie na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) ostatniej części modułu JEM, czyli japońskiego laboratorium, pozwalającego na przeprowadzanie eksperymentów naukowych w próżni. Pierwsza kosmiczna misja Hurleya zakończyła się sukcesem.
Szczególnym wyróżnieniem był dla niego udział w STS-135 - historycznej misji statku Atlantis w 2011 roku, która zamykała erę wahadłowców kosmicznych. Był to jednocześnie drugi w jego życiu lot w kosmos. Poza Ziemią spędził łącznie 28 dni 11 godzin i 12 minut.
CZYTAJ WIĘCEJ: TRZY DEKADY ERY WAHADŁOWCÓW >>>
Miłośnik maszyn, który zapragnął latać
Robert Behnken urodził się w Creve Coeur w stanie Missouri w 1970 roku. Mały Bob miał typowo chłopięce marzenia. Gdy pytano go, kim chce zostać w przyszłości, odpowiadał: strażakiem, gwiazdą rocka i astronautą. Najlepiej wszystkimi na raz - żartował później, wspominając swoje dzieciństwo. Jako nastolatek interesował się szeroko pojętymi maszynami. Wśród znajomych uchodził za "hardwerowego geeka". Międzynarodowa Stacja Kosmiczna interesowała go na długo przed tym, jak wstąpił do NASA. W końcu jest uznawana za "najbardziej złożoną maszynę, jaką kiedykolwiek zbudowano".
Nikt z jego bliskich nie był zaskoczony, gdy podjął studia z inżynierii mechanicznej na Uniwersytecie Waszyngtońskim. Zrobił także doktorat z budowy maszyn w Kalifornijskim Instytucie Technicznym, jednej z najlepszych amerykańskich uczelni niepublicznych. Jeszcze w trakcie studiów Behnken zainteresował się lotnictwem. Zgłosił się więc na kurs dla oficerów rezerwy sił powietrznych USA, gdzie przeszedł szkolenie na pilota testowego. – Pomyślałem, że latanie będzie ciekawszym zajęciem niż siedzenie za biurkiem jako inżynier – wspominał w jednym z wywiadów.
W 1997 roku rozpoczął czynną służbę wojskową w bazie US Air Force na Florydzie. W siłach powietrznych pełnił funkcję mechanika lotów testowych. Idąc w ślady kolegów zgłosił się na szkolenie dla astronautów. Dostał się za pierwszym razem. – Lepiej mieć szczęście niż rozum – żartował, wspominając początek swojej przygody z NASA. To właśnie tam, dokładnie 20 lat temu, skrzyżowały się jego drogi z Dougiem Hurley'em.
Ścieżka ich kariery była bardzo podobna. Po półtorarocznym szkoleniu Bob otrzymał przydział w Biurze Astronautów NASA do Wydziału Eksploatacji Wahadłowców. Zajmował się tam przygotowywaniem statków kosmicznych do misji z Centrum Kosmicznego im. Kennedy'ego. Z czasem awansował na pozycję szefa Wydziału Eksploatacji Stacji Kosmicznej (Space Station Operations Branch). W ostatnich latach kierował Biurem Astronautów NASA.
Podobnie jak Hurley, Behnken ma na koncie dwa loty w kosmos. Pierwszy odbył 11 marca 2008 roku na pokładzie wahadłowca Endeavour, gdzie pełnił funkcję specjalisty misji. Ten sam statek wyniósł go na orbitę dwa lata później. Celem obu misji była Międzynarodowa Stacja Kosmiczna. Robert spędził w kosmosie łącznie 29 dni 12 godzin 17 minut i 14 sekund. Ma na koncie liczne odznaczenia, w tym Medal Sił Powietrznych "Za zasługi" oraz Medal Departamentu Obrony za Wzorową Służbę.
Koledzy po fachu i przyjaciele
Obaj są więc doświadczonymi astronautami, ale także bliskimi przyjaciółmi. Hurley był nawet świadkiem na ślubie Behnkena. Nigdy wcześniej jednak nie lecieli w kosmos razem. 9 lipca 2015 roku NASA ogłosiła, że zostali oni wytypowani do szkolenia i przygotowań do lotów testowych na prywatnych statkach kosmicznych w ramach Komercyjnego Programu Załogowego. 27 maja Dough i Bob zasiądą razem za sterami statku Crew Dragon firmy SapceX Elona Muska, który za pomocą rakiety Falcon 9 wyniesie ich na stację kosmiczną.
Razem z nimi do startu odliczały miliony ludzi na całym świecie. Wśród nich żony i synowie głównych bohaterów tego show, którzy oglądalu je z bezpiecznej odległości w Centrum Kosmicznym Kennedy'ego. Można sobie wyobrazić uczucie podekscytowania i nerwowy ścisk w żołądku, które towarzyszyły obu paniom. Mało która kobieta ma szansę patrzeć, jak jej mąż opuszcza Ziemię. Jeszcze mniej z nich może powiedzieć, że wie, jakie to uczucie. Żona Hurleya - Karen Nyberg - oraz żona Behnkena - Katherine McArthur - wiedzą. Obie, podobnie jak ich małżonkowie, należą do elitarnego grona ludzi, którzy zawodowo latają w kosmos.
Obie rodziny mieszkają w Huston w Teksasie. Hurley ma tam ogromne ranczo, na którym uwielbia nocami oglądać gwieździste niebo. Jednak – jak mówi - nawet najpiękniejsza noc w Ameryce nie może równać się z widokiem zza okien statku kosmicznego. Dough i Bob wyznali przed lotem, że z niecierpliwością czekają na kolejną, tym razem wspólną "nieziemską" wyprawę.
Artykuł może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. By przejść dalej, wybierz odpowiedni przycisk.
Nie mam 18 latŹródło: NASA, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Twitter/NASA