Petersburski szczyt G20 udowodnił po raz kolejny, że Rosja z obrony Asada nie zrezygnuje. W Radzie Bezpieczeństwa ONZ blokuje wszelkie inicjatywy. Twierdzi, że to opozycja odpowiada za zbrodnie, a w jej szeregach dominują "terroryści". Dostarcza Damaszkowi broń i doradców wojskowych, wspiera reżim informacjami wywiadowczymi. Mówi stanowcze "niet" międzynarodowej interwencji w Syrii. Dlaczego Rosja tak bardzo angażuje się w obronę dyktatora?
Państwo Asadów to najważniejszy sojusznik Moskwy na Bliskim Wschodzie od czasów Leonida Breżniewa. Tak w czasach "zimnej wojny", jak i dziś Syria jest przez Kreml traktowana jako jeden z frontów globalnej rywalizacji z Zachodem, szczególnie USA.
Ewentualna przegrana w Lewancie to wymierne straty dla Rosji – przede wszystkim prestiżowe i geopolityczne, w dużo mniejszym stopniu finansowe. Oto sześć powodów, dla których Moskwa broni reżimu syryjskiego, od najważniejszego do najmniej istotnego:
1. Strach przez utratą najważniejszego sojusznika na Bliskim Wschodzie i praktycznym końcem rosyjskich wpływów w regionie.
Po upadku ZSRR i erze jelcynowskiej, Rosja wróciła na Bliski Wschód dopiero po objęciu władzy przez Putina. Korzystając jeszcze z dawnych powiązań, Moskwa zaangażowała się jako mediator w konflikt palestyńsko-izraelski, a przede wszystkim w kryzys irański. Odświeżyła stare sojusze, choćby z Syrią, i poprawiła relacje, np. z monarchiami Zatoki Perskiej. Arabska Wiosna – którą Kreml postrzega jako "zachodni spisek" - przerwała ten proces. Rosja zaczęła tracić wpływy, zbrojeniowe kontrakty i sojuszników.
Ogromny wpływ na politykę Rosji wobec syryjskiej rewolucji ma libijskie doświadczenie. Moskwa straciła sprzymierzeńca Kadafiego na własne życzenie, nie wetując rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, otwierającej drogę do międzynarodowej interwencji. Na drugi taki błąd Kreml już sobie nie pozwoli, zwłaszcza że Asad i Syria mają dla Putina nieporównanie większą wartość niż Kadafi i Libia.
Głównym celem bliskowschodniej polityki Moskwy jest blokowanie amerykańskich wpływów w regionie. Rosjanie nie wierzą w dobre intencje USA, uważając, że pod płaszczykiem kwestii humanitarnych i demokratycznych haseł Ameryka realizuje własne polityczne i ekonomiczne interesy. Będąca ogniwem osi Teheran-Bagdad-Damaszek-Hezbollah-Hamas Syria odgrywa kluczową rolę w przeciwstawianiu się wpływom Waszyngtonu i jego sojuszników.
Dlatego Rosja robi wszystko, aby utrzymać reżim Asada. Ale ma też w zanadrzu dwa inne warianty. Jeden to poświęcenie dyktatora i ciche porozumienie z USA, w wyniku którego powstałby rząd tymczasowy z udziałem ludzi reżimu bliskich Rosji. Drugi wariant zakładający utrzymanie choćby części wpływów w Syrii to podział kraju według klucza narodowościowo-wyznaniowego i permanentna niestabilność w państwie. Nawet przejmując władzę w Damaszku, sunnici utraciliby kontrolę nad zdominowanym przez alawitów wybrzeżem, a na zapleczu mieliby jeszcze wspieranych przez Iran i Hezbollah rebeliantów.
2. Syria to jeden z frontów globalnej rywalizacji z Ameryką. Utrzymywanie Asada i stan wojny domowej dają Kremlowi argument w geopolitycznych targach z USA.
Polityka wspierania Asada to element kremlowskiej strategii walki z „globalną konspiracją” Zachodu. Syria jest jednym z pól globalnej geopolitycznej szachownicy. Solidarność z Damaszkiem to logiczne następstwo polityki budowy „świata wielobiegunowego” - przeciwstawianego jednobiegunowości i dominacji USA. Osłabienie wpływów w świecie arabskim i na Bliskim Wschodzie jest dla Moskwy bolesne także dlatego, że traci ona w ten sposób karty przetargowe w globalnej rozgrywce, prowadzonej z Zachodem, a faktycznie Ameryką.
Rosja nigdy nie odzyskała na Bliskim Wschodzie skali wpływów z czasów ZSRR. Polityka bliskowschodnia Putina pełnił tylko funkcję pomocniczą. Aktywnością w świecie arabskim, w Iranie czy Izraelu, Moskwa automatycznie ogranicza wpływy amerykańskie. Tak jak w przypadku Afganistanu, to karta przetargowa w rozmowach z Zachodem – najlepszym przykładem irański program atomowy. Za ograniczoną współpracę w tej sprawie Rosja dostała od Obamy szereg ustępstw w innych sprawach (np. tarczy antyrakietowej).
Putin ma podstawy obawiać się, że po upadku Kadafiego, a teraz Asada upaść mogą, lub co najmniej mogą być poważnie osłabione inne bastiony rosyjskich wpływów w regionie: Iran czy Hezbollah. Każda kolejna zwycięska kampania Zachodu, sprzymierzonego z lokalnymi siłami opozycyjnymi i arabskimi monarchiami, wzmacnia USA i NATO, nadal uważane przez Moskwę – nawet w oficjalnej doktrynie – za wroga numer jeden.
Dlatego celem minimum rosyjskiej polityki w Syrii jest ewentualne wypuszczenie tego kraju z własnej strefy wpływów w zamian za ustępstwa Zachodu w innych regionach świata, przede wszystkim w byłym ZSRR i Europie Środkowej.
3. Upadek Asada poważnie osłabiłby Iran i przyspieszył koniec kryzysu w Zatoce.
Syria jest częścią bloku, w skład którego wchodzą jeszcze Iran i libański Hezbollah. Sojusz z Asadem to fundament bliskowschodniej polityki ajatollahów, Syria jest pomostem do Libanu, Palestyny a nawet dalej, Egiptu. Dlatego Teheran naciska na Moskwę w sprawie Syrii, przypominając, że „Iran jest najważniejszym sąsiadem Rosji utrudniającym zachodnią strategię jej okrążenia”. Nie przypadkiem już przeszło rok temu Dmitrij Rogozin, obecnie wicepremier Rosji, a wcześniej jej przedstawiciel przy NATO, oskarżył Sojusz Północnoatlantycki o planowanie wojskowej kampanii przeciwko Syrii w celu obalenia reżimu Asada „z długoterminowym celem przygotowania przyczółka do ataku na Iran”.
Dla Rosji osłabienie Iranu to bardzo zły scenariusz. Kreml czerpie duże geopolityczne korzyści z odgrywania roli mediatora w sporze Zachodu z Teheranem. Poza tym osłabiony Iran byłbu zmuszony do ustępstw, a to oznaczałoby stabilizację sytuacji w Zatoce Perskiej. Co z kolei oznacza spadek cen ropy. A właśnie im wyższe światowe ceny „czarnego złota”, tym większe wpływy do budżetu Rosji, wielkiego eksportera ropy.
4. W Syrii Rosja posiada jedyną poza swym terytorium bazę morską.
Podupadła po upadku ZSRR i reaktywowana - już na mniejszą skalę - po 2008 roku 720. Stacja Wsparcia Logistycznego w syryjskim portowym Tartus ma góra stu ludzi załogi. Do niedawna miała dla Kremla głównie znaczenie symboliczne. Jednak powrót rosyjskiej floty na Morze Śródziemne – w postaci liczącej już kilkanaście okrętów Eskadry Śródziemnomorskiej – powoduje, że Tartus zyskuje wielkie znaczenie jako baza wparcia.
5. Upadek Asada to straty finansowe, głównie dla rosyjskiej zbrojeniówki.
W przeciwieństwie do kwestii politycznych i militarnych, na płaszczyźnie gospodarczej Syria nie stanowi szczególnej wartości dla Rosji. Choćby w porównaniu z Libią – Asad nie kontroluje bowiem takich zasobów gazu i ropy jak Kaddafi. Inwestycje sowieckie, a potem rosyjskie dotyczyły głównie rolnictwa i turystyki. Wojna domowa i możliwy upadek reżimu obiektywnie nie grożą więc szczególnymi stratami dla gospodarki rosyjskiej.
Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow już 8 września 2012 r. przyznał jednak, że sankcje amerykańskie wobec Syrii szkodzą interesom gospodarczym Rosji. Chodzi główne o system finansowy. Nieoficjalnie mówiło się bowiem, że rosyjskie banki we współpracy z syryjskimi pomagają od dawna obłożonemu sankcjami Iranowi.
Często jako ważny powód poparcia Rosji dla Asada podaje się współpracę zbrojeniową obu krajów. Jest to jednak ocena trochę na wyrost. Broń przeznaczoną dla Damaszku Rosjanie bez trudu sprzedaliby innemu krajowi. Renomowany sztokholmski instytut SIPRI szacował wartość sprzedaży broni rosyjskiej syryjskiemu reżimowi na 162 mln dolarów zarówno w 2009, jak i 2010 r. Co prawda rosyjski przemysł zbrojeniowy jest jednym z głównych źródeł zaopatrzenia Syrii w broń, ale z drugiej strony, z punktu widzenia Moskwy, Syria nie zalicza się do czołówki klientów. Trafia tam tylko kilka procent rosyjskiego eksportu. A i z tego zrealizowano tylko niewielką część (kontrakty z lat 2005-2011 szacuje się na łącznie 5,5 mld dolarów). W wyniku wojny domowej reżim ma ogromne problemy finansowe, więc perspektywy rozwoju handlu bronią z Asadem wyglądają marnie.
6. Tradycja, "kontrrewolucyjna" solidarność autorytarnych przywódców i sympatia Rosjan do Asada.
Wojskowy pakt z Syrią ZSRR zawarł już w 1956 r., po kryzysie sueskim. Współpraca zacieśniła się po puczu 1970 r., gdy władzę w Damaszku przejęli Asadowie. Podpisano umowę ws. bazy w Tartus, a potem – po zerwaniu sojuszu z Moskwą przez prezydenta Egiptu Anwara Sadata – Syria został najważniejszym wojskowym sprzymierzeńcem ZSRR na Bliskim Wschodzie. W 1980 r. Breżniew i Hafez Asad podpisali traktat o przyjaźni i wzajemnej pomocy.
Także po upadku ZSRR reżim Asadów pozostawał wiernym sojusznikiem Moskwy. Mający strategiczne położenie, wewnętrznie stabilny, autorytarny, antyzachodni, a zarazem przewidywalny w polityce zagranicznej, Damaszek przedstawiał dla Kremla dużą wartość.
Dekady przyjaźni, ale i obecna kremlowska propaganda, sprawiły, że dziś w Rosji panuje zgoda większości społeczeństwa i elit, że reżim Asada trzeba popierać. Do tysięcy mieszanych małżeństw rosyjsko-syryjskich dodać należy kolejne tysiące syryjskich oficerów wykształconych w ZSRR i tysiące Rosjan, którzy w różnym charakterze, m.in. doradców wojskowych, całe lata spędzili w Syrii. Istotne jest też stanowisko Cerkwi prawosławnej, która wzywa do obrony syryjskich chrześcijan przed islamistami.
Elity rządzące powstanie syryjskie uważają za kolejny spisek zachodni, podobnie jak inne rewolucje Arabskiej Wiosny. Także sam Putin w powstaniu przeciwko Asadowi widzi udział tych samych sił, które organizować miały „kolorowe rewolucje” w byłym ZSRR i które chcą – jak głosi kremlowska oficjalna wersja – zniszczyć Rosję. Czyli obalić autorytarny system putinowski.
Autor: Grzegorz Kuczyński / Źródło: tvn24.pl