Czaszka leżała w lesie na ściółce. Znalazł ją myśliwy. Policjanci i strażacy przeszukali teren i znaleźli w pobliżu również kości i szczątki ubrań. - To był prawdopodobnie dorosły człowiek - mówi policjantka.
Takie informacje elektryzują rodziny osób dawno zaginionych. Odżywa w nich nadzieja na pochowanie bliskich, gdy w okolicy ich miejsca zamieszkania odkrywane są ludzkie szczątki.
W Rybniku najgłośniej było o zaginięciu Mateusza Domaradzkiego. Chłopiec miał 8 lat, gdy wyszedł z domu na sanki i nigdy nie wrócił. To było w 2006 roku.
Odkrycie szczątków ludzkich w tym tygodniu w Rybniku najprawdopodobniej nie rozwiąże tej zagadki. - Ze wstępnych ustaleń wynika, że należały do osoby dorosłej - mówi Anna Karkoszka, rzeczniczka rybnickiej policji.
Będą izolować DNA
Najpierw była czaszka. Znalazł ją myśliwy. Był poniedziałek, las w okolicy ul. Mikołowskiej w skrajnej dzielnicy Kamień (Mateusz zaginął w Piaskach, dzielnicy obok, a Mikołowska leży blisko granicy z Piaskami).
Czaszka leżała na ściółce. Policjanci od razu ustalili, że należała do człowieka. We wtorek spenetrowali okolice znaleziska wraz ze strażakami. - W rejonie czaszki znaleźli kości, prawdopodobnie również ludzkie - mówi Karkoszka.
Ujawniono tam także szczątki ubrań.
Znaleziska zostały przekazane do laboratorium. Jeśli uda się wyizolować DNA, policjanci spróbują ustalić tożsamość osoby, porównując np. z osobami zaginionymi bądź zmarłymi.
Karkoszka dodaje, ze w okolicy odkrycia nie ma cmentarzy.
Autor: mag/sk / Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock