Nie wiem, do czego odnosiła się wypowiedź przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik. Był pytany o słowa szefa PKW, który wyraził obawę, że na podstawie obecnie procedowanych przepisów "w pełnym zakresie nie uda się przeprowadzić wolnych wyborów". - Może się to odnosiło do samorządów, które wbrew prawu nie chcą dzisiaj przekazywać danych z rejestrów - sugerował Wójcik.
Szef PKW Sylwester Marciniak był we wtorek pytany przez dziennikarzy, czy jego zdaniem na podstawie procedowanych w parlamencie przepisów dotyczących głosowania korespondencyjnego uda się przeprowadzić wolne wybory. - Z mojego punktu widzenia jest tyle zastrzeżeń, że obawiam się, że w pełnym zakresie nie uda się przeprowadzić wolnych wyborów - ocenił.
Wójcik: nie wiem, do czego odnosiło się to zdanie
O te słowa był pytany w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik.
- Nie wiem, do czego odnosiło się zdanie szefa PKW. Może się odnosiło do samorządów, które wbrew prawu nie chcą dzisiaj przekazywać danych z rejestrów? Może o to chodziło? - odpowiedział.
Wójcik przekonywał też, że nie wiadomo, w jakim kontekście przewodniczący PKW mówił o "wolności" wyborów. - Wolne w jakim znaczeniu? W znaczeniu tajności, bezpośredniości, braku nacisków władzy? - mówił wiceminister.
- Jeżeli pan przewodniczący wysyła do komisarzy pismo, w którym wyjaśnia bardzo wyraźnie, że artykuł 99. ustawy "covidowej" jest podstawą do przekazywania danych, a mimo to część samorządów mówi: "nie, my nie przekażemy", to być może chodzi o to. Trudno mi powiedzieć - stwierdził.
Poczta Polska zwróciła się w zeszłym tygodniu do prezydentów, burmistrzów i wójtów między innymi o przekazanie danych ze spisu wyborców. Wielu samorządowców oświadczyło, że nie udostępni takich danych ze względu na brak podstawy prawnej, bo ustawa nie została jeszcze przyjęta i zapowiedziało w związku z tym złożenie zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa, polegającego na wyłudzeniu danych osobowych.
Wójcik: jesteśmy jak na wojnie, ale nie ma okoliczności, by wprowadzić stan klęski żywiołowej
Wójcik przekonywał, że nie ma innego dobrego rozwiązania niż przeprowadzenie wyborów 10 maja. - Alternatywa to chaos i anarchia. Od 7 sierpnia (wtedy kończy się kadencja prezydenta - red.) nasz kraj byłby w sytuacji, w której nie byłoby najważniejszego organu władzy wykonawczej - mówił wiceminister.
Na uwagę prowadzącego, że w przypadku wprowadzenia stanu klęski żywiołowej wybory zostałyby automatycznie przesunięte, a kadencja prezydenta wydłużona, odparł: - Nie ma podstaw do wprowadzenia stanu klęski żywiołowej.
- Musiałaby być taka sytuacja, w której kraj nie mógłby funkcjonować, na ulicach zapanowałaby anarchia, byłoby zagrożone bezpieczeństwo obywateli. Nie ma takiej sytuacji. Nikt nie będzie naginał konstytucji dlatego, że opozycja nie ma dobrych kontrkandydatów dla Andrzeja Dudy - powiedział Wójcik.
W dalszej części programu przyznał jednak, że "jesteśmy dzisiaj jak na wojnie", a "sytuacja jest absolutnie nadzwyczajna". Nadal jednak przekonywał, że "nie ma okoliczności, by wprowadzić stan klęski żywiołowej", a taki ruch "oznacza bardzo drastyczne naruszenie wolności obywatelskich i praw obywatelskich".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24