Kanye West na wiecu w amerykańskim Charleston protestował przeciwko aborcji i pornografii, spierał się o politykę z publicznością, a w pewnym momencie zalał łzami. Raper ogłosił swój start w wyborach na początku lipca.
Kanye West zadeklarował start w wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych na początku lipca, jednak wtedy nie było wiadomo, czy złożył oficjalne dokumenty w tej sprawie. Wówczas już na starcie swoje "całkowite poparcie" dla muzyka w wyścigu o Biały Dom zadeklarował miliarder Elon Musk.
16 lipca "The Guardian" poinformował, że West dopisał się do listy kandydatów w stanie Oklahoma - o podobnych sukcesach w innych stanach niewiele wiadomo. Niemal zaraz po ogłoszeniu przez Westa decyzji o starcie pojawiły się informacje, że muzyk i przedsiębiorca zrezygnuje z wyścigu. Nie było i nadal nie jest pewne, czy deklaracja rapera jest spowodowana rzeczywistą chęcią wejścia w świat polityki, czy tylko próbą zrobienia zamieszania wokół siebie. Wiec w Charleston nie rozwiał tych wątpliwości.
West na scenie pojawił się z wygolonym z tyłu głowy napisem "2020", a ubrany był w coś, co wyglądało na kamizelkę kuloodporną. Nie trzymał mikrofonu, a w swoim chaotycznym przemówieniu między innymi wyraził swój przeciw wobec aborcji i pornografii, a w pewnym momencie zalał się łzami, mówiąc, że jego rodzice planowali aborcję.
Wielokrotnie odwoływał się do Biblii i nauk chrześcijańskich, potem poruszał wiele innych tematów, w tym wpływu mediów społecznościowych na ludzi i zagrożenie płynące z zażywania opioidów. Wyrażał także złość na brak różnorodności w zarządach spółek. Sprawy nie ułatwiał brak mikrofonów wśród publiczności.
Wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych zaplanowane są na 3 listopada tego roku.
Źródło: tvn24.pl, Reuters, The Guardian, The Post and Courier