Kinga Gajewska opowiedziała w "Kropce nad i" w TVN24 o okolicznościach interwencji policji wobec niej. Doszło do tego w Otwocku. - Chciałam się wylegitymować, natomiast trzymali mnie za ręce, za obie ręce. Szarpano mnie i nie miałam możliwości pokazania legitymacji - opisywała sytuację. Dodała, że "na pewno podejmie w tej sytuacji kroki prawne" i podkreśliła, że policja nie napisała prawdy o zajściu, wskazując w komunikacie, że funkcjonariusze nie wiedzieli, że jest posłanką. - Policja była informowana wielokrotnie przez cały tłum, przez posła (Pawła - red.) Zalewskiego i przeze mnie - wyjaśniła.
Posłanka Koalicji Obywatelskiej została siłą doprowadzona do radiowozu przez policjantów i do niego wciągnięta. Incydent, do którego doszło w Otwocku, gdzie odbywało się spotkanie premiera Mateusza Morawieckiego, nagrała kamera TVN24. Aż trzy komunikaty w sprawie incydentu wydała Komenda Stołeczna Policji.
Gajewska: podbiegł do mnie cały kordon policji
Więcej o okolicznościach tego incydentu Gajewska opowiedziała w "Kropce nad i".
- Przyjechałam dzisiaj do Otwocka wraz z całą grupą wolontariuszy i chcieliśmy poinformować mieszkańców Otwocka, tych, którzy mają dostęp tylko do jednego kanału informacyjnego, czyli TVP, o tym, co się dzieje w Polsce. Mówiłam o 250 tysiącach wiz, które zostały wydane dla osób z krajów afrykańskich i azjatyckich, a nasze wizy były sprzedawane na straganach - powiedziała.
Posłanka mówiła o tym, co wydarzyło się bezpośrednio przed interwencją policji wobec niej. - Przez megafon powiedziałam słowa, cytuję: "Do Polski zostało wpuszczonych 250 tysięcy ludzi z Afryki i z Azji, a nasze wizy były sprzedawane na straganach" - relacjonowała. Mówiła, że potem podbiegł do niej "cały kordon policji". - Nawet nie jestem w stanie zliczyć, ile było tych policjantów - przyznała.
- Powiedziałam sama jednemu i drugiemu, i trzeciemu policjantowi, że jestem posłanką. Poseł, który był ze mną, również informował, że jestem posłanką. Cały tłum krzyczał, że jestem posłanką - kontynuowała.
Gajewska: taka sytuacja ma miejsce od ośmiu lat na polskich ulicach
Opisywała także szczegółowo moment, w którym chciała się wylegitymować.
- (Policjant mówił - red. ) że "poproszę ze mną, poprosimy do radiowozu". Ja mówię, że nie, jestem posłanką. (...). Chciałam się wylegitymować, natomiast trzymali mnie za ręce, za obie ręce. Szarpano mnie i nie miałam możliwości pokazania legitymacji - powiedziała.
- Ale to nie jest ważne, bo taka sytuacja ma miejsce od ośmiu lat na polskich ulicach. Pragnę wyrazić swoje wielkie słowa uznania dla kobiet, dla mężczyzn, którzy protestują na polskich ulicach - dodała.
- Nie chcę ubolewać nad własnym losem. Najważniejsze jest to, że taka sytuacja spotyka inne kobiety. Barbara Nowacka dostała gazem łzawiącym w oczy. Pan Kołodziejczak jest śledzony przez policję. To, co wyprawia polska policja, tak naprawdę na rozkaz partyjny, jest po prostu przykre. Ale to się skończy - stwierdziła posłanka KO.
Gajewska: policjant powiedział, że nie podoba mu się to, jak się zachowywałam
- Policjant w radiowozie poinformował mnie, że po prostu nie podoba mu się moje zachowanie i że tak się nie zachowuje pani poseł. Mamy nie mówić o tym, co się dzieje w Polsce? O 250 tysiącach migrantów, których tutaj przybywają w nie wiadomo jaki sposób, o tym, że jest korupcja, że w Ministerstwie Spraw Zagranicznych zorganizowano sobie grupę, która po prostu wpuszcza za pieniądze ludzi do Polski? - mówiła dalej.
Dopytywana, czy policjant pouczał ją właśnie za to, co mówiła, odpowiedziała, że "praktycznie tak". - Powiedział, że nie podoba mu się to, jak się zachowywałam. Na szczęście zostało to zarejestrowane przez wiele kamer, ale również w radiowozie były nagrywane z dwóch kamer nagrania, kiedy dyskutowaliśmy. Mam nadzieję, że nie stanie się jak zawsze i że te nagrania po prostu nie znikną - powiedziała.
Gajewska o tłumaczeniu policji: to nie jest prawda
Gajewska została zapytana o komunikat warszawskiej policji. W jednym z wpisów KSP czytamy: "Policjanci, podejmując interwencje w Otwocku, wobec jednej z osób nie mieli świadomości, że mają do czynienia z Panią Poseł. Niezwłocznie po okazaniu legitymacji poselskiej czynności legitymowania zaprzestano".
- To nie jest prawda. Policja była informowana wielokrotnie przez cały tłum, przez posła (Pawła - red.) Zalewskiego i przeze mnie osobiście, indywidualnie. Ale również krzyczałam głośno, że "jestem posłem i proszę mnie puścić" - wskazywała.
- Na pewno podejmę kroki prawne. W tym momencie jestem w kontakcie z mecenasem Jackiem Dubois, który będzie mnie reprezentował. Nie zostawię tej sprawy taką, jaką jest. Natomiast wszyscy posłowie opozycji są zdeterminowani, żeby o tym (o aferze wizowej) mówić. Ta jedna sytuacja nas nie powstrzyma. Będziemy mówili o łapówkarstwie, o korupcji, o tym, co się dzieje w naszym kraju. I to dotrze nawet do tych, którzy mają dostęp do tylko jednego kanału informacyjnego - zapowiedziała Gajewska.
Policja publikuje nagrania
Około godziny 23, a więc już po emisji programu z udziałem Kingi Gajewskiej, warszawska policja opublikowała w mediach społecznościowych trzy nagrania z interwencji wobec posłanki - z kamery na mundurze jednego z policjantów.
"Jesteśmy transparentni. Nagranie pełne, bez cenzury, dzięki kamerom nasobnym, w które systematycznie wyposażamy policjantów. Policjanci nie mają obowiązku znać każdego z 460 posłów i 100 senatorów" - napisano w komentarzu do każdego z nich.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24