Jerzy Owsiak je wsparł. A one, choćby nawet chciały, nie mogą mu się odwdzięczyć. Są "dowodem w sprawie", są czyjeś. Czy tygrysy uratowane z transportu są jedynymi stworzeniami, które nie mogą się dorzucić do Orkiestry? Nie.
TVN DISCOVERY POLSKA JEST GOSPODARZEM I PARTNEREM 28. FINAŁU WIELKIEJ ORKIESTRY ŚWIĄTECZNEJ POMOCY.
W poznańskim zoo można wylicytować dzień w roli opiekuna zwierząt, portret tygrysa Tungusa namalowany akwarelą oraz spacer z dyrektorką ogrodu, podczas którego opowie o akcji ratowania włoskich kotów i pokaże swoje ulubione zwierzaki.
Nieumarłe
Same ocalone tygrysy, które w listopadzie wsparł Jurek Owsiak, przeznaczając na budowę azylu środki z Nagrody imienia Andrzeja Wajdy, w zbiórkę Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy włączyć się jednak nie mogą. Zoo nie może ich pokazywać zwiedzającym ani nawet wystawić na aukcję kalendarza z ich wizerunkiem.
- Mamy świetne zdjęcia i zastanawialiśmy się nad tym. Ale trzeba było z tego zrezygnować. "Nieumarłe" (tak o ocalonych tygrysach mówią ich opiekunowie) nie mogą generować dochodu. To nadal czyjaś własność, u nas są tylko zabezpieczone. Nie możemy sobie pozwolić na takie zarzuty od właścicieli, gdy sprawa znajdzie się w sądzie. I nie ma to znaczenia, że mówimy o akcji charytatywnej - wyjaśnia w rozmowie z tvn24.pl Małgorzata Chodyła z poznańskiego zoo.
Potwierdza to Katarzyna Topczewska, adwokatka na co dzień związana z Fundacją Viva!. - W takim przypadku potrzebna byłaby zgoda od organu zabezpieczającego, czyli sądu czy urzędu miasta. Ale nie należy się spodziewać, że taki organ wyda ją bez zgody prawnego właściciela zwierząt – mówi.
Gogh i Kan mogą więc jedynie patrzeć z zazdrością na Tungusa (stałego mieszkańca poznańskiego zoo), którego portret namalowała jedna z pracownic ogrodu. - Uroda tygrysów jest niesamowita. To jedne z moich ulubionych modeli - mówi Karolina Witczak, autorka obrazu.
Niewidzialni
Ale dwójka ocalonych z transportu do Rosji tygrysów nie jest osamotniona.
- Mamy całe mnóstwo takich zwierząt – mówi nam Chodyła. Takich, czyli z pseudohodowli, cyrków, prywatnych domów, odebranych właścicielom, bo posiadali je nielegalnie, trzymali w nieodpowiednich warunkach czy krzywdzili.
I o większości z nich zwiedzający zoo nawet nie wiedzą. Bo nie mogą ich zobaczyć, gdyż przebywają w miejscach niedostępnych. Jak wyjaśnia rzeczniczka ogrodu zoologicznego, problemem są tu bilety do zoo. Skoro za wejście trzeba zapłacić, to właściciel może potem, przed sądem, domagać się części dochodu z nich.
Tym samym dopóki właściciel się ich nie zrzeknie, sąd nie wyda na to zgody lub nie zapadnie wyrok o ich przepadku (a takie sprawy toczą się latami), zoo stara się je… "ukrywać".
- To akurat wyjątkowa ostrożność poznańskiego zoo. W Polsce nie mamy centralnego azylu państwowego dla zabezpieczonych zwierząt. To dobra wola ogrodów zoologicznych, że je przejmują. Trudno znaleźć w Polsce przestrzeń dla zabezpieczonych zwierząt, a jeszcze trudniej oczekiwać, by znalazła się w takim miejscu przestrzeń, by uniemożliwić zwiedzającym ich zobaczenie – ocenia mecenas Katarzyna Topczewska.
Jak dodaje, właścicielowi zwierząt trudno byłoby dochodzić w tym zakresie swoich praw. – Zwiedzający zoo oglądają kilkadziesiąt czy kilkaset zwierząt. Jak tu oszacować, jaką częścią jest ten zabezpieczony zwierzak? A może zwiedzający w ogóle go nie chciał oglądać? Moim zdaniem ogród zoologiczny nie powinien się tym przejmować – mówi.
Zastrzega jednak, że obawy poznańskiego zoo jest w stanie zrozumieć. Bo od dwóch i pół roku placówka utrzymuje 80 zwierząt odebranych z hodowli w Pyszącej, zarejestrowanej jako cyrk. Policja znalazła tam niemal 300 zwierząt, w tym gatunków chronionych. Były wśród nich tygrysy, lamparty perskie, rysie, antylopy i pumy. Opiekowało się nimi tylko dwóch pracowników. "Stan sanitarny pomieszczeń i wybiegów był skandaliczny i zagrażał bezpośrednio życiu i zdrowiu wszystkich zwierząt" - opisywała fundacja Viva!
- Przepisy dotyczące utrzymania zwierząt w czasie konfiskaty są nieprecyzyjne. W tym przypadku mamy organy, które przerzucają się odpowiedzialnością i żaden z nich nie chce zapłacić za utrzymanie zwierząt – wyjaśnia Topczewska. Zoo, które zajęło się zwierzętami na wniosek organów ścigania, prokuratury oraz Ministerstwa Środowiska, wzywało prokuraturę do uiszczenia kosztów za ich utrzymanie. Prokuratura uznała, że utrzymanie zwierząt leży po stronie burmistrza Śremu, ten z kolei twierdził, że nie ma na to środków i to nie on wpadł na taki pomysł, by zabezpieczyć zwierzęta. Do odpowiedzialności nie poczuwał się Powiatowy Lekarz Weterynarii, który nie wydał zgody na przewiezienie części zwierząt do zagranicznych ośrodków.
Widziane
Część zwierząt z Pyszącej trafiła do zoo w Poznaniu i na przykład świnie rzeczne czy jeżozwierze mogą zobaczyć zwiedzający. - Za każdym razem występowaliśmy o odpowiednią zgodę do prokuratury czy sądu, by nie narazić się na zarzut, że w ten sposób podwyższamy atrakcyjność naszej placówki – tłumaczy rzecznik zoo.
Na podobnej zasadzie w zoo można oglądać Leosia i Kizię, lwy zabrane z nielegalnej hodowli na Dolnym Śląsku.
W Poznaniu przebywają od 2017 roku, ale dopiero od maja 2019 roku są widoczne dla gości ogrodu.
– Większość zabezpieczonych zwierząt przebywa na zapleczu wybiegów. Ale tej dwójki tam dłużej trzymać nie mogliśmy – tłumaczy Chodyła.
Zoo nie miało jednak własnych środków, by wybudować im komfortowe lokum. – Nikt nie dałby nam 2 milionów złotych na wybieg, który byłby niedostępny – zauważa rzeczniczka zoo.
Dlatego, by wybudować im nowy wybieg, zoo musiało zastosować pewien "wybieg". - Zgodę na to, żeby Leoś i Kizia mogły znajdować się na wybiegu dostępnym dla zwiedzających, wydały nam prokuratura i sąd – tłumaczy Chodyła.
A "nowy dom" ufundowali sami poznaniacy, głosując na projekt lwiarni w budżecie obywatelskim.
Można wejść do dziewczyn
Odpowiednie "wybiegi" trzeba było zastosować i przy licytacjach na rzecz WOŚP. Stąd tygrysia wizyta w zoo nie angażuje bezpośrednio dzikich kotów odebranych z nielegalnego transportu.
Zwycięzca aukcji spotka się z dyrektor zoo Ewą Zgrabczyńską, która opowie mu o swojej życiowej pasji, jaką są zwierzęta i walka o ich ratowanie oraz o ubiegłorocznej akcji ratowania tygrysów z polsko-białoruskiej granicy.
Spotkanie odbędzie się w poznańskim Nowym Zoo, podczas spaceru po terenie ogrodu z wizytą u niektórych z ulubieńców pani dyrektor.
- Będzie można proszę państwa wejść do dziewczyn – zachęca do udziału w aukcji Ewa Zgrabczyńska, dyrektor poznańskiego zoo i pokazuje, co czeka tego, kto zaoferuje najwięcej.
Dziewczyny, czyli tapiry anta Antosia, Bulwa i Cebula dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zagrają nie po raz pierwszy. - Bardzo lubią kontakt z człowiekiem i podkarmianie, dlatego mamy tutaj szansę na współdziałanie z nimi, jeśli chodzi właśnie o licytacje WOŚP. Mam nadzieję, że każdy, kto tapira dotknie, pojmie, skąd ta moja szczególna miłość się bierze – mówi Zgrabczyńska.
A rzeczniczka zoo dodaje: - Jeśli ktoś marzy o spotkaniu z jakimś konkretnym zwierzakiem, to postaramy się to umożliwić – zapewnia Chodyła.
Słowem – będzie sporo o tygrysach, ale Kan i Gogh do tego łapy nie przyłożą.
5100 zł za kupę. Kto da więcej?
Do wylicytowania jest też dzień w roli opiekuna zwierząt. – Wystawiamy go zarówno na aukcji na Allegro, jak i będzie można go wygrać w licytacji w sztabie WOŚP na Międzynarodowych Targach Poznańskich. Dla zwycięzców to będzie dzień pełen wrażeń, który zaczną już od godziny 7, od przygotowywania jedzenia w kuchni. Będzie można tam zobaczyć jak różnią się menu poszczególnych zwierząt i wziąć udział w jego porcjowaniu – mówi Chodyła.
Wśród atrakcji będzie też sprzątanie wybiegów. - To jest po prostu największy hit jak zwiedzający mają pozbierać do wiaderka, czy do kontenera odchody zwierząt i je wyrzucić. No nie wiem, dlaczego sprawia im to największą frajdę, jest to coś ciekawego – śmieje się Zofia Wieczorek, opiekunka zwierząt drapieżnych.
Za swoją ciekawość, jak to jest oporządzać zwierzęta w zoo ubiegłoroczny zwycięzca zapłacił 5100 złotych. Jak będzie tym razem?
Dyrektorce zoo marzy się zebranie kilku milionów złotych. - Mam nadzieję, że te ambicje zostaną gdzieś przekute na rzeczywistość. Będziemy wdzięczni za każdy grosik, który w tym momencie pójdzie na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, a nasze zwierzaki do tego przyłożą swoje łapy, kopyta i racice – mówi Zgrabczyńska ze śmiechem.
Do udziału w licytacjach zachęcać będzie podczas wielkiego finału w Warszawie. I w stolicy opowiadać będzie o "nieumarłych".
- To będzie także jedna z tych rozmów, które są dla nas ważne i z których cieszymy się, że będą mogły dojść do skutku – mówi Krzysztof Dobies, rzecznik prasowy WOŚP.
Nie tylko w Poznaniu jest zoo i są zwierzaki
Same nie wezmą puszek i nie wyjdą na ulice. Ale pomagać Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy będą niemal wszędzie. Kwestują między innymi pingwiny, alpaki i lisy.
Fani zwierząt i wielko-orkiestrowego grania mają więc, w czym wybierać.
Można pójść na spacer z alpakami. Dyzio, Piórko i Billy oraz ich Alpamama–Esti zapewniają godzinę atrakcji: przytulanie, głaskanie, karmienie, buziaki, zdjęcia. Wszystko 50 kilometrów od Wrocławia. Co więcej, zwycięzca nie musi przychodzić sam – może wziąć jeszcze pięć osób.
Albo wygłaskać kozy, które mieszkają nad rzeką Wkrą w Śniadówku koło Pomiechówka.
Można też powalczyć o karmienie pingwinów i fok z płockiego zoo.
Rodzice mogą wylicytować udział w zajęciach edukacyjnych połączonych z pokazem zwierząt egzotycznych. Radość malucha murowana. Ale nie tylko jego – może również zrobić wrażenia na koleżankach i kolegach z ławki. "Temat lekcji zostanie uzgodniony indywidualnie a zwycięzca będzie mógł zaprosić rodzinę, znajomych lub całą szkolną klasę" – zachęcają pracownicy ogrodu.
Są też roczne bilety do zoo w Płocku i Łodzi.
"Wiatr w żagle"
W poprzednich 27 edycjach fundacja zebrała i przeznaczyła na wsparcie polskiego systemu ochrony zdrowia ponad miliard złotych.
Hasło 28. Finału brzmi: "Wiatr w żagle. Dla zapewnienia najwyższych standardów diagnostycznych i leczniczych w dziecięcej medycynie zabiegowej". Zebrane środki zostaną przeznaczone na zakup najnowocześniejszych urządzeń dla ratowania życia i zdrowia dzieci potrzebujących różnego rodzaju operacji.
Fundacja Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy to organizacja pozarządowa ciesząca się - według badań przygotowanych przez firmę IQS i Centrum Badania Opinii Społecznej CBOS - największym zaufaniem społecznym w Polsce.
Od 1993 roku, na początku stycznia, organizuje zbiórkę pieniędzy. Za zgromadzone w ten sposób środki Fundacja WOŚP kupuje i przekazuje w darze - przede wszystkim szpitalom dziecięcym w Polsce - najnowocześniejszy sprzęt medyczny.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: Filip Czekała/i / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24